Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Siwek
|

Porcja gorszych wiadomości ze świata

0
Podziel się:

Notowania indeksu WIG utknęły na wysokości górnej granicy tworzonej od drugiej połowy stycznia formacji trójkąta. Biegnie ona po szczytach z lutego i kwietnia.

Porcja gorszych wiadomości ze świata

*Notowania indeksu WIG utknęły na wysokości górnej granicy tworzonej od drugiej połowy stycznia formacji trójkąta. Biegnie ona po szczytach z lutego i kwietnia. *

Choć poniedziałkowy wzrost podprowadził indeks do tego oporu, to wczoraj brakowało kapitału, by go zaatakować. Na pewno nie przesądza to jeszcze, że nie uda się go pokonać. Jednak widać jednocześnie, że bez przekonania inwestorów co do powrotu zwyżek na amerykańską giełdę i utrwalenia się wzrostu, rozpoczętego w połowie marca, nie ma co liczyć na pozytywny obrót spraw.

A nastawienie inwestorów w Ameryce dalekie jest od jednoznaczności. Na wykresie S&P 500 widać, że od blisko czterech tygodni wydarzenia rozgrywają się na wysokości 1400 pkt. To wymowny poziom, bo wiąże się z dołkami z sierpnia i listopada 2007 r. Ich przełamanie w początkach tego roku potwierdziło zmianę trendu na spadkowy na amerykańskiej giełdzie. Zatem powrót powyżej tej bariery byłby symbolicznym zdarzeniem, negującym tamten fakt. Jednak wtorkowe notowania ograniczają taką perspektywę, choć na pewno jeszcze ostatecznie nie przekreślają szans na pozytywny obrót spraw.

Nie przekreślają, gdyż S&P 500 utrzymał się ponad 1372 pkt, których pokonanie kończyłoby falę zwyżkową, trwającą od dwóch miesięcy. Ograniczają, gdyż bez większego echa przeszły całkiem dobre informacje o sprzedaży detalicznej. Całkowita sprzedaż wzrosła w kwietniu o 2 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem 2007 r., czyli o tyle samo, co w marcu. To słaby wynik biorąc pod uwagę wciąż wysoką inflację (CPI na poziomie 4,5%). Jednak za kiepski rezultat odpowiedzialna jest w dużym stopniu sprzedaż samochodów. Bez niej sprzedaż detaliczna zwiększyła się w ubiegłym miesiącu o 4,5%, czyli mocniej niż miesiąc wcześniej. To jednak wciąż mniej niż 12-miesięczna średnia, co wskazuje na spowolnienie w tym względzie.

Jednak słabych informacji było wczoraj więcej niż dobrych. Ceny importowe w Ameryce w kwietniu podniosły się aż o 15,4%, czyli najbardziej od 1983 r., czyli momentu, od którego takie dane są zbierane. Największa sieć sprzedaży detalicznej na świecie Wal Mart przestrzegła, że może nie zrealizować prognoz analityków dotyczących zysków w II kwartale, w czym przeszkodzą drogie paliwa ograniczające wydatki konsumentów na inne dobra. Ben Bernanke wyraził gotowość do wspierania banków, gdyż sytuacja na rynku kredytowym wciąż jeszcze nie jest w pełni ,,normalna".

Do tego narasta presja inflacyjna w Wielkiej Brytanii, gdzie wskaźnik CPI osiągnął 3%, najwięcej od 2002 r., a do tego nasilają się negatywne zjawiska na tamtejszym rynku nieruchomości. Ze specjalistycznej ankiety przeprowadzanej wśród agentów sprzedających nieruchomości wynika, że zarówno w Londynie, jak i całym kraju, sytuacja pod względem cen jest najgorsza od początku zbierania takich danych, czyli odpowiednio od 1994 r. oraz 1978 r.

Do tego dochodziły głosy z instytucji finansowych przestrzegające, że kryzys w sektorze jeszcze się ostatecznie nie zakończył. Przedstawiciele Bank of America, drugiego największego banku w USA, mówili o większych niż miesiąc wcześniej stratach związanych z kredytami hipotecznymi, a szef Carlyle Group, jednego z największych funduszy private equity na świecie (zarządza ponad 80 mld USD) przekonywał, że instytucje finansowe nie rozpoznały jeszcze ogromnej części strat związanych ze złymi długami. Jego zdaniem zajmie to jeszcze przynajmniej rok zanim wszystkie straty zostaną wyjawione, a w tym czasie niektóre firmy finansowe mogą upaść. Takie stwierdzenia podkopują wiarę w zakończenie kryzysu w branży finansowej, która była jednym z powodów zwyżki na giełdach w ostatnich tygodniach i nie mogą być dobrze przyjmowane przez inwestorów.

Dziś nasz rynek zapewne podejmie kolejną próbę wybicia ponad górną granicę trójkąta. Będzie się liczył jednak nie tylko sam fakt, czy do tego dojdzie, czy nie, ale również to, w jakim stylu nastąpi ewentualne wybicie. Gdyby inwestorzy nie ożywili się, to oznaczać będzie, że koncepcja oparta na tej formacji nie jest do końca prawidłowa i trzeba będzie wrócić do założeń mówiących o pozostawianiu WIG w szerokim trendzie bocznym między 44,5 tys. i 50 tys. pkt.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)