Wydawało się, że dobre wyniki dużych firm z naszego rynku, które opublikowały wczoraj sprawozdania finansowe, pozwolą na mocniejszy ruch w górę.
Jednak tak naprawdę cała sesja przebiegała w rytm wydarzeń na zagranicznych giełdach. Bilans notowań nie wypadł imponująco. Zakończyły się niewielkim wzrostem WIG. Tym samym podtrzymujemy nasze obawy dotyczące zakończenia odbicia na naszym parkiecie albo przynajmniej odreagowania w jego ramach. Ten drugi wariant oznaczałby, że zwyżki jeszcze powrócą i wyniosą WIG do nowego szczytu.
To oznaczałoby, że weszliśmy w fazę korekty całego ponad rocznego spadku. Nam bardziej prawdopodobny wydaje się wariant zakładający, że mamy do czynienia z korektą podobnego rzędu, jak te występujące w czasie bessy, a na trwalszy i mocniejszy ruch przyjdzie jeszcze czas. Ciekawe jest to, że zarówno WIG, jak i amerykański S&P 500 odrobiły po 38,2% wcześniejszych fal spadkowych. To kolejne potwierdzenie znacznej zbieżności przebiegu wypadków w Polsce i na świecie.
W związku z tym uwaga inwestorów powinna w dalszym ciągu koncentrować się na zagranicznych parkietach. Sesja w Ameryce wypadła wczoraj blado. Nie tylko zredukowany został wzrost z pierwszej sesji tego tygodnia, ale zniżka była znacznie głębsza. Podtrzymujemy, że kształt wykresu z ostatnich 4 tygodni, wygląda niepokojąco i jest charakterystyczny dla korekt głównych trendów. Takie obawy wzmacnia struktura obrotów, które stopniowo maleją, jak notowania osiągają coraz wyższe poziomy.
Przebieg S&P 500 układa się w formację flagi - wykres mieści się między dwiema równoległymi liniami. Opuszczenie dołem tej formacji miałoby na dłuższą metę negatywne skutki, gdyż jak popularnie się mówi - flaga zawsze powiewa w połowie masztu. To oznacza, że ruch po opuszczeniu formacji jest tak samo mocny, jak fala poprzedzająca jej utworzenie. Na razie to jednak tylko hipoteza, choć mająca dość mocne podstawy.
Połowa każdego miesiąca stoi pod znakiem publikacji informacji o inflacji. W ostatnich dniach poznaliśmy wskaźniki z Chin, Wielkiej Brytanii i Niemiec za lipiec. Wciąż nie napawają optymizmem. Albo rosną, albo tak jak w Chinach, choć obniżają się, to pozostają na poziomach trudnych do zaakceptowania. Dziś kolejna porcja takich informacji, głównie dotycząca cen importowych w USA i inflacji w Polsce. Reakcja na te wiadomości powinna pokazać, w jakim stopniu inwestorzy uwierzyli, że tańsze paliwa pomogą walczyć z presją inflacyjną.
Z ciekawych informacji warto jeszcze odnotować raport, z którego wynika, że jedna trzecia Amerykanów jest winna z tytułu kredytów hipotecznych więcej niż warte są ich domy. To pokazuje skalę problemów, przed jakimi wciąż stoi największa gospodarka świata i że kryzys na rynku nieruchomości wcale nie ma się ku końcowi.
Opublikowane przed sesją wyniki Lotosu, PKN Orlen (bardzo dobre) oraz PGNiG (bardzo słabe) nie będą decydujące dla przebiegu notowań.