Od początku środowej sesji na Wall Street ani sprzedający, ani kupujący nie po[trafili osiągnąć wyraźnej przewagi. Indeksy raz wychodziły na niewielkie plusy, by po kilku minutach ponownie zejść pod kreskę. Można było odnieść wrażenie, że inwestorzy nie potrafili jednoznacznie zinterpretować wtorkowego wystąpienia szefa Fed.
Ben Bernanke z jednej strony dał do zrozumienia, że kondycja największej gospodarki świata się nieznacznie pogorszyła. Ale jednocześnie zapowiedział, ze luźna polityka monetarna będzie kontynuowana, a to oznacza napływ kolejnych miliardów dolarów na rynki finansowe.
Ostatecznie zwyciężyli sprzedający akcje. Największe straty ponieśli akcjonariusze spółek technologicznych. Indeks Nasdaq stracił niemal jeden procent. O niecałe pół procent obniżył się S&P500, a Dow Jones Industrial zakończył dzień 0,15 proc. minusem.
Większa ochota do pozbywania się akcji w końcówce sesji była głównie efektem opublikowania przez Fed Beżowej Księgi, czyli raportu o stanie gospodarki w dwunastu regionach działania każdego z dwunastu banków Rezerwy Federalnej. Najbardziej niepomyślnym wnioskiem płynącym z opracowania jest to, że w czterech z dwunastu regionów (Filadelfia, Nowy Jork, Atlanta, Chicago) gospodarka spowolniła.
Zdaniem autorów główną przyczyną takiego stanu są rosnące ceny paliw co przekłada się na spadek wydatków konsumpcyjnych. Również trzęsienie ziemi w Japonii negatywnie odbiło się na gospodarce w tych regionach. Szczególnie dotkliwie na producentach samochodów. Wielu z nich należy do firm japońskich, które po marcowej katastrofie miały problemy z dostarczaniem części do swoich zagranicznych fabryk.
Jedynie oddział Fed w Dallas pochwalił się, że w regionie mu podległym gospodarka się rozwijała w szybszym tempie. To w największym stopniu zasługa rosnących cen surowców, głównie ropy naftowej. W Teksasie ma swoją siedzibę wiele firm naftowych.
Do spółek z Dow Jones Industrial, które zanotowały największy wzrost zaliczyć należy koncerny paliwowe. Exxon Mobil Corp. i Chevron Corp. zakończyły dzień na plusach po tym jak cena ropy naftowej na giełdzie w Nowym Jorku podskoczyła o 1,7 procent do ponad 100 dolarów za baryłkę. W ten sposób rynek zareagował na brak decyzji OPEC - organizacji która skupia producentów ropy, którzy dostarczają 40 proc. światowej produkcji - o zwiększeniu wydobycia czarnego złota.