Koronakryzys uderzył w wyniki banków, które w 2020 roku spadły średnio o około 50 proc. W związku z tym instytucje finansowe sięgnęły głębiej do kieszeni klientów, podnosząc opłaty i prowizje. Jeśli ktoś liczył na to, że to tylko "na chwilę", jest w błędzie.
- Model banku za zero dobiegł końca z wielu powodów - podkreślał prezes mBanku Cezary Stypułkowski podczas panelu Forum Bankowego 2021. W jego trakcie bankierzy omawiali skutki ekonomiczne pandemii.
Cezary Stypułkowski wskazał, że mBank od 3-4 lat systematycznie i stopniowo weryfikuje tabele opłat i prowizji, co skutkuje znacznym przyrostem dochodów prowizyjnych. Jak podkreślił, "klienci niekoniecznie to lubią, ale muszą się do tego przyzwyczaić".
- Zawsze uważałem, że dochodami prowizyjnymi powinniśmy zarobić na koszt zatrudnienia pracowników. Tym się kieruję od dobrych 25 lat i to jest takie minimum, które bank musi spełnić. Przyzwyczajaliśmy się do tego, spełniamy to kryterium - przyznał.
Jednocześnie prezes mBanku podkreślał, że i tak prowizjami i opłatami cały sektor bankowy nie nadrobi strat, jakie wynikają ze spadku dochodów odsetkowych. A te są efektem m.in. z drastycznej obniżki stóp procentowych przez NBP rok temu.
Według Stypułkowskiego, istotnym zadaniem, jakie czeka sektor bankowy jest lepsze tłumaczenie klientom za co płacą.
- W tym zakresie banki mają słabe doświadczenie, a to jest na horyzoncie. Te pytania będą się pojawiały. [...] Opłaty i prowizje będą rosły i musimy przygotować się do tego, że będziemy musieli umieć to wyjaśnić - zaznaczył.
mBank należy do czołówki uniwersalnych banków komercyjnych w Polsce. W 2020 roku wypracował zyski na poziomie zaledwie 103,83 mln zł. To oznacza spadek aż o 90 proc. w porównaniu z 2019 rokiem. Strategicznym akcjonariuszem mBanku jest niemiecki Commerzbank.