Z danych KDPW wynika, że w Polsce jest ponad milion rachunków maklerskich. Oczywiście nie wszystkie są aktywne, a jedna osoba może mieć ich kilka, ale mimo różnych sceptycznych głosów dotyczących giełdy, ciągle jest wielu aktywnych inwestorów indywidualnych. Oprócz tego Polacy trzymają miliardy złotych na giełdzie poprzez fundusze (zwykłe inwestycyjne, OFE, PPK itp). Analizy.pl szacują, że gospodarstwa domowe mogą mieć w akcjach ulokowane około 52-53 mld zł.
Dlaczego o tym piszemy? Bo oszczędności Polaków na giełdzie są tym słabym punktem, w który już uderzył koronawirus. Tylko w poniedziałek, w głównej mierze w związku z obawami o rozlanie się epidemii na Europę (odkryto pierwsze zachorowanie na koronawirusa w Niemczech)
, z warszawskiej giełdy wyparowało ponad 14 mld zł. O tyle zmniejszyła się wartość akcji notowanych na GPW.
Koronawirus uderza w giełdy
Ostatnie 24 godziny były trudne dla inwestorów giełdowych nie tylko z Polski, ale także całej Europy. Straty ponieśli też amerykańscy gracze, którzy ostatnio przywykli głównie do zarabiania pieniędzy. Od połowy 2019 roku Wall Street biło rekordy. Teraz w jeden dzień notowania oddały niemal całe wzrosty od początku roku.
"Obserwujemy odpływ kapitału od aktywów ryzykownych w stronę bezpiecznych, czyli między innymi obligacji skarbowych" - komentują sytuację ekonomiści PKO BP. Wskazują, że głównym czynnikiem wzmagającym popyt na bezpieczne przystanie jest rozprzestrzeniający się wirus w Chinach.
"Oprócz wciąż nieznanej skali zjawiska oraz niepewności wobec koniecznych do podjęcia środków do zatrzymania rozprzestrzeniania się choroby pojawia się również aspekt gospodarczy, gdzie ograniczenia w podróży oraz handlu w trakcie Chińskiego Nowego Roku mogą negatywnie odbić się na PKB kraju" - podkreślają.
W ciągu ostatniej doby ponad 220 spółek z GPW zanotowało zjazd w notowaniach akcji. W gronie największych spółek z WIG20 pod kreską znalazły się wszystkie. Najwięcej straciła na wartość Jastrzębska Spółka Węglowa (-6,5 proc.). Około 5 proc. pod kreską znalazły się akcje Santandera, PGNiG i Dino. Ponad 4 proc. straciły też mBank, KGHM, CCC i PGE. Tak duża przecena jednego dnia normalnie się nie zdarza.
Wartość spółek spada, bo inwestorzy boją się negatywnego wpływu koronawirusa m.in. na handel zagraniczny w związku np. z ograniczeniem transportu. A Chiny to jeden z największych eksporterów na świecie. Dla Polski to drugi największy partner handlowy.
Koronawirus uderza w waluty
Papierkiem lakmusowym obrazującym siłę gospodarki jest waluta. Polski złoty od dwóch tygodni znacząco słabnie. Kurs franka, uznawanego za bezpieczną przystań, pierwszy raz od blisko 4 miesięcy przekroczył 4 zł. A jeszcze w połowie stycznia był po 3,92 zł.
Również około 10 groszy w górę poszły notowania dolara. We wtorek przed południem kurs wynosił 3,88 zł. 40 groszy wyżej są notowania euro. W obu przypadkach mamy do czynienia z najwyższymi kursami w tym roku.
- Strach przed koronawirusem wypychający kapitał z gospodarek rynków wschodzących, do których należy Polska, jest dominującym ciężarem dla złotego - komentuje sytuację Bartosz Sawicki, analityk Domu Maklerskiego TMS. Dodaje, że to nie jedyny problem.
- Złotemu nie sprzyja też seria negatywnych sygnałów z niemieckiej gospodarki oraz zamieszanie wokół reformy sądownictwa - wskazuje. Uspokaja jednak, że obecnie nie ma przesłanek do silniejszego wzrostu kursu euro. Chyba że epidemia rozleje się jeszcze szerzej.
Na osłabieniu złotego stratni są m.in. importerzy, którzy sprowadzają towary z zagranicy. W przypadku znaczącego wzrostu kosztów można się spodziewać, że część z nich przerzucą na klientów, co oznacza finalnie wyższe ceny w sklepach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl