Koronawirus sieje coraz większe spustoszenie. Z ostatnich informacji przekazanych przez burmistrza miasta Wuhan wynika, że liczba zakażonych w Chinach wynosi już 2051 osób. Zdaniem ekspertów, już w najbliższych dniach może wzrosnąć o kolejnych 1000 przypadków.
Epidemia dosięga też rynków finansowych. Wpływa m.in. na ceny ropy naftowej, choć z pozoru mają ze sobą niewiele wspólnego. Na przestrzeni ostatnich kilku dni baryłka surowca na największych światowych giełdach potaniała o blisko 10 proc. W Londynie jest wyceniana poniżej 59 dolarów. Jeszcze tańsza jest w Nowym Jorku. Tam kosztuje 53 dolary.
Na rynku ropy naftowej początek roku to istny rollercoaster. Jak zauważa główny ekonomistka XTB Przemysław Kwiecień, po atakach rakietowych w Iranie na początku stycznia baryłka ropy Brent kosztowała ponad 70 dolarów, teraz jest to 58,50.
- Ponieważ chińskie rynki akcji są zamknięte, najmocniej traci ropa. Ograniczenia w transporcie spowodują spadek popytu na surowiec, ale rynek boi się czegoś jeszcze gorszego - kompletnego zawieszenia ruchu lotniczego z Chinami. Rynek ropy jest mało elastyczny, więc każde zakłócenie wywołuje sporu ruch cen - tłumaczy Kwiecień.
- Rynki najbardziej nie lubią niepewności. Często nawet złe informacje są dość szybko strawione przez inwestorów, jeśli można o nich mówić wyłącznie w czasie przeszłym. Jeśli jednak nie wiadomo, co się wydarzy, tworzy to pole do snucia najgorszych scenariuszy. Tak właśnie dzieje się teraz - podkreśla.
Cytowani przez Bloomberga eksperci ostrzegają, że chiński koronawirus może być jednym z najbardziej destruktywnych wydarzeń dla rynku ropy. Prognozują spadek popytu na surowiec liczony w setkach tysięcy baryłek dziennie.
Analitycy amerykańskiego banku inwestycyjnego Goldman Sachs porównują obecną sytuację z epidemią SARS z 2003 roku. Z wyliczeń Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego wynika, że roczny ruch azjatyckich linii lotniczych spadł przy SARS o 8 proc. Nieco mniejsze straty ponieśli wtedy także przewoźnicy z Ameryki Północnej.
Za to emocje stara się studzić saudyjski minister energii książę Abdulaziz bin Salman, który zapewnia, że monitoruje sytuację na rynku ropy i sugeruje, że obecny skrajny pesymizm nie jest uzasadniony. Według niego przecena surowca to przede wszystkim efekt psychologii i strachu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl