"Przeprowadzona w lipcu 2018 r. nowelizacja przepisów, m.in. Kodeksu cywilnego i Ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczych i wymianie danych gospodarczych, przesunęła termin przedawnienia długów, związanych z działalnością gospodarczą, a dotyczących m.in. umów sprzedaży, świadczenia usług i o dzieło, na ostatni dzień roku kalendarzowego, w którym przypada to przedawnienie. Przykładowo, przedsiębiorca sprzedał towar 20 lipca, a termin wymagalności zapłaty przypadał 20 sierpnia. Kontrahent nie uregulował jednak faktury. Według zmodyfikowanych przepisów, dług przedawni się z końcem 2020 r. Nie dotyczy to m.in. branży przewozów, gdzie okres ten wynosi rok" - czytamy w komunikacie.
Przedsiębiorcy mogą rozważyć skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego, co przerwie bieg przedawnienia. Wiąże się to jednak z kosztami i czasem oczekiwania na rozstrzygnięcie. Alternatywą jest przekazanie faktury do windykacji polubownej, podkreślono.
"Negocjatorzy są w stanie doprowadzić do zawarcia ugody, w której dłużnik uzna roszczenie, co będzie skutkować wstrzymaniem przedawnienia. Miesiąc, który został do końca roku, wystarczy, aby podpisać ugodę, opracować plan spłaty i przystąpić do odzyskiwania należności" - wyjaśnił prezes Kaczmarski Inkasso Jakub Kostecki, cytowany w komunikacie.
"Dłużników, którzy traktują przedawnienie jak anulowanie długu, muszę rozczarować. Tak nie jest, dług nadal obciąża ich konto. Można wpisać ich do Krajowego Rejestru Długów, co działa dyscyplinująco i daje czytelny sygnał innym przedsiębiorcom, że mają do czynienia z nierzetelnym, bo niepłacącym klientem. To jest także informacja dla banków, firm faktoringowych czy leasingowych, że mają do czynienia z klientem podwyższonego ryzyka. Na tej podstawie, zgodnie z prawem, można odmówić zawarcia z nim umowy" - dodał prezes KRD Adam Łącki.
Pierwsza fala epidemii koronawirusa znacząco przyspieszyła decyzje małych i średnich firm o przekazywaniu niezapłaconych faktur do windykacji. Według danych firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso, średni okres przeterminowania faktur kierowanych do odzyskania skrócił się ze 181 dni w lutym do 165 dni w maju. Kiedy jednak skończył się lockdown, a na firmowe konta wpłynęły pieniądze z tarcz antykryzysowych, MŚP powróciły do starych zwyczajów. Czekały z kierowaniem spraw do windykacji, licząc, że dłużnicy sami zapłacą. W czerwcu średni okres przeterminowania faktury przekazywanej do windykacji przekroczył 200 dni i pozostał taki przez całe wakacje. Wrzesień przyniósł niewielką zmianę. Znowu zaczęło przybywać spraw przeterminowanych o miesiąc lub dwa. Był to efekt kończenia się pieniędzy z dotacji lub szybkiego poszukiwania dopływu gotówki, wskazano również.
"W listopadzie ponownie zaobserwowaliśmy zwiększone zainteresowanie odzyskiwaniem należności. Widać, że na firmowych kontach kończy się gotówka, a przedsiębiorcy nie wiedzą, co przyniosą kolejne miesiące. Zwłaszcza teraz, kiedy los wielu branż jest niepewny, przedsiębiorcy powinni zadbać o odmrożenie pieniędzy z faktur, szczególnie tych z 2018 roku, gdyż wkrótce ich odzyskanie będzie trudniejsze" - dodał Kostecki.
Windykacja polubowna prowadzona przez zewnętrzną firmę skupia się na działaniach, które mają przekonać dłużnika - przedsiębiorcę do szybkiej spłaty zobowiązań lub zaproponowanie takiego rozwiązania, które zaakceptuje wierzyciel, np. spłaty należności w ratach. Wierzyciel ponosi koszt windykacji jedynie w przypadku, gdy uda się odzyskać jego pieniądze.
Z badań Rzetelnej Firmy wynika, że 22% przedsiębiorców przyznaje wprost, że ma pieniądze, ale nie płaci, ponieważ chce je zachować na czarną godzinę. Prowadzi to do zatorów płatniczych, które mają szczególnie negatywny wpływ na małe i średnie firmy. Nie posiadają one bowiem zaplecza finansowego, które pozwoliłoby przetrwać trudniejszy moment. Dlatego tak ważne jest, aby zadbały o dopływ gotówki i uwolniły pieniądze z faktur z 2018 r.