Przemysł na świecie od dawna nie radził sobie tak dobrze - tak przynajmniej wynika z serii publikowanych wczoraj badań PMI/ISM. W USA indeks ISM wzrósł do poziomu najwyższego od… 1983 roku, gdy gospodarka podnosiła się po długotrwałej recesji.
W Europie nie jest wiele gorzej, PMI dla przemysłu to bardzo wysokie 62,5 pkt., w Wielkiej Brytanii 58,9 pkt., wszystko to są wskazania opisujące boom w tej gałęzi gospodarki. Trzeba przy tym pamiętać, że konstrukcja badań jest specyficzna i np. wskaźnik obecnie podnoszony jest m.in. poprzez opóźnienia w dostawach. Tym niemniej przemysł w ostatnich miesiącach bardzo korzysta na… ograniczeniach związanych z pandemią.
Czytaj więcej: Inflacja odjeżdża NBP i to na długo. Wydatki 4-osobowej rodziny wzrosną o 176 zł
Brak możliwości wydawania pieniędzy w sektorze usług sprzyja popytowi na dobra trwałego użytku i tak może być także w drugim kwartale. Jednocześnie powinno to prowadzić do nasilonej presji inflacyjnej, co sygnalizują komponenty cenowe.
Wczorajsze rekordy rynkowe to jednak nie wpływ koniunktury w przemyśle - rynki od dawna bardzo wybiórczo traktują publikacje ekonomiczne. Rozpoczęcie kwartału przyniosło spore odbicie na rynku obligacji, a to jedynie podkręciło i tak dobrze trzymający się apetyt na ryzyko. Dolar tracił, zyskiwało złoto (oraz złoty), a indeksy giełdowe śrubowały maksima.
Tym szczególnym był rekord S&P500 - po raz pierwszy notowanego powyżej 4000 pkt. To ten sam rynek, który jeszcze rok temu notowany był poniżej 2200 pkt! Za nami rok najszybszej, napędzanej działaniami banków centralnych, hossy. W pierwszym kwartale rynek był w stanie zignorować istotny wzrost rentowności obligacji, upadek funduszu Archegos, czy trzecią falę pandemii w Europie.
Czytaj więcej: Lockdown szkodzi złotemu. Kurs euro trzeci raz na szczycie - najwyżej od 2009 roku
Dziś przed nami jeszcze jeden potencjalnie ważny raport. Mimo, że wiele rynków nie działa, w USA o 14:30 teoretycznie najważniejsze dane miesiąca - raport z rynku pracy. Teoretycznie, dlatego że jak napisałem, związek pomiędzy gospodarką a rynkami i tak wydaje się słabszy niż kiedykolwiek wcześniej, a inwestorzy główną uwagę będą zwracać na dane o inflacji.
O 8:25 euro kosztuje 4,5896 złotego, dolar 3,8962 złotego, frank 4,1384 złotego, zaś funt 5,3941 złotego.