Zacznijmy jednak od danych, bo pokazują one istotne tendencje, które dodatkowo wyglądają dość podobnie, zarówno w USA, jak i w Europie. Wstępne indeksy PMI rozczarowały po obydwu stronach Atlantyku, ale nie to jest problemem. Zbiorczy PMI nadal wyniósł 59,5 pkt. dla strefy euro, 55,4 pkt. dla USA oraz 55,3 pkt. dla Wielkiej Brytanii.
Nie jest problemem również fakt, iż nieco słabnie popyt, gdyż nadal jest on wysoki i przewyższa możliwości firm. To efekt powolnego wygasania efektów stymulacji fiskalnej, ale także efekt realizowania się popytu odłożonego - jest to raczej zatem zjawisko w pełni naturalne.
Większym problemem jest fakt, że nie milkną trudności po stronie podaży - presja cenowo/kosztowa, opóźnienia w dostawach, problemy z rekrutacją pracowników. A to oznacza, że możliwy jest scenariusz, w którym impuls fiskalny przełoży się mniej na wzrost gospodarczy, a bardziej na wzrost cen, a ten w konsekwencji osłabi popyt (być może akurat, gdy firmy rozbudują zdolności produkcyjne).
Nie są to jeszcze jakoś bardzo niepokojące dane, ale z pewnością nie wpisują się one w scenariusz idealnego ożywienia a problemy, które miały mieć przejściowy charakter, raczej się nasilają.
Tu oczywiście dochodzi kolejne pytanie, jak na tę sytuację wpłyną restrykcje związane z "czwartą falą". Jak na razie rynek zareagował w sierpniu spadkiem cen surowców, co powinno nieco pomóc, z drugiej strony ograniczenia to też dalsze komplikacje po stronie dostawców materiałów i podzespołów.
Na rynku tematem przewodnim było jednak zmiękczanie oczekiwań przed piątkowym wystąpieniem szefa Fed w Jackson Hole. Ponieważ formuła konferencji będzie w pełni online, rynek uznał, że nie czekają nas żadne większe zmiany. Moim zdaniem słusznie - konferencji tej media przypisują zwykle przesadnie duże znaczenie, a Fed miał dotąd niezliczoną ilość powodów, aby zareagować na sytuację gospodarczą.
Skoro Powell zignorował inflację przekraczającą 5 proc., dlaczego teraz miałby zmienić zdanie? Oczywiście ograniczenie QE jest ze wszech miar zasadne i co ciekawe opowiada się za nim już większość w Fed, jednak decyzje tak naprawdę podejmuje prezes i dopóki nie napotyka bardzo silnego sprzeciwu może forsować swój punkt widzenia.
Jakiś czas temu pisałem, że paradoksalnie ograniczenia związane z kolejną falą COVID rynki przyjmą pozytywnie i teraz widać to jak na dłoni - pogarszające się statystyki będą kolejną wymówką, by nie zmieniać polityki.
Na rynku złotego nie dzieje się wiele, co ponownie nie świadczy najlepiej o sile naszej waluty - bardzo dobre globalnie nastroje powinny złotemu sprzyjać, a tak się nie dzieje. Kurs EURPLN jest nadal bardzo blisko górnego ograniczenia konsolidacji, czyli poziomu 4,60.
Wtorkowy kalendarz jest nieco lżejszy, główną publikacją jest sprzedaż domów w USA (16:00). O 9:15 euro kosztuje 4,5821 złotego, dolar 3,9029 złotego, frank 4,2758 złotego, zaś funt 5,3565 złotego.