Euro jest wyceniane na 4,3117 zł, a dolar na 3,8368 zł. Za franka trzeba dać 4,0622 zł, a za funta 4,9688 zł.
Ostatnie godziny obrotu na światowych rynkach ponownie przyniosły podbicie awersji do ryzyka wśród inwestorów. Amerykańskie giełdy straciły ponad 3 proc., a tzw. "indeksy strachu" ruszyły w kierunku ostatnich maksimów.
Powodem jest teoretycznie decyzja władz Kalifornii dot. wprowadzenia "stanu wyjątkowego" w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa. Dodatkowo USA mają obecnie relatywnie kiepską statystykę zachorowań do zgonów.
W Europie Włochy zdecydowały się na podjęcie działań fiskalnych. Ciekawie prezentuje się sytuacja wokół dolara - rynek oczekuje dalszych (50pb.) cięć stóp przez FED, transferując kapitały w kierunku amerykańskich obligacji (swoiste safe haven).
Spadki rentowności (historyczne minima) z kolei rzutują na USD, gdzie eurodolar kwotowany jest już po 1,1227 USD. Teoretycznie więc słaby dolar powinien wspierać waluty rynków wschodzących (co było widać na spadku USD/PLN) niemniej układ ten nie wynika z globalnego risk-on, a potencjalnego risk-off, stąd w przypadku dalszych spadków na giełdach możemy spodziewać się odpływów również z EM/PLN.
W trakcie dzisiejszej sesji brak jest istotniejszych wskazań makro z rynku krajowego. NBP poda jedynie dane dot. aktywów rezerwowych za luty. Na szerokim rynku mamy dzień z NFP, chociaż w obecnym układzie dane te mogą zostać zepchnięte na dalszy plan.
Z rynkowego punktu widzenia kurs dolara oscyluje blisko wsparcia na 3,83 zł, co sugeruje potencjalne wygaszenie ruchu spadkowego na parze. Odbija również zestawienie z funtem szterlingiem. Kurs euro podbija w kierunku 4,31 zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl