W kwietniu zastanawiałem się nad logiką decyzji Departamentu Skarbu USA, który postanowił pozbyć się ogromnej nadwyżki gotówki ograniczając podaż bonów skarbowych.
Jednocześnie wiemy, że USA ma rekordowy deficyt, więc pytanie brzmiało: czy nie lepiej zostawić te pieniądze na nieuchronne wydatki? Czy skoro inflacja wzrośnie to rząd nie będzie później zmuszony do pożyczania po znacznie wyższej stopie procentowej?
Wszystko wskazuje na to, że Fed i Treasury ładnie to rozegrali. Przy rentowności 1,7 proc. zatopili rynek pieniądzem, Powell kompletnie zignorował wzrost inflacji (uzasadniając dalszy dodruk, który tego pieniądza "dolewa") a inwestorzy i tak nie mają wyjścia i chcąc cokolwiek zarobić muszą być w akcjach lub obligacjach.
Ostatecznie, pomimo inflacyjnego zaskoczenia (3 miesiące z rzędu!) i akcje i obligacje są znacznie droższe! Idealny punkt wyjścia dla Treasury przed rozpoczęciem sporych emisji długu. Dlatego tłumaczenia o Delcie (nawet z plusem) kompletnie mnie nie przekonują.
Dopóki rynek topi się w pieniądzu (co pokazują codzienne reverse repo, nadal ponad 800mld USD) i panuje przekonanie, że Fed kontroluje przebieg sytuacji, kapitał szybko będzie wracać do ryzykownych aktywów. Jak Fed mógłby tę kontrolę stracić? Nadal tak samo - przez inflację.
Fed nie powinien oczywiście manipulować rynkiem, ale ma argumenty, by twierdzić, że inflacja jest pod kontrolą, może znaleźć tysiąc powodów aby to robić, przy okazji pomagając Treasury i obecnej administracji.
Środa na rynkach zaczyna się zatem już znacznie spokojniej. Pożar został ugaszony i być może na jakiś czas wróci wakacyjny spokój, szczególnie, że kalendarz jest bardzo ubogi. W USA tak naprawdę mamy jedynie dane z rynku paliw (16:30), w Polsce o 10:00 sprzedaż detaliczną.
O 8:45 euro kosztuje 4,5952 złotego, dolar 3,9070 złotego, frank 4,2379 złotego, zaś funt 5,3172 złotego.