"Inflacja nie jest przejściowa, a skup aktywów należy natychmiast ograniczyć!" – gdyby takie słowa padły z ust Jerome Powella, na rynkach mielibyśmy prawdziwy kataklizm. Jednak wypowiedział je Steven Mnuchin - sekretarz skarbu w administracji Trumpa.
Choć oczywiście Mnuchin ma rację, dziwnym trafem zebrało mu się na szczerość dopiero teraz, gdy nie piastuje już urzędu - za czasu jego kadencji słynne było wręcz jego zdjęcie z telefonem, nawiązujące do nieustannych prób wpływania (oczywiście pozytywnego) na nastroje rynkowe - coś, co dziś robi Powell, ignorując wszelkie symptomy ostrzegawcze.
Wniosek, iż trzeba prowadzić politykę taką jak w szczycie kryzysu bo zatrudnienie nadal jest o kilka milionów mniejsze podczas gdy firmy nie mogą znaleźć pracowników (przebywających na dobrze płatnym bezrobotnym) jest oczywiście absurdalny i rynki to wiedzą.
To jak gra, do momentu, aż ktoś powie "sprawdzam". Warto zwrócić uwagę, że rentowności obligacji są już niżej niż przed publikacją danych o inflacji we wtorek, a to pomaga w odbiciu cen złota oraz osłabia kurs dolara, choć tu konkurencja dla niego jest mocno wybiórcza.
Czwartek rozpoczynamy od niezłych danych z Chin - PKB w drugim kwartale wzrósł tam o 7,9 proc. r/r, zaś produkcja, sprzedaż i inwestycje w czerwcu rosły silniej od oczekiwań. To pewna ulga, gdyż wskaźniki PMI oraz dane dotyczące kredytów sugerowały możliwy początek spowolnienia.
To cały czas może nadejść, ale jak na razie dane są solidne, a to przekłada się na wzrost chińskich indeksów akcji, które - w przeciwieństwie do USA (i tu widzimy m.in. jakie znaczenie ma dodruk pieniądza) odbiły od wielomiesięcznych dołków!
Przed nami kolejne, zapewne jeszcze bardziej jałowe, wystąpienie Powella (15:30) oraz paczka danych z USA obejmująca wnioski o zasiłek, lipcowe regionalne wskaźniki aktywności (14:30) oraz produkcję przemysłową (15:15).
O 8:25 euro kosztuje 4,5778 złotego, dolar 3,8660 złotego, frank 4,2309 złotego, zaś funt 5,3565 złotego.