Uwagę inwestorów na rynku ropy naftowej w tym tygodniu przyciągnęły dane dotyczące zapasów tego surowca w Stanach Zjednoczonych. We wtorek Amerykański Instytut Paliw (American Petroleum Institute, API) podał, że zapasy ropy w USA w poprzednim tygodniu spadły o 10,96 mln baryłek. Był to zaskakująco duży spadek, biorąc pod uwagę oczekiwania zakładające i tak dużą zniżkę, bo wynoszącą około 4 mln baryłek.
Dane zaprezentowane przez API wsparły kupujących na rynku ropy naftowej. Dodatkowo, wczoraj bardzo podobny odczyt zaprezentował amerykański Departament Energii, który pokazał, że w poprzednim tygodniu zapasy ropy w USA spadły o 10,8 mln baryłek. Stronie popytowej na rynku ropy sprzyjały także inne informacje zawarte w tym raporcie, pokazujące znaczący spadek produkcji ropy naftowej w USA, do 11,3 mln baryłek dziennie z 12 mln baryłek dziennie we wcześniejszym tygodniu. To jednak można przypisać efektowi huraganu Barry, który doprowadził do przerw w wydobyciu ropy naftowej w rejonie Zatoki Meksykańskiej.
Dlaczego więc cena ropy naftowej wczoraj spadła? Przede wszystkim, na nowo dały o sobie znać obawy dotyczące popytu na ,,czarne złoto". Wynikają one z pogarszających się danych makroekonomicznych na świecie. Wystarczy spojrzeć na wczorajsze wstępne lipcowe odczyty indeksów PMI dla przemysłu, które w większości były słabsze od oczekiwanych. Zawiodły m.in. odczyty dla Stanów Zjednoczonych i strefy euro, w tym Niemiec. Pokazują one, że sytuacja w globalnej gospodarce jest daleka od idealnej, a to nie sprzyja wzrostom cen ropy.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI