Duża zmienność na wykresie cen ropy naftowej nie jest nowością w ostatnich miesiącach. Inwestorzy pamiętają już wiele tegorocznych sesji przynoszących wyraźne zmiany nastrojów.
Poniedziałkowe słabe rozpoczęcie sesji wynikało z kilku czynników. Przede wszystkim, na globalnych rynkach finansowych generalnie dominowali pesymiści za sprawą obaw o drugą falę pandemii Covid-19. W ostatnich dniach uwagę przyciągnęła sytuacja w Chinach, gdzie zauważono nowe ognisko pandemii w Pekinie. To przywołuje wspomnienia z lutego, czyli czasu, kiedy koronawirus był wciąż lokalnym problemem Chin, ale szybko się to zaczęło zmieniać, a wprowadzone ograniczenia w transporcie i podróżowaniu doprowadziły do dynamicznego spadku popytu na paliwa. Inwestorzy na rynku ropy naftowej zaczęli więc obawiać się powtórki z sytuacji i ponownego spadku zapotrzebowania na ropę na świecie.
Poza tym, dane makro z Chin były słabsze od oczekiwań, co negatywnie wpłynęło na oczekiwania popytu na ropę naftową z tego kraju.
Jednak w późniejszych godzinach zmianę nastrojów na rynku ropy naftowej wywołał minister energii Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Powiedział on, że kraje OPEC+, które dotychczas słabo wywiązywały się ze swoich zobowiązań w ramach porozumienia naftowego, zgodziły się na cięcia produkcji i dopasowanie wydobycia do limitów. Dodatkowo, minister ocenił, że dostrzega wzrost popytu na ropę naftową na świecie.
We wtorek rano nastroje na rynku ropy naftowej są wyważone, a cena surowca porusza się w okolicach poniedziałkowego zamknięcia. Nastroje na szerokim rynku finansowym pozostaną istotne dla kształtowania się cen ropy, ale warto także zwrócić uwagę na raporty dotyczące zapasów paliw w USA.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI