W środę rano za uncję złota trzeba było zapłacić nawet 2482 dolary (USD). To o ponad 30 USD więcej niż 20 maja br., gdy jego cena ustanowiła dotychczasowy rekord. Biorąc pod uwagę historyczne zależności z cenami innych aktywów, już od dłuższego czasu kruszec jest przewartościowany. A mimo to trudno znaleźć dzisiaj analityka, który sądziłby, że złoto ma złe rokowania.
Wrześniowa obniżka stóp w USA nieomal przesądzona
Od początku roku złoto podrożało już o 20 proc., najbardziej w okresie od lutego do kwietnia. Od tamtego czasu jego cena jest dość stabilna, choć w maju przejściowo wspięła się na nowy rekord. Ostatnia fala zwyżek, trwająca mniej więcej od trzech tygodni, wyrwała złoto z tego bocznego dryfu. Kruszec jest o ponad 5 proc. droższy niż trzy miesiące temu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ostatni wystrzał notowań złota powyżej 2400 USD za uncję to skutek niższych od oczekiwań odczytów inflacji CPI w USA - mówi money.pl Tomasz Niewiński, analityk rynku surowców z PKO BP. Odnosi się do danych z minionego czwartku, wedle których inflacja w USA w czerwcu wyhamowała do 3 proc. z 3,3 proc. w maju, zamiast do 3,1 proc., jak oczekiwali na ogół ekonomiści. Jeszcze większą niespodzianką był spadek wskaźnika CPI o 0,1 proc. miesiąc do miesiąca.
W poniedziałek przewodniczący Rezerwy Federalnej Jerome Powell powiedział, że ostatnie trzy odczyty inflacyjne zwiększają przekonanie Rezerwy Federalnej o trwałym powrocie inflacji do celu.
- Po tych danych i wystąpieniu Powella nasiliły się oczekiwania na obniżkę stóp procentowych przez Fed. Prawdopodobieństwo tego, że Fed zdecyduje się na to na posiedzeniu we wrześniu, rynek ocenia dziś na 98 proc. w porównaniu do nieco ponad 70 proc. jeszcze tydzień temu - tłumaczy analityk. - Ponadto rentowności obligacji skarbowych USA mocno się obniżyły, do poziomów z marca - dodaje.
Zmalały też realne stopy procentowe, np. rentowność 10-letnich obligacji skarbowych indeksowanych inflacją. Ta w lipcu znalazła się poniżej 2 proc. - Obniżka stóp procentowych może pchnąć realne stopy procentowe jeszcze bardziej w dół. A to jest koszt alternatywny dla nieoprocentowanych aktywów, takich jak złoto - przekonuje Niewiński. To jeden z powodów tego, że większość analityków widzi perspektywy kruszcu w świetlanych barwach.
Złoto lubi łagodniejszą politykę pieniężną
Jak duży jest potencjał wzrostu ceny żółtego metalu? Jedną z najbardziej optymistycznych prognoz sformułowali niedawno analitycy amerykańskiego banku Citi. Według nich w II połowie 2025 r. złoto może kosztować od 2800 do 3000 USD za uncję, czyli nawet o 20 proc. więcej niż dziś. Ich zdaniem byłoby to spójne z zachowaniem złota i innych metali szlachetnych w poprzednich cyklach łagodzenia polityki pieniężnej. Zwykle sześć miesięcy po pierwszej obniżce stóp metale szlachetne były droższe o 13 proc.
Analitycy z francuskiego banku Societe Generale już od wiosny utrzymują prognozę, wedle której na koniec 2024 r. złoto może kosztować 2750-2770 USD za uncję. Podobne są oczekiwania ekspertów amerykańskiego z Goldman Sachsa.
Nieco ostrożniejsi są analitycy z innego amerykańskiego banku, J.P. Morgan. - Kierunek podróży w najbliższych kwartałach będzie wciąż ten sam - w górę. Przewidujemy, że w IV kwartale cena złota będzie wynosiła średnio 2500 USD za uncję, a w 202 średnio 2600 USD. Dostrzegamy ryzyko, że te cele zostaną osiągnięte wcześniej - pisał w niedawnej analizie Gregory Shearer, główny strateg rynku metali bazowych i szlachetnych w J.P. Morgan.
W stosunku do obligacji, złoto jest przewartościowane
Historycznie rzecz biorąc, wahania realnych stóp procentowych rzeczywiście były jedną z głównych sił kształtujących notowania złota. Im są bowiem wyższe, tym mniej inwestorom opłaca się utrzymywanie złota, które nie przynosi żadnych odsetek. Ale w ostatnich kilku latach ta zależność mocno się rozluźniła. Cykl zacieśniania polityki pieniężnej, który w głównych gospodarkach rozpoczął się w 2022 r., doprowadził do wzrostu realnych stóp procentowych, co tylko chwilowo odstraszyło inwestorów od złota. Już w IV kwartale tamtego roku cena kruszcu ruszyła ostro w górę, a w 2023 r. metal podrożał o ponad 13 proc.
Właśnie to nietypowe zachowanie złota sprawia, że jego cena odchyliła się od tej, jakiej można byłoby oczekiwać przy dzisiejszym poziomie realnych stóp procentowych. Stąd oceny części analityków, że kruszec jest przewartościowany o kilka, a nawet kilkanaście procent. To przemawia za stabilizacją jego cen przynajmniej w krótkim terminie, nawet jeśli realne stopy będą malały. Takie są np. oczekiwania cytowanego we wtorek przez agencję Reutera Nitesha Shaha, stratega rynku surowców z WisdomTree. Według niego trend boczny utrzyma się do końca III kwartału, a dopiero potem notowania złota ruszą w górę.
Z drugiej strony, jeśli zestawić cenę złota z notowaniami akcji, kruszec wydaje się mocno niedowartościowany. Akcje drożeją, gdy inwestorzy wykazują duży apetyt na ryzyko, czyli duży optymizm. W takich okolicznościach złoto, uchodzące za bezpieczną przystań dla kapitału w czasie rynkowych zawirowań, zwykle radzi sobie słabo. Ale znów, w ostatnich latach trudno dopatrzyć się tej prawidłowości. Główny indeks amerykańskiej giełdy, S&P 500, ma za sobą dwa lata spektakularnych zwyżek, które nie przeszkodziły jednak hossie na rynku metali szlachetnych. W ostatnich dniach notowania akcji i złota również idą w górę w tandemie.
Biorąc pod uwagę te zaburzenia historycznych relacji cen złota i innych aktywów, zgodność analityków co do tego, że kruszec powinien dalej drożej, może zaskakiwać. Wyjaśnienia tego stanu rzeczy można się doszukiwać w przyczynach tego, dlaczego te relacje osłabły.
Niepewność to klucz to zrozumienia notowań złota
Cena złota oderwała się od realnych stóp procentowych wkrótce po tym, jak kraje Zachodu nałożyły sankcje na Rosję za jej atak na Ukrainę. Wśród tych sankcji było m.in. zamrożenie tej części rosyjskich rezerw walutowych, która przetrzymywana była w obligacjach USA. To wpłynęło na decyzje innych banków centralnych, szczególnie z gospodarek rozwijających się, co do alokacji rezerw walutowych.
Skutkiem był potężny wzrost popytu banków centralnych na złoto. W 2023 r. instytucje monitorowane przez Światową Radę Złota (WGC) dokupiły 1037 ton kruszcu, więcej niż kiedykolwiek wcześniej pomijając 2022 r. Wtedy banki centralne dołożyły do swoich rezerw 1037 ton złota, najwięcej w historii.
Złoto dokupują przede wszystkim banki centralne państw, które nie mają dobrych stosunków z USA i innymi krajami Zachodu. Ale inne, w tym Narodowy Bank Polski, również zwiększają swoje zasoby złota. To reakcja na niepewną i napiętą sytuację geopolityczną. Podobnie myśli wielu innych inwestorów.
Analitycy, którzy oczekują dalszych zwyżek cen kruszcu, wskazują często, że ta niepewność będzie się utrzymywała co najmniej do wyborów prezydenckich w USA, które są zaplanowane na listopad, ale nie jest wykluczone, że jeszcze dłużej. Donald Trump, który jest obecnie faworytem w wyścigu do Białego Domu, zapowiada m.in. powszechne podwyższenie ceł na import do USA, co będzie prowadziło do napiętych stosunków Waszyngtonu nawet z sojusznikami. Dodatkowo niejasne jest to, w jakim stopniu administracja Trumpa angażowałaby się w obronę Ukrainy.
- Nawarstwienie strukturalnych czynników windujących ceny realnych aktywów, takich jak złoto - w tym obawy o deficyt budżetowy w USA, dywersyfikacja aktywów przez banki centralne, zabezpieczanie portfeli przed inflacją oraz zamglony krajobraz geopolityczny - wyniosło ceny kruszcu do nowych rekordów pomimo umocnienia dolara i relatywnie wysokich rentowności obligacji USA. Wiele z tych czynników utrzyma się niezależnie od wyniku listopadowych wyborów - oceniała w niedawnym raporcie Natasha Kaneva, główna strateg rynku surowców w J.P. Morgan.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl