W obecnej sytuacji trudno powiedzieć o jakiejkolwiek przewadze byków czy niedźwiedzi na rynku ropy naftowej. Obie strony rynku znajdują uzasadnienie dla swoich działań. W przypadku strony popytowej, jest nim polityka cięć produkcji ropy naftowej przez państwa kartelu OPEC, a także sankcje narzucone na Wenezuelę i Iran przez Stany Zjednoczone.
Z kolei strona podażowa zwraca uwagę na rosnącą produkcję ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych, która według prognoz, będzie rosnąć dalej. Już obecnie przekracza ona 12 mln baryłek dziennie, czyli przekracza produkcję ropy w Rosji i Arabii Saudyjskiej. Co prawda wzrost liczby punktów wydobycia ropy w USA w ostatnich tygodniach wyhamował, jednak nie wiadomo, czy jest to zjawisko, które utrzyma się na dłużej.
Niedźwiedziom na rynku ropy naftowej sprzyjały dane pokazujące wzrost zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych, który w poprzednim tygodniu był o wiele większy niż oczekiwano. W ubiegłym tygodniu zapasy ropy w USA wzrosły o 7,1 mln baryłek, natomiast na rynku spodziewano się wzrostu o 400 tysięcy baryłek. Warto jednak zauważyć, że jednocześnie mocno spadły zapasy benzyny i destylatów, co równoważyło negatywny efekt wzrostu zapasów ropy.
Środowa sesja zakończyła się dla cen amerykańskiej ropy naftowej neutralnie, a dla cen ropy Brent nawet na plusie. Ten fakt pokazał siłę strony popytowej: to, że jest ona w stanie odeprzeć gorsze dane i presję strony podażowej. Jednak na razie wystarczy to tylko do utrzymania stabilnych cen i nie oznacza to jeszcze, że notowania ropy naftowej będą miały siłę, aby powrócić do wzrostów.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI