Po długiej serii spadków i osiągnięciu dwuletnich minimów w okolicach poziomu 2055, indeks WIG20 odbił wreszcie na północ. Trudno jednak o powody do nadmiernego optymizmu, gdyż ruch ten odbył się przy relatywnie niskich obrotach rzędu 600 milionów złotych, czyli niemal jedną czwartą mniejszych niż w czasie piątkowej, ,,długo-weekendowej" sesji, podczas której zdecydowanie dominowała podaż.
Na chwilę obecną wczorajszy wzrost indeksu o 1,85% można traktować jedynie jako próbę odreagowania i opóźnioną reakcję na wzrosty na rynkach zagranicznych. W ubiegły czwartek bowiem, kiedy na warszawskim parkiecie nie było sesji, indeks Dax, FTSE100, S&P500 ,,leczyły rany" po wcześniejszych stratach. W piątek ruch ten był kontynuowany, jednak inwestorzy zagraniczni nie dali szansy polskiej giełdzie, przenosząc kapitał na zachód.
Kolejne dni powinny przebiegać pod dyktando tychże rynków, w dalszym ciągu bowiem kluczową rolę odgrywają globalne nastroje, na które wpływ mają głównie czynniki związane z wojnami handlowymi na linii USA-Chiny. To właśnie ten czynnik w ostatnim czasie za sprawą agresywnej retoryki Donalda Trumpa i eskalacji konfliktu ciągnął rynki w dół, a obecnie, za sprawą złagodzenia podejścia strony amerykańskiej, tchnął na rynki powiew optymizmu. Według amerykańskiego prezydenta negocjacje ze stroną chińską mają się dobrze, a kluczowa kwestia wprowadzenia restrykcji wobec największego producenta urządzeń telekomunikacyjnych, spółki Huawei, została odroczona w czasie. Wczoraj mijał bowiem 90-dniowy termin, który pierwotnie rząd Stanów Zjednoczonych wyznaczył jako graniczną datę zakończenia współpracy z chińskim gigantem, a krążące od kilku dni plotki o przedłużeniu tego okresu o kolejne 90 dni potwierdziły się. Można więc podejrzewać, że jest to kolejna polityczna zagrywka, mająca dać przewagę Amerykanom w dalszych
negocjacjach. Historia pokazuje jednak, że Donalda Trump potrafi zmienić nastroje z dnia na dzień, dlatego nie można wykluczyć, że tykająca bomba wybuchnie wkrótce ponownie.
W tym tygodniu ważnym tematem zastępczym będzie sympozjum bankierów centralnych w Jackson Hole, podczas którego mogą zostać przedstawione szczegóły dotyczące przyszłości polityki monetarnej USA. Apetyt na dalsze obniżki stóp procentowych jest obecnie bardzo wysoki, co dodatkowo wspomaga rynek akcji. Podobnie wygląda z resztą sytuacja na Starym Kontynencie- słabe dane wskazujące na coraz większą stagnację w europejskiej gospodarce zwiększają oczekiwania względem radykalnych kroków ze strony EBC i napływu gotówki na rynek.
Inwestorzy przeprowadzający transakcje na platformie transakcyjnej CMC Markets są obecnie umiarkowanie sceptyczni względem możliwości kontynuacji wzrostów w krótkim terminie - na kontraktach CFD na indeks S&P500 pozycje krótkie stanowią 57% wartości, a na indeksie DAX 51%. Wyjątkowo dobrze na ich tle wypadają terminowe kontrakty CFD na WIG20 - aż 74% wartości stanowią pozycje długie, nastawione na kontynuację wczorajszych wzrostów. Wydaje się więc, że w ocenie większości wspomniany wcześniej dołek stanowi obecnie na tyle silne wsparcie, że rynkowe ,,niedźwiedzie" nie będą próbowały go ponownie sforsować.
Dzisiejsze kalendarium makroekonomiczne nie będzie istotnym drogowskazem dla inwestorów, brak w nim bowiem jakichkolwiek ważnych publikacji. Dopiero koniec tygodnia przyniesie serię danych dotyczących PMI dla usług i przemysłu w poszczególnych krajach Europy, jednak wówczas rynek będzie już raczej żył tematem Jackson Hole.
Maciej Leściorz, dyrektor ds. sprzedaży i edukacji, CMC Markets