Analitycy banku inwestycyjnego podkreślili, że wydarzenia w Izraelu nie wpływają bezpośrednio na światowe zdolności wydobywcze. Jednak w wyniku działań Hamasu nie znikną główne czynniki presji na wzrost cen. Goldman Sachs wskazał na dwa potencjalne skutki ataków, które mogą wpłynąć na przyszłe zapotrzebowanie na ropę.
Ceny ropy w górę?
Pierwszym ma być utrzymanie przez Arabię Saudyjską ograniczenia wydobycia ropy w przyszłym roku. Kraj ten już wcześniej ogłosił ograniczenie wydobycia z 10 do 9 mln baryłek dziennie do końca 2023 r.
Goldman Sachs spodziewa się, że po wydarzeniach w Izraelu zmniejszają się szanse na scenariusz szybszego odchodzenia od ograniczeń. Według ich prognoz wydobycie ma rosnąć stopniowo do 10 mln na początku 2025 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drugim czynnikiem jest produkcja ropy w Iranie. Analitycy banku spodziewają się stopniowego spowolnienia wzrostu irańskiego wydobycia. Eksperci szacują, że każde 100 tys. baryłek dziennie poniżej wcześniej zakładanych poziomów przełoży się na koniec 2024 r. na wzrost ceny baryłki Brent o 1 dolar.
PIE przedstawia podobną prognozę
Podobne zdanie wyraził doradca w zespole klimatu i energii Polskiego Instytutu Ekonomicznego Maciej Miniszewski. Wskazał on zarazem, że konflikty izraelsko-palestyńskie w tym stuleciu nie miały istotnego znaczenia dla rynków.
Izrael i kraje sąsiednie nie są dużymi producentami ropy naftowej, w związku z czym krótkoterminowe ryzyko dla podaży ropy naftowej jest ograniczone – wskazał ekspert PIE.
Jak jednak zaznaczył, eskalacja może wpłynąć m.in. na destabilizację Bliskiego Wschodu, który jest regionem istotnym dla globalnej podaży surowca. Również zwrócił uwagę na Iran, który w ostatnim czasie stopniowo zwiększał produkcję o ok. 0,5 mln baryłek dziennie do 3 mln baryłek w związku ze słabszym egzekwowaniem amerykańskich sankcji. Dzięki temu obniżała się cena na globalnych rynkach i niwelowała problemy z zaspokojeniem zapotrzebowania świata na ropę.
Według doniesień "The Wall Street Journal" Iran mógł być jednak zamieszany w atak Hamasu, co by oznaczało powrót do zaostrzonych sankcji USA i zmniejszenie podaży na rynku ropy – ocenił Maciej Miniszewki.
Wskazał też na te same dwa ryzyka dla cen ropy naftowej. Jednym z nich jest zaangażowanie Iranu, co doprowadzi do ograniczenia eksportu surowca tego państwa. Drugim natomiast jest mniejsza szansa na normalizację stosunków saudyjsko-izraelskich, co może opóźnić decyzję Arabii Saudyjskiej o wycofaniu się z przedłużonych cięć wydobycia ropy naftowej.
Ostatnia prognoza okazała się nietrafiona
Przypomnijmy, że analitycy już pod koniec września spodziewali się skoku cen ropy do 100 dolarów za baryłkę. Miało to być następstwem danych o zapasach ropy w USA, które skurczyły się o 2,169 mln baryłek. Było to znacznie powyżej prognoz, które zakładały, że zmniejszą się one o ok. 600 tys.
Jednak trend odwróciły dwie informacje. Pierwszą z nich były dane o zapasach benzyny w USA, które wzrosły o 6,5 mln baryłek. Analitycy spodziewali się dużo gorszych danych na poziomie 200 tys. baryłek.
Druga pozytywna wypłynęła natomiast z Kremla. Dziennik "Kommiersant" zasugerował, że w niedługim czasie Moskwa może wycofać się z zakazu eksportu diesla.
Wojna w Izraelu
W sobotni poranek na Izrael rozpoczął się atak muzułmańskiego Hamasu. Bojownicy przeniknęli do wielu miast na południu kraju. Izrael został również zaatakowany tysiącami rakiet. W niedzielę po południu izraelskie wojsko poinformowało, że przeprowadza zmasowane ataki lotnicze na cele w Autonomii Palestyńskiej, gdzie ukrywać się mają bojownicy Hamasu. W nocy z niedzieli na poniedziałek wojsko izraelskie poinformowało, że nadal prowadzi naloty powietrzne w Strefie Gazy.
Liczba ofiar śmiertelnych rozpoczętego w sobotę ataku palestyńskiego Hamasu w Izraelu przekroczyła już 700. Ranne są 2382 osoby. Wśród Palestyńczyków zginęły 493 osoby, a ponad 2750 doznało obrażeń – przekazały w poniedziałek resorty zdrowia obu stron.
Ropa Brent natomiast w poniedziałek drożała o niemal 8 proc. do ceny nieco powyżej 88 dolarów za baryłkę.