Polacy się bogacą. Mamy coraz więcej oszczędności, które głównie trzymamy na koncie w banku. Z czasem do tych pieniędzy dopisywane są odsetki, ale są one raczej symboliczne. Ostatnie dane NBP pokazują, że średnie oprocentowanie depozytów (rachunków i lokat) jest na poziomie 0,03-0,3 proc.
Jeśli dodamy do tego fakt, że ceny rosną w tempie niemal 7 proc. w skali roku, trzymanie pieniędzy w banku okazuje się właściwie nieopłacalne, bo realnie cały czas tracą na wartości.
Nie jest to jednak sytuacja bez wyjścia. Jest sposób, by wykorzystać okres najwyższej inflacji od 20 lat i przekuć to w zyski. Wystarczy uzależnić oprocentowanie (odsetki) od inflacji.
Obligacje skarbowe
Korzysta z takiej opcji całkiem wielu ludzi, których można też nazwać obligatariuszami. Zamiast oddawać pieniądze na konto do banku, przekazują (pożyczają) je państwu, które w zamian całkiem hojnie płaci. Haczyk? Trzeba zamrozić pieniądze na dłuższy czas (co najmniej 4 lata) i przetrwać pierwszy rok oszczędzania.
Każdego miesiąca na obligacje skarbowe indeksowane inflacją klienci detaliczni wpłacają około 1,5 mld zł. Co mają w zamian? Aktualnie w przypadku 4-letnich obligacji mogą liczyć na oprocentowanie w wysokości określonej przez wzór: inflacja + 0,75 proc. Wyjątkiem jest pierwszy rok oszczędzania, gdzie jest stała stawka niezależna od inflacji i wynosi 1,3 proc.
Jest też np. opcja obligacji 10-letnich, gdzie są te same zasady, ale z odpowiednio wyższymi stawkami. To 1,7 proc. w pierwszym roku oszczędzania, a w kolejnych oprocentowanie wynosi: inflacja + 1 proc.
Wizja oprocentowania na poziomie 7-8 proc. w skali roku musi być kusząca. Bezpieczeństwo pieniędzy gwarantuje Skarb Państwa, a minimalna kwota, jaką można ulokować, to tylko 100 zł.
Obligacje korporacyjne. Banki mogą płacić więcej
Za pomocą obligacji pieniądze pożycza nie tylko państwo, ale też firmy. Co ciekawe, wśród nich są też banki, które nie są chętne, żeby dać nawet 1 proc. na lokacie, ale w obligacjach płacą odsetki w wysokości wielokrotnie wyższej.
- Zamiast inflacji, w obligacjach korporacyjnych stosowany jest jednak inny wskaźnik. To stawka WIBOR - wskazuje w rozmowie z money.pl Michał Sadrak, ekspert portalu obligacje.pl.
WIBOR to stawka oprocentowania ustalana na rynku międzybankowym. Ta sama, od której zależą np. raty kredytów hipotecznych i która wynika głównie ze stóp procentowych ustalanych przez Radę Polityki Pieniężnej (RPP). W związku z podjętymi przez radę działaniami w kierunku powstrzymania szalejącej inflacji, stopy i WIBOR idą w górę. A to zwiększa atrakcyjność obligacji.
Np. Alior Bank wypuścił w przeszłości obligacje, za które płaci teraz odsetki w wysokości około 3 proc., powiększonych o WIBOR6M. Aktualnie wychodzi to w sumie około 5 proc. w skali roku. O takim oprocentowaniu lokat klienci Alior Banku mogą tylko pomarzyć.
Bank Millennium przy obecnych stawkach WIBOR płaci około 4,3 proc., Pekao 3,5 proc., a Getin Noble Bank Leszka Czarneckiego nawet 7 proc. A do tego dochodzi masa innych spółek. Od tych kontrolowanych przez państwo, po małe, średnie i duże firmy prywatne.
Wszystkie wraz ze wzrostem inflacji i stóp procentowych będą dawać zarabiać coraz więcej. Odsetki mogłyby spaść tylko wtedy, gdyby RPP wróciła na ścieżkę obniżek. Jednak nie jest to w tej chwili realny scenariusz.
Duży wybór obligacji. Trzeba uważać
- W tej chwili na rynku giełdowym cztery emisje obligacji na pięć są uzależnione od WIBOR. Wartościowo odpowiadają za 96 proc. całego rynku - wylicza Sadrak i przyznaje, że to dla posiadaczy obligacji bardzo dobra informacja.
Podkreśla, że sam sposób ustalania oprocentowania opartego o stawkę WIBOR nie oznacza, że takie obligacje są np. bardziej ryzykowane od tych, gdzie przez cały czas jest to samo oprocentowanie stałe.
- Wynika to z faktu, że sami inwestorzy chcą akurat zmiennego oprocentowania. A że często są to duzi gracze, instytucje z kapitałem, to na ciągle stosunkowo mało rozwiniętym polskim rynku mogą dyktować warunki - tłumaczy ekspert.
O skali ryzyka takiej inwestycji w obligacje bardziej świadczy wielkość oprocentowania. Lepiej więc ostrożnie podchodzić do ofert powyżej 5,5-6 proc. + WIBOR. Może się okazać, że taka firma w przyszłości przestanie być wypłacalna i nie tylko nie zapłaci odsetek, ale też nie zwróci ulokowanych na starcie pieniędzy.
- Przyjmuje się, że barierą może być 3,5-4 proc. + WIBOR. Na ogół firmy z taką ofertą mają dość stabilną sytuację - wskazuje Michał Sadrak.
Jednocześnie podkreśla, że obligacje korporacyjne to nie to samo, co obligacje skarbowe gwarantowane przez państwo i zawsze należy dobrze rozeznać się w sytuacji konkretnej firmy, której obligacje chcemy kupić.
Tak, żeby nie powtórzyła się głośna historia obligacji GetBack. Windykator kilka lat temu zostawił na lodzie inwestorów, którzy stracili w sumie kilka miliardów złotych.