W marcu PKN Orlen pochwalił się "historyczną umową" z firmą Exxon Mobil na dostawę miliona ton ropy naftowej z USA. Jak podkreślał prezes Daniel Obajtek, to pierwszy kontrakt terminowy tego typu w historii.
O kwestii dostaw ropy z różnych krajów, ich właściwościach, kosztach przerobu czy wpływie surowca na ostateczne ceny na stacjach paliw chcieliśmy porozmawiać z przedstawicielami Orlenu, ale spółka odmówiła komentarza, wskazując, że prowadzi negocjacje z różnymi dostawcami i nie chce zdradzać szczegółów kontraktów.
O komentarz do samej transakcji Orlenu poprosiliśmy więc eksperta rynku paliw. Krzysztof Romaniuk z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN) przyznaje w rozmowie z money.pl, że to kontrakt, który daje pewną stabilizację dostaw w najbliższym czasie. Zauważa jednak, że przy przerobie krajowym ropy na poziomie około 26 mln ton nie jest to przełom.
Warto też dodać, że to nie będą pierwsze dostawy ropy z USA do Polski. O wielkim tankowcu z ropą, który wpływał do portu w Gdańsku, pisaliśmy choćby w 2017 roku. Dziesiątki tysięcy ton amerykańskiej ropy trafiły też w 2019 roku do rafinerii Orlenu w Czechach i na Litwie.
Co jest nowego w kontrakcie z Exxon Mobil? Pierwszy raz mamy do czynienia z kontraktem w ramach większej umowy - kontraktu terminowego.
Niektórzy mogą się zastanawiać, po co Orlenowi ropa z USA, skoro bliżej jest ropa rosyjska, którą jest łatwiej transportować i kosztuje mniej. Prezes Obajtek nie kryje, że chodzi m.in. o zróżnicowanie źródeł dostaw i coraz większe uniezależnienie od Rosji.
- Trzeba przyznać, że Orlen i Lotos systematycznie dywersyfikują źródła. Jeszcze w okolicach 2015 roku dostawy ropy z Rosji stanowiły około 90 proc. zaopatrzenia polskich rafinerii. W 2020 roku ten udział spadł do około 70 proc. To jest zasadnicza różnica - wskazuje Krzysztof Romaniuk, dyrektor ds. analiz rynku paliw POPiHN.
Tłumaczy, że amerykańska odmiana typu WTI to lekka ropa o dużej zawartości frakcji do produkcji np. benzyny i oleju napędowego. Ma inne właściwości chemiczne niż przerabiany najczęściej rosyjski typ Ural, ale Orlen nie będzie musiał dostosowywać specjalnie swoich instalacji. Wystarczy, że w pewnych proporcjach zmiesza ją z Uralem.
- W efekcie Orlen, mieszając amerykańską ropę z rosyjską, będzie w stanie np. wyprodukować więcej benzyny kosztem chociażby ciężkiego oleju opałowego, na który zapotrzebowanie jest małe - wskazuje ekspert.
Z perspektywy kierowców i klientów Orlenu nasuwa się pytanie, czy kontrakt z Amerykanami może w jakiś sposób wpłynąć na ceny na stacjach? Odpowiedź jest prosta: nie.
- Ewentualnie Orlen może odczuć jakiś efekt na swoich marżach produkcyjnych. Mogą się troszkę poprawić - ocenia Romaniuk.
Skąd trafia ropa do Polski?
Zakontraktowane dostawy na milion ton ropy wypadają blado przy 18 mln ton, jakie w 2020 roku trafiły do naszego kraju z Rosji. To ropa, której główną zaletą jest fakt, że jest stosunkowo tania i to pod nią - jeszcze za czasów Petrochemii Płock (przekształciła się w PKN Orlen) - była ustawiana cała produkcja, głównie oleju napędowego.
Do polskich rafinerii Orlenu i Lotosu surowiec trafia bezpośrednio rurociągiem, co jest znacznie tańsze niż np. w przypadku transportu morskiego.
Druga najpopularniejsza w Polsce odmiana surowca to ropa arabska, której w 2020 roku trafiło do nas blisko 4 mln ton. Pochodziła głównie z Arabii Saudyjskiej.
Punktem odniesienia w Europie dla określania cen ropy jest odmiana o nazwie Brent. To mieszanka kilku rodzajów surowca wydobywanego na Morzu Północnym. Jednak akwen ten nie jest w naszym kraju istotnym źródłem dostaw. W ubiegłym roku można je szacować na zaledwie 120 tys. ton.
Jak wskazuje Krzysztof Romaniuk, źródeł dostaw ropy i rodzajów jest znacznie więcej, ale względy techniczne rafinerii (czyli przystosowanie instalacji) w Polsce sprawiają, że interesuje nas tylko surowiec jak najbardziej zbliżony do rosyjskiego Urala. Dostosowanie produkcji do zupełnie innego rodzaju ropy niosłoby ogromne koszty, które finalnie oznaczałyby jeszcze droższe tankowanie.
Różnice w cenach ropy i wpływ na koszt tankowania
Na rynku jest wiele rodzajów ropy i każda ma nieco inną cenę. Przykładowo rosyjski Ural 26 marca był wyceniany na giełdzie na 60,89 dolarów za baryłkę. Amerykańska ropa WTI kosztowała w tym samym czasie prawie 61 dolarów, a Brent 64,50 dolarów. Z czego wynikają różnice?
- To kwestia m.in. składu chemicznego ropy, a od tego zależy rodzaj możliwych do wytworzenia paliw, ich jakość i ilość. Co do zasady droższe są lekkie rodzaje ropy, z których da się wyprodukować więcej bardziej opłacalnych paliw - wskazuje ekspert POPiHN.
- Druga kwestia to logistyka dotycząca dostaw ropy bezpośrednio do rafinerii, a także koszty samego wydobycia. Najtańsze jest w krajach arabskich, rzędu 15-20 dolarów za baryłkę. Z kolei koszt wydobycia w Rosji można szacować na około 30-40 dolarów. Jest on więc bardzo istotny - podkreśla.
Bardziej skomplikowane jest określenie kosztu wydobycia ropy w USA. Jeśli to ropa wydobywana na lądzie, może być porównywalny z krajami arabskimi. Ale już np. odwierty głębokowodne w Zatoce Meksykańskiej to wydatek rzędu 60-80 dolarów za baryłkę, a czasem nawet więcej.
Do tego dochodzi ropa łupkowa z USA, która zrewolucjonizowała rynek. Początkowo koszty wydobycia były w granicach 60 dolarów. Wraz z postępem technologicznym ta wartość spadła i szacuje się, że teraz może to być około 40 dolarów.
Polska ropa i łupki
Kilka lat temu głośno było o polskiej ropie z łupków. Jednak z marzeń o "czarnym złocie" nic nie zostało.
- Ta ropa na terenie Polski występuje, ale jest w zupełnie innych pokładach geologicznych niż w USA. Dotarcie do niej i sama eksploatacja są znacznie droższe, praktycznie nieopłacalne - przyznaje Krzysztof Romaniuk.
Warto jednak pamiętać, że polskie spółki poszukują ropy i ją wydobywają w tradycyjnej postaci. Są to jednak stosunkowo niewielkie ilości.
- Złoża lądowe i morskie na Bałtyku są wykorzystywane i surowiec w większości trafia do polskich rafinerii. Co ciekawe, w niewielkich ilościach jest też eksportowany, głównie do Niemiec - zauważa ekspert.
Udział polskiej ropy w przerobie naszych rafinerii to około 4 proc. Eksperci wskazują, że jest dobra jakościowo, zbliżona w pewnym stopniu do Brenta. To ropa lekka i słodka, posiadająca najlepsze frakcje do produkcji benzyny i oleju napędowego.