W tym samym czasie notowania EUR/PLN idą w górę o 1,3 gr do 4,5875 zł i zbliżają się do lokalnych maksimów z końca września, gdy pierwotnie wybuchł strach przed drugą falą pandemii, co wywindowało wówczas euro na półroczne maksima.
Amerykański dolar również drożeje o 1,3 gr w relacji do złotego i trzeba za niego zapłacić 3,90 zł . W dalszym ciągu znajduje się on jednak około 4 gr poniżej maksimów sprzed 3 tygodni i aż o prawie 41 gr niżej niż w szczycie marcowej paniki.
Rosnąca liczba osób zarażonych koronawirusem w Polsce, co już niebawem może oznaczać wprowadzenie lockdownu na wzór tego obserwowanego wiosną (to już się dzieje w niektórych państwach europejskich), to najpoważniejsze w tej chwili ryzyko dla złotego i podstawowy argument przemawiający za jego dalszą przeceną.
W przypadku faktycznego wprowadzenia w Polsce zdecydowanych ograniczeń, na co również wskazują coraz większe problemy służby zdrowia i ogólny brak przygotowania władz do drugiej fali pandemii, trzeba się liczyć z możliwością ataku EUR/PLN na marcowe maksima, czyli z prawdopodobieństwem wzrostu notowań euro w okolicę 4,6350 zł, przy jednoczesnym powrocie notowań szwajcarskiego franka powyżej 4,35 zł, a dolara w okolicę 4,00 zł. Taki scenariusz jest realny do zrealizowania jeszcze przed 1 listopada. Dobrą wiadomością jest to, że prawdopodobnie to byłby już kres wyprzedaży polskiej waluty.
W kolejnych godzinach dzisiejszych notowań złoty będzie pozostawał pod presją sprzedających. Tego procesu nie wyhamują publikowane o godzinie 10:00, i prawdopodobnie umiarkowanie optymistyczne, dane o wrześniowej produkcji przemysłowej (prognoza: 3,8 proc. R/R) i inflacji producenckiej (prognoza: -1,4 proc. R/R). To bowiem już historia. Rynki finansowe natomiast boją się przyszłości. Dlatego też nie tylko dzisiejsze raport nie będą wsparciem dla złotego, ale takim wsparciem nie będą również kolejne dane z polskiej gospodarki publikowane w tym tygodniu. Niezmiennie natomiast rynek walutowy będzie reagował na statystyki zakażeń koronawirusem i związane z tym decyzje rządu.
Marcin Kiepas
analityk Tickmill