Zgodnie z planami ujawnionymi przez PKP Intercity nowe lokomotywy przewoźnik wykorzysta w połączeniach krajowych. Spotkać je będzie można na trasach do: Wrocławia, Poznania, Gdyni, Olsztyna, Szczecina, Krakowa, Katowic, Zielonej Góry i Białegostoku.
W tych trudnych popandemicznych czasach, kiedy na wschodzie toczy się wojna, a światowa gospodarka nie jest w najlepszej formie, niezwykle ważne są takie kontrakty – stwierdził minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
PKP Intercity kupuje lokomotywy za pół miliarda zł
W czwartek przedstawiciele PKP Intercity i Newag podpisali umowę w tej sprawie wycenianą na ponad 500 mln zł brutto. Lokomotywy Griffin, których ona dotyczy, to lokomotywy jednosystemowe o prędkości eksploatacyjnej 160 km/h. Ich budowa jest modułowa, a zasilane są z sieci trakcyjnej 3 kV DC.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PKP Intercity zapewnia, że bezpieczną eksploatację lokomotyw zapewni system ETCS poziomu L1 i L2. O bezpieczeństwo zadbają też systemy diagnostyki pokładowej, monitoringu wizyjnego i przeciwpożarowy. Lokomotywy będą miały również nadajniki GPS.
Wiceminister aktywów państwowych Maciej Małecki stwierdził, że zyski z tego typu transakcji "będą zauważalne dla wszystkich stron – kolejarzy, przemysłu i przede wszystkim pasażerów". Andrzej Olszewski z zarządu PKP SA z kolei dodał, że tego rodzaju zakupy świadczą o modernizacji i elektryfikacji polskiej sieci kolejowej.
Dwadzieścia nowych lokomotyw to możliwość uruchamiania dodatkowych połączeń i większa niezawodność pojazdów w różnych warunkach pogodowych – ocenił Jarosław Oniszczuk z zarządu PKP Intercity.
Kolejna tego typu transakcja
To kolejna transakcja między obydwiema spółkami. PKP Intercity dwa lata temu zakontraktowały od Newagu 30 lokomotyw elektrycznych, które rozwijają prędkość do 160 km/h. Wartość zakupu wyniosła wówczas 551,4 mln zł brutto.
Andrzej Adamczyk podkreślał, że PKP Intercity uzupełnia tabor poprzez zakupy u polskich firm. – PKP Intercity zainwestowało już 7,5 mld złotych, a 99 proc. tej kwoty trafi do polskich producentów – podkreślił.
O firmie Newag w ostatnich dniach było głośno natomiast z innych względów. Prezes spółki przyznał, że wprowadził czterodniowy tydzień pracy w firmie z przymusu. Brakowało zleceń, dlatego też nie było pracy dla zatrudnionych.
– Obecnie w Polsce nie ma żadnych nowych przetargów i ponieważ ta ograniczona podaż ma miejsce od kilkunastu miesięcy, to dla optymalizacji kosztów podjęliśmy decyzję o pracy co drugi tydzień przez cztery dni robocze. W takim wariancie będziemy działali do kwietnia, a pracownicy zgodzili się wykorzystywać w te dni urlop, dzięki czemu w pozostałych miesiącach roku wrócimy do pełnych mocy produkcyjnych – tłumaczył przed kilkoma dniami Zbigniew Konieczek.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.