Polska gospodarka goni zachodnią Europę, ale np. pod względem zarobków i zamożności ciągle jeszcze zostajemy wyraźnie z tyłu. Nasze oszczędności powoli rosną, ale w przypadku statystycznego Kowalskiego są na tyle skromne, że w obawie przed ich utratą wciąż bardzo ostrożnie podchodzimy do inwestowania.
Według danych Eurostatu średnia stopa oszczędności w naszym kraju w latach 2010-2018 wyniosła 2,3 proc. To oznacza, że tylko nieco ponad 2 proc. z dochodu rozporządzalnego (po opłaceniu podatków, zaliczek na podatek i składek na ubezpieczenia) przeznaczamy na oszczędności. Dla porównania statystyczny Niemiec odkłada niemal co piąte euro (20 proc.).
Polska ma jedną z najniższych średnich w Unii Europejskiej, gdzie stopa oszczędności jest na poziomie około 10 proc.
Okazuje się też, że podejście Polaków do inwestowania jest zupełnie inne niż np. Niemców, Francuzów czy Brytyjczyków. Jesteśmy bardzo zachowawczy. Bardziej odważni od nas są też nasi południowi sąsiedzi, Czesi. Tak wynika z raportu przedstawionego przez Izbę Zarządzających Funduszami i Aktywami (IZFiA).
Króluje gotówka
Polacy oszczędzają i inwestują przede wszystkim w sposób jak najbardziej bezpieczny. Na koniec 2019 roku mieliśmy w sumie 1 bln 563 mld zł oszczędności. Zdecydowaną większość tej sumy trzymaliśmy na rachunkach w bankach i SKOK-ach. Mowa o prawie 1,2 bln zł.
Wśród europejskich krajów jesteśmy na piątym miejscu, jeśli chodzi o przywiązanie do gotówki.
Co ciekawe, niemal z każdym kolejnym rokiem udział gotówki (razem z depozytami) rośnie. Tymczasem w funduszach trzymamy stale około 9 proc. oszczędności. Inwestycje w akcje stanowią zaś tylko 3-4 proc. wszystkich aktywów finansowych.
Jeśli już decydujemy się na lokowanie pieniędzy w funduszach inwestycyjnych, to zdecydowanie największa część idzie na tzw. strategie dłużne (obligacje, depozyty bankowe itp.). To wyróżnia nasz kraj na tle innych rynków na Starym Kontynencie.
Wolimy obligacje niż akcje
Szczególnie w oczy rzuca się dysproporcja pomiędzy udziałem inwestycji w akcje i w obligacje - zauważają eksperci IZFiA. Jak tłumaczą, w Polsce, jeśli ktoś decyduje się inwestować, to tylko 20 procent osób wybiera kupno akcji (reszta wybiera bezpieczniejsze rozwiązania). Tymczasem w Europie na akcje decyduje się średnio prawie 40 proc. inwestujących, a w krajach takich jak Niemcy czy Wielka Brytania - niemal połowa.
Ekonomiści z IZFiA dodają, że zachowawczo inwestuje się też w kilku innych krajach, gdzie ludzie mają oszczędności jeszcze mniejsze niż u nas. Mowa o Turcji, Słowacji, Rumunii czy Chorwacji.
Eksperci wskazują w raporcie, że tak duża dysproporcja pomiędzy inwestowaniem w akcje i w obligacje w Polsce to wypadkowa co najmniej kilku czynników. Po pierwsze, słabych na tle świata wyników polskiej giełdy. Po drugie, stosunkowo niskiej świadomości finansowej Polaków. Po trzecie, bolesnych doświadczeń inwestorów, którzy lokowali pieniądze w fundusze polskich akcji na szczycie hossy w 2006 i 2007 roku.
Czytaj więcej: Najbogatsi biznesmeni branży medycznej. Potrafili przekuć koronawirusa w pokaźne zyski
Do tego dochodzą też pojawiające się od czasu do czasu afery dotyczące produktów inwestycyjnych lub pseudo-inwestycyjnych. Zniechęcają choćby takie historie, jak ta dotycząca Amber Gold, obligacji GetBack czy różnego rodzaju polisolokat.
Co się bardziej opłaca?
Wyniki funduszy inwestycyjnych z ostatnich lat pokazują, że trudno jednoznacznie wskazać, która strategia inwestycyjna jest skuteczniejsza - czy bardziej opłaca się ryzykowne inwestowanie w akcje, czy lepiej kupować bezpieczne, choć niżej oprocentowane obligacje?
W 2019 roku górą byli ryzykanci. Kto dobrze ulokował pieniądze, mógł zarobić średnio 25 proc. Ale nie zawsze jest tak, że warto ryzykować z kupowaniem akcji. Rok wcześniej takie same decyzje inwestycyjne doprowadziłyby inwestora do sporych strat. Żeby się przed tym uchronić, bezpieczniej było wybrać fundusze kupujące m.in. polskie obligacje.
Zasada jest dość prosta. W czasach dobrej koniunktury i hossy na rynkach najkorzystniejsze jest bardziej ryzykowne podejście. W okresach kryzysowych, tak jak teraz, przed stratami uchronić mogą tylko najbezpieczniejsze opcje, choć oczywiście zyski będą też niewielkie. Cały problem sprowadza się do tego, by dobrze zidentyfikować warunki i dobrać do nich sposób inwestowania.
Po pierwszych pięciu miesiącach tego roku zdecydowana większość funduszy przynosi swoim klientom straty. Po kilkanaście procent na minusie są fundusze akcji rynków wschodzących (w tym polskich). Do 4 proc. można było zarobić dzięki m.in. obligacjom skarbowym. Hitem są za to fundusze lokujące środki w złocie, które od początku roku na światowych giełdach podrożało o około 15 proc.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie