Ciąg dalszy zamieszania w Grupie Azoty. Pisaliśmy już o tym, jak Rosjanie z Acronu (jeden z akcjonariuszy Azotów) znowu dali o sobie znać i to przy okazji jednej z największych inwestycji w polskim przemyśle, którą chcieli zablokować. Teraz okazuje się, że to nie tylko blokada inwestycji. Istnieje bowiem ryzyko, że ktoś będzie chciał przejąć pakiet blokujący jednego z największych polskich przedsiębiorstw chemicznych.
W piątek 22 listopada miał upłynąć okres zapisów na nowe akcje Zakładów Chemicznych Police. Dzięki nim firma miała pozyskać ponad 1 mld zł niezbędnych do sfinansowania inwestycji wartej blisko 5 mld zł. Jednak niemal w ostatniej chwili władze spółki zdecydowały o przesunięciu terminu zapisów do 9 grudnia.
- Ze względu na docierające do spółki informacje dotyczące przedłużających się procesów decyzyjnych po stronie jej głównych akcjonariuszy i wychodząc naprzeciw oczekiwaniom tych akcjonariuszy spółka podjęła decyzję o wydłużeniu okresu zapisów - komentuje decyzję Wojciech Wardacki, prezes Polic.
Podkreśla, że dłuższy okres zapisów pozwoli akcjonariuszom na zakończenie wszelkich wymaganych po ich stronie procesów formalnych, nie wpływając jednoczenie na harmonogram realizacji inwestycji w Policach. Przyznał, że proces poszukiwania finansowania powinien zakończyć się nie później niż z końcem stycznia 2020 roku.
Przesunięcie terminu na 9 grudnia nie może być przypadkowe. Dzień wcześniej mija bowiem czas, do którego rosyjski Acron może wnieść pozew sądowy przeciw Grupie Azoty, która chce kupić 66 proc. nowych akcji Polic i tym samym dorzucić grubo ponad 700 mln zł na sfinansowanie inwestycji.
Jednak to nie jedyny problem. Jak ustalił money.pl, na ostatnim walnym zgromadzeniu akcjonariuszy spółki jeden z posiadaczy akcji zadeklarował chęć zakupu 90 proc. wszystkich akcji nowej emisji. Co to oznacza? Że mógłby teoretycznie wrogo przejąć spółkę z Polic.
Czytaj więcej: Ostra reakcja Grupy Azoty po artykule money.pl. "Nie pozwolimy działać użytecznym idiotom"
O kogo chodzi? To radca prawny ze Śląska. Co ciekawe, ma tylko jedną akcję Grupy Azoty i Polic. A na ostatnim walnym głosował analogicznie jak Acron.
- Podejrzana postać. Ustnie zadeklarowała, że jest gotowa przejąć dodatkowe akcje, jeśli ktoś innych ich nie kupi - mówi nasz informator.
Kluczowe jest tu sformułowanie ustnie. Jeśli rzeczywiście chciałby przejąć akcje, musiałby wyłożyć około miliarda złotych. I zdeponować je.
- Wiadomo, że to nie byłyby jego pieniądze - dodaje źródło money.pl. Według niego tajemnicza postać chce wykorzystać fakt, że jest spore zamieszanie w związku z tworzeniem Ministerstwa Aktywów Państwowych. A poza Grupą Azoty nowe akcje przejąć będą musiały też inne spółki skarbu państwa (np. Agencja Rozwoju Przemysłu). I tu jest ryzyko.
- Jeśli ktoś przejmie 20 lub nawet 25 proc. akcji, to będzie mieć tzw. pakiet blokujący. Spółka nie będzie mogła zmienić statutu albo wypuścić nowych emisji - mówi nasz informator.
Od jednej akcji do kontroli nad spółką
W akcjonariacie Polic aż 95 proc. mają kontrolowane przez państwo instytucje: Grupa Azoty 66 proc., ARP 8,81 proc., Skarb Państwa 5,01 proc., a OFE PZU Złota Jesień 16,26 proc. Wśród akcjonariuszy ma być też Lotos z udziałem poniżej 1 proc.
- Kręgosłup decyzyjny w rządzie nie jest złamany. Przy sprawie pracują służby - odpowiada nasz informator w rządzie. Jak dodaje, wydłużenie czasu zapisów na akcje ma związek tylko i wyłącznie z dodatkowymi formalnościami. Według niego problemem jest nowa ustawa w oparciu, o którą spółki mają nabyć udziały w Policach. Dotąd korzystano z niej tylko dwa razy (m.in. przy emisji akcji Centralnego Portu Komunikacyjnego). Na dodatek mowa o spółce publicznej. To dodatkowo komplikuje procesy (np. wszystkie dokumenty muszą przechodzić przez jedną z firm doradczych).
Nasz informator z rządu dodaje, że jest też jeszcze w razie czego wyłącznik bezpieczeństwa - zarząd Polic w każdym momencie może anulować całą emisję akcji. Skoro tak jest, to dlaczego na walnym pojawia się tajemniczy inwestor, deklarujący, że jest gotów nabyć akcje Polic? Według naszych źródeł może chodzić tylko i wyłącznie o wymuszenie na spółkach skarbu państwa wyłożenia pieniędzy na nową inwestycję. Pozostaje pytanie, dlaczego na tym samym walnym przeciwko głosuje Acron?
Rosjanie sami chcą produkować polimery
Przypomnijmy, że już w przeszłości głośno było o chęci przejęcia przez Acron zakładów chemicznych w Polsce. Wtedy jednak, także dzięki interwencji państwa, udało się obronić przed wrogim przejęciem.
"Oceniamy, że sposób działania Acronu na NWZ Grupy Azoty może być próbą zablokowania projektu Polimery Police, który ze względu na swoją skalę, może stanowić zagrożenie dla realizowanych obecnie planów zwiększenia produkcji polipropylenu i polietylenu przez firmy rosyjskie" - informuje biuro prasowe spółki. Władze wierzą, że "Rosjanom nie uda się zablokować inwestycji".
W tym roku rosyjskie koncerny Sibur i Gazprom Neft przejęły pełną kontrolę nad spółką Poliom i jej fabryką w Omsku. Ta wytwarza ponad 200 tys. ton polipropylenu rocznie. Dodatkowo rosyjska spółka chemiczna Titan, która sprzedała te udziały, realizuje dużą inwestycję w produkcję polietylenu w Pskowie.
Nad Zalewem Szczecińskim ma powstać dużo większa fabryka, jeden z najnowocześniejszych zakładów chemicznych w naszej części Europy. Docelowa planowana wydajność instalacji ma wynosić 429 tys. ton na rok propylenu o czystości 99,6 proc. obj. (propylen klasy polimerowej) oraz 437 tys. ton na rok polipropylenu.
Polimery Police jak sama nazwa wskazuje, będą produkować tworzywa sztuczne. Koszt inwestycji to ponad 1,5 mld euro, z czego 914 mln euro wykładają banki, a pozostałe 609 mln euro mają zainwestować ZCh Police.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl