Od dłuższego czasu na rynkach finansowych widać duży niepokój związany z eskalacją konfliktu na Ukrainie. Objawia się to m.in. osłabieniem złotego i walut krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz spadkami na giełdach. Przez ostatni miesiąc akcje największych spółek z warszawskiego parkietu (z indeksu WIG20) straciły na wartości około 13 proc.
Akurat giełdowi gracze znad Wisły mają możliwość bezpośredniego handlowania akcjami blisko dziesięciu ukraińskich spółek. Warszawska GPW od wielu lat jest oknem na świat dla dużych firm takich jak: Kernel, Industrial Milk Company (IMC), Astarta, Ovostar czy Agroton. Ich biznesy można obecnie wyceniać w sumie na ponad 7 mld zł.
To spora kwota, choć wyraźnie mniejsza niż jeszcze kilka miesięcy temu. Od października notowania indeksu WIG-Ukraina (grupuje akcje spółek pochodzących z tego kraju) spadły o blisko 30 proc. Główny powód to właśnie obawy o skutki konfliktu między Ukrainą i Rosją.
Warto jednak zauważyć, że we wtorek notowania indeksu WIG-Ukraina wyraźnie poszły w górę. W południe były na plusie około 10 proc., a w przypadku kilku spółek ceny akcji rosły o kilkanaście procent w porównaniu z poniedziałkiem. To sugeruje, że wśród giełdowych inwestorów rośnie wiara w to, że unikniemy najgorszego.
Eksperci oceniają zachowanie giełdy
- Oprócz jednej spółki wchodzącej w skład indeksu WIG-Ukraina wszystkie pozostałe prowadzą główną działalność na terenie Ukrainy i są przedstawicielami szeroko rozumianego sektora rolnego. Mamy więc dwa czynniki napędzające dużą zmienność cen akcji - wskazuje w rozmowie z money.pl Łukasz Wardyn, analityk CMC Markets.
To napięcie polityczne i militarne, które straszy potencjalnych inwestorów oraz rosnąca inflacja i popyt na akcje spółek z sektorów spożywczych i rolnych, które zapewniają pozytywne zainteresowanie firmami z Ukrainy.
Ekspert przyznaje, że od grudnia przeważa strach i wyprzedaż akcji tych spółek. Widać też wyraźnie inne podejście polskich inwestorów do ukraińskich spółek w porównaniu z rodzimymi firmami, gdzie spadki nie nabrały aż takiego tempa.
- Inwestorzy na razie wyceniają wzrost ryzyka, ale raczej bazowym scenariuszem nie jest jeszcze pełna inwazja - ocenia sytuację dr Tomasz Bursa, wiceprezes OPTI TFI.
W rozmowie z money.pl zauważa, że spadki notowań indeksu WIG-Ukraina o 15-20 proc. od początku roku i około 25-procentowy zjazd od szczytu są podobne do spadków na innych rynkach, np. na wielu średniej wielkości spółkach z USA. Dodaje, że również w Polsce indeks sWIG80 (grupuje 80 spółek z GPW o średniej wielkości) jest kilkanaście procent poniżej ostatniego szczytu.
Ukraińskie obligacje dają podobne sygnały
Łukasz Wardyn zastrzega, że nie można traktować notowań ukraińskich spółek z GPW jako barometru nastrojów inwestorów w stosunku do całego biznesu na Ukrainie.
- Jest to tylko pewien niewielki wycinek ukraińskiej gospodarki i do tego praktycznie z jednego sektora. Popyt i podaż na akcjach nie jest więc manifestacją oczekiwań inwestorów co do kondycji całej ukraińskiej gospodarki - wskazuje analityk.
Podobnego zdania jest Tomasz Bursa, który dla pełniejszego obrazu sugeruje spojrzeć w kierunku notowań 10-letnich ukraińskich obligacji rządowych. Papiery denominowane w dolarach mają obecnie rentowności na poziomie około 10 proc.
- Były na podobnym poziomie w trakcie załamania covidowego w marcu 2020 r., drastycznych spadków cen obligacji rynków wschodzących w 2018 i poprzedniego konfliktu Ukrainy z Rosją w 2014 r. - wylicza.
Tym samym ekspert OPTI TFI oczekuje raczej powtórki scenariusza sprzed ośmiu lat, czyli konfliktu na poziomie lokalnym. Podkreśla, że na pewno jeszcze nie ma mowy o panice, z którą mieliśmy do czynienia w 2014 r. Wtedy ceny akcji ukraińskich spółek były o 50 proc. niższe od ich obecnego poziomu.
Notowania indeksu WIG-Ukraina
Ukraińskie spółki na GPW. Warto inwestować?
Nie tak odległa historia paniki giełdowej wywołanej wybuchem pandemii koronawirusa potwierdziła stare powiedzenie, że najlepiej kupować akcje, gdy większość ludzi w strachu pospiesznie je sprzedaje. W kilkanaście miesięcy (od marca 2020 do października 2021) indeks WIG20 poszedł w górę o 100 proc.
Podobnie może być z ukraińskimi spółkami, których notowania mogą wystrzelić, gdy tylko sytuacja geopolityczna się unormuje. Pytanie tylko: kiedy i jak skutecznie zainwestować? Nasi rozmówcy przyznają, że nie ma prostej odpowiedzi.
- Lepiej jest poczekać na rozwój sytuacji i nie próbować jej obstawiać samemu. Przy pozytywnym scenariuszu możemy mieć do czynienia z silnym odbiciem, jednak spółki z Ukrainy są na tyle tanie, że nawet po pierwotnych wzrostach powinny dać możliwość solidnego zarobku - ocenia Bursa.
Jego zdaniem najlepiej rokują duże spółki rolne, które oprócz wzrostów wynikających z samego uspokojenia sytuacji politycznej, powinny skorzystać z dobrego otoczenia dla producentów żywności.
Także Wardyn przewiduje, że po deeskalacji napięcia ukraińskie spółki z sektora rolniczego mogą skorzystać na globalnych trendach rosnących cen żywności. Zwraca jednocześnie uwagę na duże ryzyko związane z akcjami na GPW.
- Ich akcje charakteryzują się niewielką płynnością. Trudno jest więc aktywnie spekulować. W sytuacji, gdy inwestor będzie chciał szybko "ewakuować" się z inwestycji, musi liczyć się z dużą różnicą pomiędzy ofertą kupna i sprzedaży dla większych pakietów akcji - ostrzega ekspert CMC Markets.
Zwraca też uwagę na aktualną sytuację na wykresie indeksu WIG-Ukraina. Dołek ze stycznia, gdzie napięcie "wojenne" było znacznie mniejsze niż teraz, był niżej. Na tej podstawie wnioskuje, że apogeum paniki mamy za sobą. Przy założeniu, że nie dojdzie do konfliktu zbrojnego. Gdyby jednak doszło do wojny, potężne spadki na giełdzie będą błyskawiczne.