Za nami pierwszy kwartał 2019 roku. Z punktu widzenia inwestorów giełdowych, a przede wszystkim instytucji finansowych, to ważny moment na podsumowanie wyników. Te okazują się zaskakująco dobre. Szczególnie, że spowolnienie gospodarcze jest zauważalne w niemal wszystkich krajach.
Amerykańska giełda może się pochwalić najlepszym osiągnięciem od dekady. W kwartał indeks S&P500 (grupujący akcje pół tysiąca największych amerykańskich firm) zyskał na wartości 13 proc. Ostatni raz notowania na Wall Street rosły tak mocno w drugiej połowie 2009 roku. Zaledwie 4 proc. brakuje indeksowi S&P500 do pobicia rekordu wszech czasów.
Równie dobrze wygląda sytuacja w Europie. Francuski indeks CAC40 urósł dokładnie w tym samym stopniu co S&P500. Mocniej, bo ponad 16 proc. w górę poszedł włoski FTSE MIB. Na najważniejszych parkietach w regionie, czyli w Londynie i Frankfurcie, zwyżki były na poziomie 8-9 proc.
Podczas gdy inwestorzy na całym świecie zarabiają niemałe pieniądze (w Chinach wzrosty sięgają nawet 25 proc.), gracze z warszawskiego parkietu zastanawiają się, co się dzieje na rodzimym rynku. Indeks WIG20, grupujący największe 20 spółek z GPW, przez ostatnie trzy miesiące zyskał niecałe 0,5 proc.
To najgorszy wynik wśród liczących się giełd Europy. Pod kreską jest tylko Bułgaria, omijana szerokim łukiem przez duży kapitał. Wśród światowych indeksów, które można znaleźć w międzynarodowych zestawieniach, gorzej wypada tylko malezyjski Kuala Lumpur Composite.
Spowolnienie nie przeszkadza
Taki optymizm inwestorów giełdowych i chęć do podejmowania ryzyka może dziwić. W końcu od miesięcy dużo mówi się o globalnym spowolnieniu, które staje się coraz bardziej widoczne i dotyczy największych światowych gospodarek. Analitycy pytani przez money.pl wskazują, że mimo słabszych danych, daleko jeszcze do recesji, a pojawiło się ostatnio kilka pozytywnych sygnałów.
- Rynki finansowe nie przejmują się zbyt długo negatywnymi informacjami. Z kolei nawet najmniejszy pozytywny sygnał traktowany jest jako nadejście kolejnej fali hossy - komentuje Michał Stajniak, analityk Domu Maklerskiego XTB. Wskazuje na duże szanse porozumienia w wojnie handlowej między USA i Chinami oraz obiecujące prognozy zysków amerykańskich spółek, po wielu słabszych miesiącach.
Stajniak sugeruje, że wypracowanymi zyskami spółki podzielą się z inwestorami, a potencjał dywidend jest wyższy niż to, co można zarobić w przypadku innych aktywów.
Łukasz Zembik, ekspert TMS Brokers, wspomina też o braku większej presji na wzrost cen (m.in. ze względu na spowalniającą gospodarkę), co pozwala bankom centralnym utrzymywać niskie stopy procentowe. To dało impuls do wzrostu notowań ryzykownych aktywów takich jak akcje.
Zembik zwraca też uwagę na tzw. efekt "window dressing". Ze względu na koniec kwartału fundusze inwestycyjne lubią podbijać notowania na giełdach tak, by móc się pochwalić klientom lepszymi wynikami.
Polska na kolanach
Światowa gospodarka mocno wyhamowała, ale nie wzruszyło to inwestorów giełdowych. Jednocześnie Polska może się pochwalić jednymi z najlepszych statystyk wzrostu PKB, a giełda stoi w miejscu. Dlaczego inwestorzy niechętnie kupują akcje z GPW?
- Obawy o spowolnienie gospodarcze niestety niekorzystnie wpływają na rynki wschodzące. Takie warunki i nastroje powodują, że napływ kapitału na te giełdy, w tym na GPW, jest ograniczony. Dopiero poprawa perspektyw światowego wzrostu gospodarczego może pomóc naszej giełdzie - podkreśla Łukasz Zembik.
Z kolei Michał Stajniak zauważa, że lepiej od konkurencji warszawska giełda radziła sobie w okresie od listopada do stycznia. Teraz role się odwróciły i to inne giełdy zyskują kosztem GPW.
- Może to być tłumaczone słabym zainteresowaniem inwestorów zagranicznych, co również widoczne jest w bardzo wysokim kursie dolara - zauważa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl