Firmy z branży biotechnologii, farmacji, diagnostyki itp. spełniają oczekiwania, jakie można postawić wobec firm, które mogą stać się liderem najbliższej hossy - uważa Michał Ficenes, zarządzający funduszami w Skarbiec TFI.
Ekspert wskazuje, że choć większość ze spółek tego typu, które są na GPW, jest na wczesnym etapie rozwoju, widać w nich potencjał do sprzedaży na dużą, międzynarodową skalę.
Zakładając, że ten scenariusz się spełni, kursy akcji tych spółek mają szansę zachowywać się zdecydowanie lepiej niż konkurencja giełdowa. Warto zwrócić uwagę, że zainteresowanie rynkiem biotechnologicznym w Polsce bardzo wzrosło w ciągu ostatniego roku.
- Myślę, że możemy przypisać to epidemii, która rozpoczęła się przed rokiem oraz temu, że w związku z tą epidemią na pierwszy plan wysunęły się przedsiębiorstwa, które starały się z nią walczyć. To jest trend globalny. Spółki, które próbują wyszukiwać lek na COVID-19 albo szczepionki były bardzo medialne i to ściągnęło uwagę na cały sektor - wskazuje Ficenes.
Efekty tego wzrostu zainteresowania widać zarówno pod względem liczby spółek farmaceutycznych i biotechnologicznych wchodzących w skład indeksów giełdowych oraz debiutujących - czy przygotowujących się do debiutu - na parkiecie, jak i po ich wycenach, która w wielu przypadkach w tym okresie zwielokrotniła się.
Czytaj więcej: Lockdown szkodzi złotemu. Kurs euro trzeci raz na szczycie - najwyżej od 2009 roku
Ekspert Skarbiec TFI zauważa, że w sektorze tym jest jedna duża spółka - Celon Pharma (warta ponad 2 mld zł), natomiast dynamicznie rośnie wartość spółek dotychczas bardzo małych, np. Pure Biologics, który wszedł w grudniu 2020 roku na parkiet główny, czy Medinice, który ponad rok temu szczycił się kapitalizacją ponad 50 mln zł, a dziś jest to prawie 200 mln zł.
Za kilka dni na parkiet główny giełdy w Warszawie dołączy też spółka Captor Therapeutics z kapitalizacją szacowaną na prawie 750 mln zł. Kolejnym istotnym przykładem jest Mercator Medical, który w pandemii awansował do najbardziej prestiżowego indeksu WIG20.
Jest to spółka związana z ochroną zdrowia, ale wcale nie spółka biotechnologiczna czy farmaceutyczna, co pokazuje, że ten sektor ma więcej do zaoferowania niż tylko próby odnalezienia leków na różne choroby.
Czytaj więcej: Inflacja zjada 500+. Realnie to już 445+ i będzie gorzej
- Polskie spółki medyczne mają kompetencje, żeby produkować leki o globalnej sprzedaży, jednocześnie podkreślam bardzo mocno, że zdecydowana większość z polskich spółek biotechnologicznych i farmaceutycznych znajduje się na bardzo wczesnym etapie rozwoju - wskazuje Michał Ficenes.
- Jeżeli interesują nas inwestycje długoterminowe, to warto pamiętać, że największe spółki biotechnologiczne w Polsce są już na takim etapie rozwoju, że pokazują bardzo konkretne dane z badań klinicznych. Leki przez nie rozwijane, zakładając, że osiągną sukces w badaniach klinicznych, mają potencjał, żeby ich sprzedaż była na miarę globalną - podkreśla.