"Dużą grupą inwestorów są fundusze inwestycyjne i to od nich pieniądze płyną głównie na rynek obligacji. Chciałbym na to zwrócić uwagę szczególnie emitentom. Zawsze można wyemitować obligacje. Dzisiaj to ciekawa alternatywa do finansowania bankowego. I te napływy, szczególnie do funduszy obligacji są potężne. Liczę na to, że w najbliższym roku debt capital market się rozwinie, właśnie pod wpływem tego, że kolejne duże emisje są zamykane. Widać, że jest popyt na jakościowo dobry instrument dłużny szczególnie, jeśli ma rating" - powiedział Dietl w rozmowie z ISBnews.TV.
Prezes podkreślił, że pandemia koronawirusa paradoksalnie pozytywnie wpłynęła na giełdę jako spółkę.
"Pandemia przyczyniła się do wzrostu zmienności, a giełdy z tej zmienności żyją. [...] Oczywiście, patrzymy dużo szerzej, widzimy olbrzymie rozwarstwienie. Czyli z jednej strony, są COVID-winners: firmy informatyczne, sektor gamingowy, czy też szeroko rozumiana branża medyczna, czyli dostawcy usług medycznych, sprzętu i leków. Te branże skorzystały. Jest też wiele COVID-loosers, czyli branże, które przez pandemię mają cięższe czasy" - powiedział.
Zwrócił uwagę, że wiele firm z grupy COVID-loosers otrzymało wsparcie z Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) w ramach tarczy antykryzysowej.
"Są też takie branże, w których reakcje inwestorów na wieść o kryzysie były trochę przesadzone. Takim przykładem są banki.
"Wydawało się, że Polskę zaleje zaraz fala bankructw, ale rząd premiera Mateusza Morawieckiego dość szybko 'dorzucił' płynności do systemu i dzięki temu uniknęliśmy tej fali. Wielkość rezerw, które tworzą banki, jest w dużej części związana np. z kredytami frankowymi, a nie z tym, że drastycznie pogorszyła się jakość portfela kredytowego" - stwierdził Dietl.
Jego zdaniem, po raz pierwszy indeks giełdowy, który jest średnią ważoną wyników spółek czy zmian wycen spółek, nie obrazuje do końca sytuacji na rynku. "Teraz jest tzw. drugi moment statystyczny, czyli odchylenie standardowe, które jest dość spore - niektórzy znacznie zyskują, niektórzy dużo tracą" - powiedział.
Prezes giełdy z optymizmem patrzy w przyszłość. "Jesteśmy drugą najszybciej rosnąca giełdą w UE, zaraz po giełdzie rumuńskiej. Większość giełd miała w pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku duży przyrost obrotów ze względu na zmienność, która moim zdaniem miała charakter incydentalny. U nas poprawa płynności wydaje się mieć charakter strukturalny. I w tym sensie, dość optymistycznie na to patrzę" - stwierdził.
Jego zdaniem, Polska staje się obecnie "doważona" w portfelach inwestorów światowych. Pieniądze na giełdę mają płynąć szerokimi strumieniami i źródłem jednego z nich są pracownicze plany kapitałowe (PPK).
"To już zaczyna być zauważalne. PPK - lokalny inwestor instytucjonalny - który w przeciwieństwie do OFE - sprzedawcy netto, jest też kupującym. A to jest bardzo ważne dla inwestorów zagranicznych, którzy często pytają, w co właściwie inwestuje lokalny buy-side" - powiedział.
Dietl zwrócił uwagę, że patrząc na strukturę obrotów giełdy, udział inwestorów zagranicznych rośnie pod względem wartości. Bardzo znacząco wzrasta także liczba inwestorów indywidualnych oraz funduszy, które zapewniają płynność GPW.
To jest - zdaniem prezesa - droga tylko w jednym kierunku: zainteresowanie będzie rosło. "Alokacje portfeli będą się zmieniać - raz jest moda na Chiny, raz na Tajlandię, raz na Polskę, raz na RPA. To się cały czas zmienia" - podkreślił.
Inwestorów zagranicznych przyciągnął na nasz parkiet debiut Allegro.
"To była absolutna zmiana i cały czas 'wygrzewamy się w słońcu' Allegro. Przede wszystkim pojawiło się wiele funduszy technologicznych, które w ogóle nie miały na radarze Polski. Zauważyły, że w Polsce jest sporo ciekawych spółek. Allegro wykonało dużą pracę w promocji polskiego rynku kapitałowego i pokazało, że spółki technologiczne mogą długo finansować się na lokalnym rynku, że są i fundusze venture capital (VC) i private equity (PE)" - powiedział Dietl.
"Okazuje się, że nie trzeba zmieniać strefy czasowej, żeby pozyskać potężne pieniądze, szczególnie właśnie na biznes technologiczny" - podkreślił.
Jak dodał, skala aktywności funduszy private equity jest w Europie niezwykle rozwinięta.
"Drukowanie pieniędzy w strefie euro, zwane 'luzowaniem ilościowym', przełożyło się na niesamowity wzrost skali działalności funduszy private equity, które jeszcze posiłkują się długiem na zerowych stopach procentowych. W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, gdzie dodrukowane dolary trafiły na rynek kapitałowy i z tego m.in. wynikają rekordowe wyceny spółek, w Europie, ze względu na słabo rozwinięte rynki kapitałowe, dodatkowe pieniądze z 'luzowania ilościowego' trafiły do funduszy private equity" - powiedział Dietl.
A to z kolei - zdaniem prezesa - spowodowało dużą aktywność na rynku firm rodzinnych, bo Europa boryka się z brakiem sukcesorów. "Tak, jak kiedyś powiedziałem i to podtrzymuję, firmy rodzinne w UE wykupowane są na pęczki przez fundusze PE i dokładnie nie wiemy, jakie to będzie miało skutki" - dodał.
Pewne jest, że fundusze bardzo mocno orientują się na zyski. Horyzont jest krótki - trzy do pięciu lat - podczas gdy firmy były w rodzinie przez kilka pokoleń.
"Z długoterminowego planowania przechodzą na krótkoterminowe. Wydaje mi się, że jeśli Europa nie postawi zdecydowanie na rynki kapitałowe, to funduszom private equity pozostanie tylko inwestowanie w duże międzynarodowe koncerny. Nastąpi mocna oligarchizacja europejskiej gospodarki i to, co było jej pięknem, czyli bardzo duża różnorodność z niszowymi, ciekawymi firmami o zasięgu globalnym, po prostu się zatraci" - stwierdził prezes.
Jego zdaniem, możemy to zmienić i odpowiedzią są właśnie rynki kapitałowe. "Zachęcałbym Ursulą von der Leyen, i całą Komisję Europejską do przyjrzenia się temu problemowi i wsparcia rynków kapitałowych, jako alternatywy do wyjścia z inwestycji przez fundusze private equity, szczególnie z tych firm, które dawniej były firmami rodzinnymi" - podsumował Dielt.
Grupa kapitałowa GPW prowadzi platformy obrotu akcjami, obligacjami skarbowymi i korporacyjnymi, instrumentami pochodnymi, energią elektryczną i gazem ziemnym oraz dostarcza indeksy i wskaźniki referencyjne, m.in. WIBID i WIBOR. Od 2010 r. GPW jest spółką publiczną notowaną na prowadzonym przez siebie parkiecie.