Szykuje się wielka fuzja dwóch wielkich państwowych koncernów: Orlenu i PGNiG. Do końca 2020 roku pierwsza ze spółek zamierza złożyć do Komisji Europejskiej wniosek w sprawie przejęcia konkurenta.
Tego typu procesy zazwyczaj oznaczają poważne zmiany w zatrudnieniu. Często fuzje i przejęcia kończą się zwolnieniami grupowymi. M.in. w tej sprawie z przedstawicielami związków zawodowych PGNiG rozmawiali szefowie obu spółek.
- Po przejęciu Grupa PGNiG będzie generalnie nadal funkcjonować na takich zasadach, jak dotychczas. A w tych obszarach, w których prowadzimy taką samą działalność wiodącą rolę będą miały podmioty silniejsze - wskazał prezes PKN Orlen Daniel Obajtek.
Dodał, że mocną stroną PGNiG są spółki związane z obszarem wydobycia ropy i gazu. Zapewnił jednocześnie, że nie będzie zwolnień grupowych. Szef PKN Orlen oświadczył, że proces i warunki tworzenia multienergetycznego koncernu będą na bieżąco omawiane ze stroną społeczną.
Odnosząc się do propozycji ujednolicenia rozwiązań w zakresie prawa układowego, Obajtek podkreślił, że "warto go wypracować, ale dodał, że nie nastąpi to od razu po konsolidacji, bo to proces wymagający dialogu społecznego między wieloma stronami".
Sens fuzji obu firm uzasadnił zwiększeniem możliwości rozwojowych i wzmocnieniem pozycji konkurencyjnej i finansowej połączonych firm oraz bezpieczeństwem energetycznym kraju.
Szef Orlenu nie kryje, że ma ambicję, aby konkurować nie tylko w kraju, ale i za granicą. - Duży koncern miałby dostęp do tanich źródeł finansowania, co dziś nie jest dostępne dla każdej z firm oddzielnie - tłumaczy Obajtek.
PKN Orlen w wyniku integracji z przejętą już Energą, a także Lotosem i PGNiG miałby łączne roczne przychody na poziomie około 200 mld zł. Zysk operacyjny (EBITDA) byłby rzędu 20 mld zł.