Bohaterem wtorkowej sesji na warszawskiej giełdzie jest Ursus. Do południa cena akcji spółki wzrosła z 1,07 do 1,40 zł, czyli o blisko 30 proc. Wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby nie interwencja władz GPW, które zawiesiły notowania, by dać ochłonąć inwestorom.
Czytaj więcej: Giełda widzi zbawcę w nowym prezesie
Około godziny 15:00, na podstawie ofert kupna składanych na giełdę, kurs Ursusa wynosił 2 zł, co oznaczałoby zwyżkę o prawie 90 proc. Oczywiście gdyby nie zawieszenie.
Inwestorzy rzucili się na akcje, podbijając notowania Ursusa, dokładnie o godzinie 10:55. Wtedy też władze spółki poinformowały o wygranej w przetargu przeprowadzonym przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR). Chodzi o opracowanie i dostawę "innowacyjnych pojazdów bez emisyjnego transportu publicznego", czyli w praktyce mowa m.in. o autobusach elektrycznych lub wodorowych.
Ogromna niespodzianka wiąże się faktem, że 18 grudnia NCBiR nie wybrało oferty Ursusa, ale teraz poinformowało o unieważnieniu poprzedniej decyzji. Spośród ofert odrzucono tę złożoną przez konsorcjum, którego liderem jest Autosan, a także konkurencyjną - Politechniki Śląskiej. Powód? Niespełnienie warunków zamówienia.
Oferta Konsorcjum Ursusa i jego spółki zależnej Ursus Bus została uznana za najkorzystniejszą. Obejmuje realizację zamówienia za łączną sumę 3 mld 119 mln 959 tys. 500 zł brutto.
Po podpisaniu umowy Ursus otrzyma zaliczkę do kwoty 2 mln 250 tys. zł netto przeznaczoną na realizację pierwszego etapu fazy badawczo-rozwojowej. Na realizację wszystkich 3 etapów tej fazy przewidziane jest 22 mln 350 tys. zł netto. Faza dostaw pojazdów to kolejne ponad 2,5 mld zł.
Czytaj więcej: Ursus pod kreską. Kilkadziesiąt milionów na minusie
Zgodnie z założeniami cały projekt powinien być zrealizowany do końca 2023 roku. W komunikacie przekazanym przez Ursusa nie ma jednak szczegółów dotyczących projektu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl