Wybuch wojny w Ukrainie przewrócił światowy porządek. Np. ceny uprawnień do emisji CO2 gwałtownie spadły (o około 30 proc.), a wraz z tym silnie rosną ceny węgla. Tona w portach ARA (Amsterdam, Rotterdam i Antwerpia) kosztuje już ponad 300 dolarów. Tamtejszy rynek jest wyznacznikiem dla całej Europy.
Jeszcze przed wybuchem wojny tona węgla była tam wyceniana na około 200 dolarów, co oznacza dynamiczny skok o ponad 50 proc. Warto zauważyć, że przez lata ceny wahały się między 50 i 100 dolarów.
Dla nabywców węgla (przemysłu czy klientów indywidualnych) to fatalne wieści. To kolejny element całej gamy towarów, które bardzo silnie rosną. Jest to jednocześnie złoty czas dla całej branży wydobywczej. Największe polskie spółki z warszawskiej giełdy w ostatnich dniach cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem inwestorów.
Węglowa hossa na giełdzie
Indeks WIG-Górnictwo, który ma odzwierciedlać notowania akcji spółek wydobywczych, w tydzień zyskał na wartości blisko 35 proc. Jest na najwyższym poziomie od pół roku, a jeszcze nie tak dawno był na ponad rocznych minimach.
Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW), w połowie kontrolowana przez Skarb Państwa, urosła na giełdzie w kilka dni o blisko 75 proc. Jedną akcję jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie można było kupić za niecałe 40 zł. W piątek przed południem była warta już 70 zł, a dzień wcześniej notowania sięgały niemal 80 zł.
Notowania akcji JSW
Przekłada się to na miliardy złotych. Cały biznes JSW inwestorzy wyceniali kilka dni temu na 4,5 mld zł, a teraz kapitalizacja przekracza już 8 mld zł. Jest na najwyższym poziomie od 2018 roku.
Podobnie jest z grupą Lubelski Węgiel Bogdanka. Akcje, które jeszcze kilka dni temu można było kupić za 26 zł, teraz są warte około 52 zł. To oznacza 100-procentową przebitkę. Warto dodać, że w szczytowym momencie czwartkowej sesji kurs dochodził nawet do 59 zł.
Bogdanka jest znacznie mniejszą firmą od JSW, dlatego w wycenie całego biznesu różnice są mniej spektakularne. W piątek przed południem wartość lubelskiej grupy można było szacować na około 1,8 mld zł.
Polska chce odejść od węgla z Rosji
Nie tylko szybujące ceny węgla na światowych giełdach podbijają notowania akcji czołowych spółek wydobywczych w Polsce. Korzystne dla nich są doniesienia o tym, że polski rząd chce całkowicie zrezygnować z importu tańszego węgla z Rosji. Był on przez lata dużą konkurencją dla rodzimego surowca.
Premier Mateusz Morawiecki od kilku dni przekonuje Brukselę, by zablokowała import kluczowych dla gospodarki Rosji surowców, m.in. węgla.
- Sankcje muszą być jak najdalej idące, po to, żeby powstrzymać rosyjską machinę wojenną, to jest niezbędne, żebyśmy mogli z powrotem mówić o powrocie do pokoju - powiedział w środę premier.
Oczywiście nie oznacza to, że Polska nie będzie myśleć nad alternatywą. Szef polskiego rządu przyznaje, że szuka węgla w innych krajach. W tym celu spotkał się z premierem Australii Scottem Morrisonem.