Czwartkowa sesja na nowojorskich giełdach przyniosła wzrosty. Indeks Dow Jones Industrial zamknął dzień 0,5 proc. na plusie. Znacznie lepiej wypadły notowania technologicznego Nasdaqa, który kończył dzień 1,8 proc. nad kreską.
Pomiędzy nimi uplasował się indeks S&P500 (+1,2 proc.), ale to właśnie na nim skoncentrowała się uwaga amerykańskich inwestorów. Pierwszy raz w 64-letniej historii wyliczania tego indeksu, jego wartość przekroczyła okrągłe 4000 pkt.
Od początku tego roku akcje zgrupowane w indeksie zyskały średnio 7 proc. W pół roku notowania wzrosły o prawie 20 proc., a przez 12 miesięcy o ponad 60 proc. W porównaniu z najniższymi notowaniami tego indeksu w marcu 2020 roku (szczyt paniki giełdowej w związku z COVID-19) jest teraz 80 proc. wyżej.
- Czwartek był dniem rekordów na rynkach. Mieliśmy zarazem rekordowe wskazania koniunktury w przemyśle, jak i rekordy na Wall Street, choć jednych i drugich nie należy łączyć - komentuje sytuację Przemysław Kwiecień, ekonomista Domu Maklerskiego XTB.
Wskazuje, że przemysł na świecie od dawna nie radził sobie tak dobrze, jak wynika z serii publikowanych badań PMI/ISM. W USA indeks ISM wzrósł do poziomu najwyższego od 1983 roku, gdy gospodarka podnosiła się po długotrwałej recesji.
Czytaj więcej: Inflacja odjeżdża NBP i to na długo. Wydatki 4-osobowej rodziny wzrosną o 176 zł
- Wczorajsze rekordy rynkowe to jednak nie wpływ koniunktury w przemyśle. Rynki od dawna bardzo wybiórczo traktują publikacje ekonomiczne. Rozpoczęcie kwartału przyniosło spore odbicie na rynku obligacji, a to jedynie podkręciło i tak dobrze trzymający się apetyt na ryzyko - tłumaczy Kwiecień.
- Dolar tracił, zyskiwało złoto, a indeksy giełdowe śrubowały maksima. Za nami rok najszybszej, napędzanej działaniami banków centralnych, hossy. W pierwszym kwartale rynek był w stanie zignorować istotny wzrost rentowności obligacji, upadek funduszu Archegos czy trzecią falę pandemii w Europie - zauważa ekspert XTB.
Czytaj więcej: Lockdown szkodzi złotemu. Kurs euro trzeci raz na szczycie - najwyżej od 2009 roku
Inwestorzy pozytywnie mogą reagować m.in. na kolejny gigantyczny program zapowiedziany przez amerykańskiego prezydenta. Przy tej okazji Joe Biden został okrzyknięty już "największym budowniczym" w Stanach Zjednoczonych. Program infrastrukturalny o wartości 2 bilionów dolarów ma być przeznaczony na budowę m.in. 10 tys. mostów oraz 30 tys. km dróg, co ma nie tylko doprowadzić do przełamania lokalnych granic handlowych, ale również doprowadzić do znacznego wzrostu zatrudnienia.
W ocenie konserwatywnej gazety "The Wall Street Journal" plan Bidena to "fundamentalna zmiana w myśli ekonomicznej" od "małej roli rządu i cięć podatków" z czasów Ronalda Reagana.