Początek nowego tygodnia nie jest jednak już tak optymistyczny. Wczorajsza sesja, która wyróżniała się podwyższoną zmiennością, ostatecznie zakończyła się na minusie. Cena ropy WTI w Stanach Zjednoczonych spadła poniżej 61 USD za baryłkę, a notowania europejskiej ropy Brent zeszły poniżej poziomu 70 USD za baryłkę. Dzisiaj rano notowania ropy odbijają w górę, jednak nastroje są dalekie od optymistycznych.
Czynnikiem, który w największym stopniu wywarł negatywny wpływ na notowania wielu surowców, był właśnie rozwój wydarzeń dotyczących negocjacji handlowych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Ubiegłotygodniowe rozmowy zakończyły się fiaskiem i informacją o narzuceniu kolejnych wysokich ceł na dobra chińskie importowane do USA, już od minionego piątku. Na odpowiedź Chin nie trzeba było długo czekać: kraj ten ogłosił narzucenie w odwecie nowych wysokich ceł na dobra importowane z USA do Państwa Środka. Ich wprowadzenie ma nastąpić 1 czerwca.
USA i Chiny to państwa o kluczowym znaczeniu dla globalnej gospodarki. Ograniczenie ich wzajemnego handlu budzi obawy o spowolnienie gospodarki na całym świecie, a to nieuchronnie oznaczałoby spadek popytu na niektóre surowce. Zalicza się do nich m.in. ropa naftowa.
Ten negatywny wpływ na notowania ,,czarnego złota" równoważony jest jednak przez inną kwestię: spadek produkcji ropy naftowej w niektórych państwach OPEC. Sankcje narzucone przez USA na Wenezuelę i Iran przyczyniły się (i mogą przyczyniać się także w kolejnych miesiącach) do ograniczenia globalnej podaży surowca. Ten fakt, w obliczu trwającego porozumienia OPEC+, dodatkowo limitującego wydobycie ropy, jest najważniejszym argumentem strony popytowej w obecnych warunkach rynkowych.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI