Baryłka ropy typu West Texas Intermediate na nowojorskiej giełdzie o poranku (polskiego czasu) była wyceniana nawet na 53,92 dolary. To oznacza wzrost notowań o niecałe 2 dolary w porównaniu z kursem sprzed 24 godzin.
To już siódmy dzień z rzędu, gdy ceny ropy idą w górę. W sumie w tym czasie zdrożała o kilkanaście procent. Surowiec w USA tak długiej serii zwyżek nie notował od lutego 2019 roku.
Czytaj więcej: Interwencje NBP mogły dać bankowi wielomiliardowe zyski. "Taka polityka zachęca do spekulacji"
Na fali wznoszącej notowania ropy są od początku listopada 2020. Od tamtego czasu surowiec poszedł w górę o 60 proc. A to i tak nic w porównaniu ze szczytem paniki na rynkach w kwietniu, gdy w pewnym momencie wycena "czarnego złota" spadła do zaledwie kilku dolarów.
Dlaczego ropa tak zdecydowanie drożeje? W USA maleją zapasy surowca, a to dodaje impetu do wzrostów cen od początku nowego roku. Amerykański Instytut Paliw (API) podał w swoim wtorkowym raporcie, że zapasy ropy w USA spadły w ubiegłym tygodniu o 5,82 mln baryłek. To już 5. z kolei tydzień spadków zapasów.
W środę - jak co tydzień - oficjalne dane o zapasach paliw w USA poda po 16.30. Departament Energii.
Zainteresowanie ropą rośnie też z powodu słabnącego kursu dolara. A to zachęca uczestników rynku do nabywania surowców wycenianych w amerykańskiej walucie.
"Obecne zwyżki na rynkach ropy zdecydowanie mają podstawy" - komentuje sytuację Jeffrey Halley, starszy analityk rynku w Oanda Asia Pacific.
Konsekwencje odczuwają już kierowcy, także w Polsce. Bo wraz z wyższymi cenami ropy w górę idą koszty tankowania. Jeszcze pół roku temu litr benzyny 95-oktanowej był blisko 4 zł. Teraz zbliża się coraz bardziej do 5 zł.