W piątkowy poranek oczy inwestorów na całym świecie zwrócone są m.in. na notowania "czarnego złota". Ropa tanieje ponad 3 proc. i wszystko wskazuje na to, że w ten sposób przypieczętuje mocną przecenę w całym tygodniu.
Obecnie, na giełdzie w Nowym Jorku, baryłka wyceniana jest na około 35 dolarów wobec 40 dolarów w poniedziałek. To oznacza kilkunastoprocentowy zjazd.
Czytaj więcej: Wypłaty w zarządach państwowych spółek wyższe o połowę. Ciągle jednak niższe niż za PO
To pierwszy taki tydzień od kwietnia, gdy doszło do załamania cen ropy w związku z brakiem porozumienia największych krajów wydobywających surowiec i obaw o spadek popytu wywołany przez kryzys związany z koronawirusem. Od tamtego czasu sześć kolejnych tygodniu upłynęło na wyraźnych wzrostach notowań. Aż do teraz.
Eksperci tłumaczą to z jednej strony najnowszymi danymi, które pokazują wzrost zapasów niesprzedanej ropy w USA. W tydzień przybyło w magazynach 5,7 mln baryłek, gdzie analitycy liczyli na spadek o ponad 3 mln.
Do tego rosną obawy o mocniejsze spowolnienie gospodarcze na całym świecie przez pandemię.
Czytaj więcej: Najbogatsi biznesmeni branży medycznej. Potrafili przekuć koronawirusa w pokaźne zyski
- Nadwyżka produkcji i malejące oczekiwania dotyczące popytu na ropę naftową gwałtownie obniżają cenę - komentuje sytuację Edward Moya, analityk Oanda, cytowany przez MarketWatch. Dodaje, że ryzyko drugiej fali epidemii sprawia, że wcześniej spodziewane ożywienie na świecie jest mniej realnej.
Z takiego obrotu spraw zadowoleni mogą być kierowcy. Mogą liczyć, że obserwowane od jakiegoś czasu podwyżki na stacjach paliw wyhamują i być może tankowanie znowu będzie tańsze. Trzeba jednak pamiętać, że zmiany cen ropy na światowych giełdach z pewnym opóźnieniem wpływają na stawki, według których płacą klienci detaliczni.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie