Końcówka ubiegłego tygodnia na rynku ropy naftowej była nerwowa. W piątek cena baryłki na giełdzie w Londynie spadła z 41 do 39 dolarów. Tłumaczono to m.in. informacjami o zakażeniu prezydenta USA koronawirusem.
W poniedziałek od rana widać było przeciwny ruch. Ceny ropy z godziny na godzinę szły w górę, a po godzinie 16:00 straty z piątku zostały odrobione i to z nawiązką. Baryłka jest obecnie wyceniana na około 41,3 dolara. To oznacza bardzo mocny dzienny wzrost notowań - o ponad 5 proc.
- Na razie ten ruch należy traktować bardziej jako odreagowanie po zniżkach niż jako zapowiedź trwalszego odbicia - ocenia Dorota Sierakowska, analityk Domu Maklerskiego BOŚ.
Polepszenie nastrojów na rynku ropy naftowej tłumaczy w dużej mierze wzrostem akceptacji ryzyka wśród globalnych inwestorów na początku tego tygodnia. Dlaczego? Donald Trump ma COVID-19, ale czuje się dobrze. Inwestorzy też w związku z tym poczuli się pewniej.
- Informacje o stabilnym stanie zdrowia Donalda Trumpa przełożyły się na ruchy wzrostowe na wielu indeksach, co jednak nie zmienia faktu, że ten czynnik prawdopodobnie pozostanie ważny także w kolejnych dniach w kontekście podejścia inwestorów do ryzyka na światowych rynkach - wskazuje.
Warto też zwrócić uwagę na dużego europejskiego gracza na rynku ropy. Z Norwegii płyną informacje na temat strajku pracowników platform naftowych. 30 września rozpoczął się protest, który na początku nie wpływał istotnie na produkcję ropy w Norwegii, jednak już teraz pojawiły się informacje o zamknięciu wydobycia na czterech polach naftowych przez firmę Equinor.
Jak przekładają się tego typu informacje na cenę ropy? Im mniej produkcji, tym mniej surowca, a to pretekst do podwyżki notowań.
Czytaj więcej: Polska firma udostępni platformę amerykańskiemu rządowi. Oprogramowanie wykryje nadużycia
Strajk pracowników sektora naftowego w Norwegii może doprowadzić do cięcia produkcji ropy w tym kraju o 330 tysięcy baryłek dziennie. A to 8 proc. krajowej produkcji.
- To sporo, ale nie na tyle dużo, aby realnie wpłynąć na sytuację na globalnym rynku ropy, gdzie w ostatnim czasie produkcja ropy naftowej rosła. O ile więc strajk nie będzie się znacząco przedłużał, jego wpływ na ceny ropy naftowej będzie znikomy - uspokaja Sierakowska.