Od początku listopada na amerykańskiej giełdzie cena ropy naftowej idzie w górę. Wzrosty wyhamowały jednak w drugiej połowie stycznia i wartość baryłki ustabilizowała się w okolicach 52-53 dolarów. Wraz z nowym miesiącem notowania znowu poszybowały do góry.
Środa to trzeci dzień lutego i trzeci kolejny dzień silnych wzrostów na rynku ropy. Znowu zwyżka przekracza 2 proc. W efekcie za baryłkę trzeba zapłacić już 56 dolarów.
Tak drogo nie było od stycznia ubiegłego roku. Jeśli tym razem miałoby być podobnie, to notowania mogłyby dojść nawet do 65 dolarów.
Od początku tego roku ropa zdrożała już o 15 proc., a w ciągu ostatnich trzech miesięcy o blisko połowę. To źle wróży cenom paliwa na stacjach, które i tak są już dość wysokie.
Najnowsze dane serwisu e-petrol.pl wskazują, że na 3 lutego średnia cena benzyny Pb-95 w Polsce wynosi 4,67 zł za litr. Tankując Pb-98 trzeba liczyć się z kosztem 4,99 zł za litr, a w przypadku oleju napędowego jest to 4,64 zł.
Jak tłumaczyć ostatnie silne wzrosty notowań ropy? Dorota Sierakowska, ekspertka rynkowa, wskazuje na działania kartelu OPEC+, a zwłaszcza Arabii Saudyjskiej.
Czytaj więcej: Koronakryzys. 18 banków na minusie, a reszta z połową zysków. Klienci sięgną głębiej do kieszeni
- Na mocy porozumienia naftowego państwa zrzeszone w rozszerzonym kartelu zobowiązały się niedawno do przedłużenia dotychczasowych cięć wydobycia ropy naftowej na luty i marzec. Saudyjczycy poszli jednak o krok dalej i ogłosili dodatkowe, dobrowolne cięcia produkcji ropy naftowej, wynoszące aż milion baryłek dziennie - tłumaczy ekspertka Domu Maklerskiego BOŚ.
Dodaje, że te spore cięcia weszły w życie właśnie wraz z początkiem lutego i mają trwać do końca marca.
Obecne szacunki kartelu OPEC zakładają, że nawet mimo wciąż wątłego popytu na ropę naftową, cięcia producentów sprawią, że przez większość bieżącego roku na rynku tym będzie miał miejsce deficyt surowca.
Sierakowska wskazuje, że także sytuacja w Stanach Zjednoczonych sprzyja rosnącym cenom ropy. We wtorek Amerykański Instytut Paliw podał, że w minionym tygodniu zapasy surowca w USA spadły o ponad 4 mln baryłek, podczas gdy spodziewano się ich delikatnej zwyżki.