Im bliżej terminu wprowadzania kolejnych sankcji, tym większa aktywność rosyjskiej propagandy wieszczącej kolejny głęboki kryzys, tym razem związany z odcięciem się od rosyjskich paliw. Jak przekonywał wicepremier Rosji Aleksander Nowak, Europa doświadczy poważnych niedoborów zwłaszcza oleju napędowego, którego Rosja była do tej pory głównym dostawcą.
Żeby jeszcze bardziej wywrzeć presję na Wspólnotę, Rosja zapowiedziała kontrsankcje. Zgodnie z decyzją Putina od 1 lutego do 1 lipca 2023 r. Rosja zabroni dostarczania surowej ropy naftowej za granicę.
Nie bez przyczyny Europa przesunęła zapadanie kolejnych mechanizmów 6. pakietu sankcyjnego w czasie. Projektując te sankcje, nie eliminujmy się sami. Unia wykorzystała czas, aby się do tego przygotować - przekonuje w rozmowie z money.pl dr Jakub Bogucki, analityk paliwowy e-Petrol.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Napięcie jednak rośnie, na co reaguje rynek. W obliczu embarga, paliwa w Europie drożeją. - Oczywiście dla Unii wprowadzane obostrzenia nie będą obojętne, ale robimy to w imię większej sprawy, odcięcia się od szantażu, oraz osłabienia reżimu. Nie przewiduję jednak niedoborów czy braków na rynku paliwowym, ale ceny wzrosną - dodaje nasz rozmówca.
Solą w oku Putina
Władimir Putin już raz nie docenił siły, jaką daje Europie solidarność i wspólny front. Z całą pewnością zaskoczyła go reakcja Unii na wkroczenie wojsk i determinacja, z jaką Wspólnota wywiera nacisk w postaci kolejnych pakietów sankcji. Przywódca Rosji liczy wciąż na zmęczenie Europejczyków i kolejne rozłamy, które pozwolą mu w dalszym ciągu rozgrywać Stary Kontynent.
Tymczasem Europa zaciska więzi i pomimo nawet skomplikowanych relacji, kolejne stolice łączą siły. Solą w oku Putina musi być porozumienie, które zawarła Warszawa z Berlinem o wzajemnym wsparciu w zakresie zapewnienia zaopatrzenia rynku w paliwa po wejściu w życie sankcji na paliwa, a wcześniej embarga na ropę.
Rosja już raz próbowała destabilizować Europę, uderzając w jedną z największych gospodarek UE. Odcinając Niemcom dostawy gazu, Kreml chciał wywołać reakcję łańcuchową. Teraz liczył, że uda się to z ropą i paliwem.
Obecny kryzys pokazał, że Europa potrafi elastycznie dostosowywać się do zmieniających się okoliczności. Udaje się coraz bardziej zastępować gaz i paliwa ciekłe dostarczane rurociągami z Rosji na te pochodzące z innych kierunków lub źródeł - komentuje w rozmowie z money.pl dr hab. Robert Zajdler, ekspert ds. energetycznych Instytutu Sobieskiego.
Jak zaznacza, podobnie Polska, wykorzystując mechanizmy wypracowane w ramach Unii Europejskiej, elastycznie reaguje na problemy związane z bezpieczeństwem dostaw. - Istniejąca infrastruktura przesyłowa w zakresie ropy: terminale morskie, ropociągi - pozwalają na coraz elastyczniejsze kierowanie strumieni surowca, w tym z terminali morskich do systemu rurociągowego - wyjaśnia.
Polska i Niemcy zawarły porozumienie, które pokrzyżuje plan napisany na Kremlu. Wydarzyło się to na początku grudnia, a więc tuż przed wprowadzeniem embarga na ropę naftową i na dwa miesiące przed uruchomieniem sankcji na paliwa.
Warszawa ramię w ramię z Berlinem
Choć Ministerstwo Klimatu podkreśliło w komentarzu przesłanym money.pl, że podpisany przez minister Annę Moskwę i wicekanclerza Roberta Habecka dokument jest deklaracją, a "nie umową w rozumieniu ustawy z 14 kwietnia 2000 r. o umowach międzynarodowych", to strategicznie zabezpiecza oba kraje, których potrzeby i możliwości wzajemnie się uzupełniają.
Jak podkreślił resort klimatu, "Polska pomoże Niemcom w szybszym odejściu od rosyjskiej ropy". To jednak tylko część prawdy. Udostępniona przez Federalne Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu treść porozumienia wskazuje na obopólną korzyść.
Treść polsko-niemieckiego porozumienia (po niemiecku):
"Strony uznają współzależność rynków naftowych w Polsce i Republiki Federalnej Niemiec w zakresie produktów ropopochodnych i wspólnej infrastruktury naftowej oraz biorą pod uwagę bieżące zapotrzebowanie na ropę naftową w Polsce i Niemczech oraz konieczność zapewnienia bezpiecznej pracy polskich rafinerii w Gdańsku i Płocku, a także niemieckich rafinerii w Schwedt i Leuna" - czytamy.
Dalej obie strony będą też zwiększać przepustowość swoich sieci przesyłowych, magazynów i portów. Niemcy - portu w Rostocku oraz rurociągu Rostock-Schwedt, natomiast Polska będzie realizować działania zwiększające przepustowość Portu Gdańsk i Gazociągu Pomorskiego.
Wzajemna pomoc
Porozumienie to ma jednak bardzo konkretne przełożenie na potrzeby obu krajów. "Deklaracja ma przede wszystkim na celu wsparcie współpracy pomiędzy spółkami paliwowymi w kwestii optymalizacji organizacji dostaw ropy naftowej do rafinerii polskich i niemieckich, podłączonych do systemu rurociągowego PERN S.A. oraz wzajemnego wsparcia w zakresie zapewnienia zaopatrzenia rynku w paliwa po wejściu w życie sankcji na paliwa 5 lutego 2023 r." - przekazało money.pl ministerstwo klimatu.
- Polska ma duże możliwości pozyskania ropy naftowej poprzez swoje porty - zaznacza dr Bogucki. Wyjaśnia, że duże porty niemieckie są zlokalizowane po stronie Morza Północnego, a to sprzyja zaopatrzeniu zachodniej części kraju. Polska natomiast ma silną pozycję na Bałtyku i z tego powodu łatwiej jej zaopatrywać wschodnie Niemcy.
Przepustowość najbliższego niemieckiego portu Rostock jest zbyt niska dla potrzeb rafinerii (Leuna i Schwedt). Między innymi dlatego niemieckiemu rządowi zależy na dostawach z Gdańska do zakładów w Schwedt zaopatrujących w paliwa cały Berlin i zachodnią Polskę. My przez Naftoport jesteśmy w stanie sprowadzać 36 mln ton ropy. To więcej niż potrzebują rafinerie w Płocku i Gdańsku, zużywające łącznie 27 mln ton rocznie.
Języczkiem u wagi jest tu jest kwestia własnościowa Schwedt. - W akcjonariacie wciąż obecny jest Rosnieft. W Niemczech kwestia nacjonalizacji rosyjskich aktywów wciąż prowadzi do tarć politycznych i nie podjęto w tym kierunku decyzji. Akcje rosyjskiego koncernu przeszły jednak w zarząd komisaryczny - przypomina dr Bogucki.
Z drugiej strony Polska liczy na paliwa z Niemiec. Nasz kraj ma bowiem mniejsze możliwości rafinacji. Dlatego nawet przed wojną zza granicy sprowadzaliśmy blisko 30 proc. diesla, a kierunek rosyjski stanowił z tego ponad jedną trzecią dostaw.
Kluczowy jest tutaj olej napędowy, który stanowi ok. 80 proc. paliw zużywanych w Polsce. Nasze rafinerie, mimo wzrostu produkcji, nie zaspokoją popytu wewnętrznego, który stale rośnie. Przez trzy kwartały ubiegłego roku Polska produkowała 10,7 mln ton oleju napędowego. Drogą morską realnie jesteśmy w stanie sprowadzić ok. 4,3 mln ton oleju napędowego, mimo że teoretyczne możliwości portów to w sumie maksymalnie 8,8 mln. W tym samym okresie z Niemiec sprowadziliśmy 1,26 mln ton, to o połowę więcej niż rok wcześniej. I to waśnie na tę współpracę liczy strona polska.
Porozumienie z Niemcami dowodzi, że biznesowo jest to realne. Wzajemne wsparcie pozwala uzupełnić i zbilansować potrzeby obu krajów. Może to również wzmocnić współpracę pomiędzy Niemcami a Polską w duchu solidarności europejskiej - zaznacza prof. Zajdler.
Uniknąć szoku paliwowego
Faktem jest, że do tej pory Europa w dużej mierze polegała na imporcie produktów ropopochodnych z Rosji oraz Białorusi. Od dwóch dekad Rosjanie dostarczali do krajów Unii Europejskiej od 15 do 25 mln ton paliwa rocznie. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę import ze Wschodu stopniowo malał. Obecnie w UE spala się około 12 proc. diesla pochodzącego z Rosji.
Ten wolumen jest zastępowany dostawami z innych kierunków. Poza Rosją głównymi dostawcami surowców i paliw do UE były dotąd: USA, Turcja oraz kraje Bliskiego Wschodu czy Indie.
Niemcy dla przykładu, poza dostawami z Polski zabiegają również o ropę z Kazachstanu. To z tego kierunku ma płynąć część zaopatrzenia w surowiec dla rafinerii Schwedt. Pojawiają się też nowi gracze, jak choćby Kuwejt, który w 2023 r. wyśle do Europy 2,5 miliona ton oleju napędowego.
Czy jednak uda się w pełni zastąpić niedobory i uniknąć kryzysu paliwowego, podwyżek cen i turbulencji na rynku? Trudno dziś ocenić - konkluduje Robert Zajdler.
Warto jednak zauważyć, że zależność paliwowa między UE a Rosją działa w dwie strony. Rosja traci największego klienta. Europa stanowiła około 60 proc. całego eksportu rosyjskich paliw. - Rosja sprzedaje swoje surowce daleko poniżej pułapu cenowego. Przekierowanie tych dostaw Rosja już odczuwa w budżecie, ale całkowicie nie zniknie z rynku paliw - zaznacza dr Bogucki
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.