Po początkowym załamaniu cen związanym z koronawirusem, notowania miedzi szybko więc powróciły do zwyżek. Odpowiadały za to obawy związane z produkcją tego metalu. W kopalniach miedzi już od samego początku pandemii mówiono o podwyższonej liczbie zakażeń koronawirusem, co sprawiło, że firmy operujące kopalniami były zmuszone do wprowadzenia środków ostrożności i redukcji liczby osób pracujących w tym samym miejscu. Najwięcej uwagi skupiało się na sytuacji w Chile, czyli w państwie produkującym najwięcej miedzi na świecie.
Jednak powiązane z tym przestoje w wydobyciu metali przemysłowych okazały się mniejsze niż oczekiwano. Redukcja produkcji miedzi w kopalniach także okazała się niewielka, więc podaż tego metalu na świecie istotnie się nie zmniejszyła. Nie oznacza to jednak, że problem minął: obecnie druga fala pandemii na nowo uderza w południowoamerykańskie kopalnie miedzi. Miedziowy gigant Codelco podał, że w jego kopalniach doszło do 3215 zakażeń i 9 śmierci z powodu koronawirusa.
Tymczasem popyt na miedź znacząco zmniejszył się po pierwszym uderzeniu pandemii, jednak w ostatnich miesiącach zaczął już odżywać. Nieustannie najważniejszym krajem generującym zapotrzebowanie na miedź są Chiny, które obecnie, nawet pomimo pewnych zastojów w swojej gospodarce, starają się wykorzystać okres obniżonych cen miedzi do zwiększenia zakupów. W czerwcu import miedzi do Państwa Środka był rekordowy i wyniósł ponad 650 tysięcy ton.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFIisbn