Minęły już dwa tygodnia, od kiedy wstrzymany został handel akcjami na rosyjskiej giełdzie. Wiadomo, że w tym tygodniu nic się w tej sprawie nie zmieni, bo bank centralny ogłosił, że pozostanie ona nieczynna do 18 marca.
W ostatnim czasie w rosyjskiej telewizji wystąpił analityk giełdowy, który na wizji wzniósł toast za śmierć moskiewskiej giełdy. "Droga giełdo, byłaś nam bliska, byłaś ciekawa. Spoczywaj w pokoju, drogi przyjacielu" - mówił Alex Butmanov.
Aż tak pesymistyczni nie są polscy eksperci giełdowi. Nie wierzą, że to koniec moskiewskiego parkietu, ale też nie spodziewają się szybkiego powrotu do żywych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedy giełda w Moskwie się otworzy?
- Decyzja należy do władz Rosji, ale w obecnej sytuacji raczej nie będą one chętne do wznawiania handlu. W warunkach sankcji oraz zamknięcia gospodarki handel i tak nie ma sensu, a silne spadki z pewnością dostarczyłyby kolejnych informacji potwierdzających rosyjskiemu społeczeństwu dramatyczną sytuację gospodarczą kraju - komentuje w rozmowie z money.pl dr Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI.
- Podejrzewam, że data otwarcia moskiewskiej giełdy nie jest znana nawet Bankowi Centralnemu Federacji Rosyjskiej. Słusznie boi się gigantycznej ucieczki kapitału, więc będzie wstrzymywać decyzję o wznowieniu handlu do czasu, aż ryzyko takiej ucieczki zmaleje - wskazuje w rozmowie z money.pl Piotr Zając, główny analityk CMC Markets.
Problem w tym, że skala nałożonych sankcji oraz długofalowe, ekonomiczne i społeczne konsekwencje wywołanej wojny nie dają większych nadziei, by takie ryzyko zmalało w najbliższym czasie.
Podobnie ocenia sytuację Michał Stajniak. Analityk domu maklerskiego XTB wskazuje, że nie jest to pierwsza tego typu sytuacja. Wspomina długotrwałe zamknięcia giełd z ostatnich kilkunastu lat.
- W Grecji było tak przez ponad miesiąc. W 2015 roku kraj ten stał na krawędzi niewypłacalności. W Egipcie zamknięto giełdę na 2 miesiące w 2011 roku po obaleniu prezydenta Mubaraka - wylicza ekspert.
W rozmowie z money.pl zwraca uwagę, że spadki w obu przypadkach po otwarciu nie były tak dramatyczne, jak przewiduje się w przypadku Rosji. Oba te kraje miały zdecydowanie mniejsze problemy gospodarcze, niż te, z którymi aktualnie boryka się Rosja.
Skutki zamknięcia rosyjskiej giełdy
Eksperci są zgodni, że najważniejszym skutkiem zamknięcia moskiewskiej giełdy jest utrata jej wiarygodności na arenie międzynarodowej.
- Moskiewska giełda została wykluczona z Europejskiej Federacji Giełd i zawieszona w prawach członkowskich jej światowego odpowiednika. Mało kto chciałby handlować akcjami na rynku, który z dnia na dzień może być wyłączony jedną, odgórną decyzją. Inwestorzy nie mają teraz dostępu do swoich pieniędzy i nie mogą zareagować. A przecież gwarancja takiego dostępu i możliwość reakcji to fundament każdego giełdowego parkietu - komentuje sytuację Piotr Zając.
- Dla zagranicznych inwestorów Rosja ma w tej chwili status państwa, które nie nadaje się do inwestycji - dodaje Michał Stajniak.
- Długie utrzymywanie Rosji poza rynkami finansowymi praktycznie zamyka jakiekolwiek możliwości inwestycyjne. Uniemożliwi dostarczanie innowacji do gospodarki oraz skokowo zwiększy koszt kapitału - zauważa Tomasz Bursa.
Rosja będzie poszukiwać alternatywnych źródeł finansowania np. w Chinach lub niektórych krajach arabskich, ale tamtejsi inwestorzy będą głównie zainteresowani drenowaniem kraju z surowców, a nie inwestycjami w nowoczesną transformację gospodarki.
Powrót handlu będzie bolesny
Kiedyś giełda moskiewska będzie musiała się otworzyć. Tego jednego dnia skumulują się wszystkie emocje inwestorów, jakie narosły przez cały czas. Jak tego dnia może wyglądać sesja?
- Biorąc pod uwagę spadki cen akcji rosyjskich spółek notowanych w Londynie, moglibyśmy spodziewać się spadków powyżej 90 proc. Bank centralny będzie jednak za wszelką cenę próbował uchronić giełdę od upadku. Już teraz mamy ograniczenia w przepływie kapitału, a zagraniczne podmioty otrzymały zakaz sprzedaży swoich udziałów - zauważa Michał Stajniak.
Spodziewa się, że mogą zostać wprowadzone limity, które nie dopuszczą do zbyt dużych spadków notowań. Do gry może włączyć się bank centralny lub Chiny. Mogą skupować akcje od inwestorów, powstrzymując spadki.
- Nawet przy szeregu ograniczeń, spadki wyniosą od 30 do 50 proc. - szacuje ekspert XTB.
Podobnie przewidują inni eksperci. Piotr Zając podkreśla, że pierwsze reakcje mogą być emocjonalne, bo inwestorzy indywidualni i instytucjonalni czekają, by pozbyć się "złych papierów".
- Zakładam więc, że pierwsza sesja po otwarciu może być dniem paniki, choć z pewnością znajdą się na tym rynku "łapacze spadających noży" - wskazuje ekspert CMC. W ten sposób nazywa się inwestorów, którzy kupują akcje, gdy większość je sprzedaje. Jest to bardzo ryzykowna strategia, ale potrafi przynieść ponadprzeciętne zyski, gdy notowania giełdowe z czasem odbiją.