Polski rząd nie kryje się z sympatią do premiera Węgier Victora Orbana, który w dość radykalny sposób walczy z szalejącą inflacją. Wprowadził m.in. regulowane ceny części towarów. A w związku z dużymi podwyżkami stóp procentowych zamroził oprocentowanie kredytów hipotecznych.
Czytaj więcej: Ceny regulowane w Polsce w XXI w. Czy to w ogóle możliwe?
Do tej pory premier Morawiecki uruchomił tarcze antyinflacyjne, żeby zakupy były mniej dotkliwe dla konsumentów, ale kredytobiorcy są pozostawieni sami sobie. Według analityka domu maklerskiego mBanku Michała Konarskiego jest ryzyko, że do Polski importujemy pomysł limitu oprocentowania kredytów.
Wyborczy prezent dla kredytobiorców
- Widzimy ryzyko wprowadzenia limitu oprocentowania. Ma ono charakter polityczny i będzie narastało wraz ze zbliżaniem się terminu wyborów. Realnie może się ono zmaterializować pod koniec roku - przewiduje Michał Konarski, cytowany przez Puls Biznesu (PB).
Ocenia, że takie zamrożenie oprocentowania mogłoby obowiązywać przez krótki okres (np. pół roku), by dać czas na ustabilizowanie się inflacji i sytuacji kredytobiorców.
W ostatnich tygodniach pojawiło się sporo prognoz, które nie wykluczają, że główna stawka oprocentowania w NBP może skoczyć w tym roku do 4 proc. Jeszcze pół roku temu była na poziomie zaledwie 0,1 proc. To może być już za dużo dla niektórych osób spłacających kredyty i mogą mieć problemy z regularnym opłacaniem miesięcznych rat.
Banki liczą na duże zyski
PB wskazuje, że takie półroczne zamrożenie oprocentowania i rat kredytów mogłoby kosztować sektor bankowy około 4 mld zł. Sporo, ale banki powinny to udźwignąć. Prognozy sugerują, że 2022 rok będzie dla nich bardzo zyskowny. Eksperci domu maklerskiego mBanku mówią nawet o ponad 20 mld zł zysku netto.
Czytaj więcej: Stopy procentowe w górę, raty kredytów też. Ekonomista pokazał, jak wielka jest różnica
Oznaczałoby to spory wzrost w porównaniu z 2021 rokiem. Ostatnie statystyki NBP pokazują, że po pierwszych 11 miesiącach zysk netto banków działających w Polsce wyniósł niewiele ponad 12 mld zł. W 2020 roku wyniki były jeszcze połowę mniejsze.
Zdecydowanie najbardziej zyskownym bankiem ma być państwowy PKO BP. Można oczekiwać nawet 6,5 mld zł wobec 4,8 mld zł odnotowanych w 2021 roku. Na połowę mniejsze pieniądze może liczyć Pekao, dla którego i tak byłby to wynik dwukrotnie wyższy niż rok wcześniej. Takie banki jak ING, Santander czy BNP Paribas mogą osiągnąć odpowiednio 2,9 mld, 1,6 mld i 1,4 mld zł.
Stopy procentowe w górę, raty kredytów też
150 tys. zł więcej mają do spłaty osoby, które w okresie najniższych stóp procentowych wzięły 300 tys. zł kredytu na 25 lat przy marży stałej w wysokości 2 proc. - wylicza ekonomista Rafał Mundry.
Taki jest efekt decyzji Rady Polityki Pieniężnej, która już cztery razy z rzędu podniosła stopy procentowe. I bardzo prawdopodobne, że zrobi to ponownie.
- Biorąc pod uwagę naszą prognozę, to ja bym namawiał do jeszcze jednej podwyżki stóp procentowych. Będę namawiał do podwyżki o 50 pkt. bazowych, ale co zrobi RPP, to nie wiem - zapowiedział po styczniowej podwyżce prezes NBP Adam Glapiński. Kolejne posiedzenie RPP zostanie zorganizowane na początku lutego.
W ostatni piątek Glapiński potwierdził swoje wcześniejsze stanowisko. - Stopy procentowe w Polsce powinny wzrosnąć mocniej, niż obecnie oczekuje rynek, biorąc pod uwagę ostatnie dane makro - powiedział prezes NBP, cytowany przez Bloomberga. Co więcej, Glapiński będzie przekonywać RPP do konieczności wydłużenia cyklu podwyżek stóp w tym roku - donosi agencja.