Wojciech Saługa (PO) zwrócił uwagę, że wielu przedsiębiorców wiązało z projektem duże nadzieje na uproszczenie przepisów podatkowych, tymczasem - jak podkreślił - rozwiązania te są "bardzo skomplikowane i bardzo ekskluzywne" i obejmą "na pewno nie gros, ale małą liczbę polskich przedsiębiorców".
"Kilkadziesiąt stron wyjaśnień na pewno nie spowoduje, że polski system podatkowy będzie jasny, przejrzysty i klarowny" - powiedział.
Zapowiedział zgłoszenie kilku poprawek. Zmierzają one do tego, by estońskim CIT-em objąć także spółki komandytowe i komandytowo-akcyjne, urealnić kryteria przychodowe i dostosować do realiów roku podatkowego, w sytuacji, gdy ten nie pokrywa się z rokiem kalendarzowym, a także "wyjąć z limitu" (uprawniającego do opodatkowania estońskim CIT-em) przychód VAT, który - jak powiedział Saługa - dyskryminuje działalność opodatkowaną 23%-owym VAT-em względem tej działalności opodatkowanej 8-procentowym.
Inne z poprawek zmierzają do rozszerzenia "zakresu możliwych do poniesienia inwestycji o grunty, budynki, budowle czy obiekty inżynierii wodnej i lądowej" i umożliwienia firmom rozliczenie straty z lat ubiegłych.
O uproszczenie przepisów apelowała także Anita Sowińska (Lewica)
. "Rozwiązania te mają proinwestycyjny charakter i przyczyniają się do wzrostu kapitałów własnych przedsiębiorstw, poprawy ich płynności, zdolności kredytowej, produktywności, a tym samym pozytywnie wpłyną na wzrost gospodarczy i konkurencyjność polskiej gospodarki" - wskazała.
Zaapelowała jednak o objęcie tym rozwiązaniem także spółdzielni, w tym spółdzielni produkcji rolnej czy spółdzielni pracy. Zwróciła uwagę, że "spółdzielnie to także sektor małych i średnich przedsiębiorstw", większość z nich ma prostą strukturę udziałową, klasyczny sposób opodatkowania, a także prowadzi pełną księgowość .
"Nie ma przesłanek merytorycznych, żeby nie zostały uwzględnione w przygotowywanym prawie" - dodała.
Kolejna ze złożonych przez nią poprawek dotyczy rekompensaty samorządom ubytku wpływów z podatków spowodowanych wejściem w życie tej ustawy, który w latach 2021-2022 jest szacowany na 1,3 mld zł, a w 2023 r. - 0,7 mld zł.
O zmianę przepisów apelował też Krzysztof Paszyk (Koalicja Polska)
, zwracając uwagę na m.in. "zbyt wąskie potraktowanie przedsiębiorców", brak objęcia projektowanymi przepisami spółdzielni, wysoki poziom skomplikowania przepisów oraz ubytki w dochodach jednostek samorządu (głownie województw).
"Ustawa prowadzi do zubożenia dochodu samorządów, jednocześnie nie przewidując rekompensaty ubytku. W najbliższych trzech latach te skutki będą powodować straty dla samorządów w wysokości 4 mld zł. Najbardziej stracą województwa" - powiedział.
Artur Dziambor (Konfederacja)
ocenił, że projekt jedynie "marketingowo" został nazwany ,,estońskim CIT-em". "Wyrzucacie duże firmy, bo one sobie z tego poradzą, małe też wyrzucacie, zostają tylko najmniejsze" - wskazał i zaapelował o wprowadzenie "prawdziwego estońskiego CIT-u".
Wiceminister finansów Jan Sarnowski podkreślił, że całość regulacji wzorowana jest 1:1 na rozwiązaniach, które funkcjonują w Estonii.
"Firmy, które wejdą w tej system zamiast 278 stron regulacji CIT-owskich będą musiały korzystać tylko z 20 stron opisujących estoński CIT, przy czym 15 z nich opisuje zasady wejścia i wyjścia, a pięć środowych to są te, do których firmy będąc w estońskim CIT-ie 4,5, 8 czy 12 albo nawet więcej lat będą stosować się na co dzień. I to jest właśnie to maksymalnie uproszczone rozwiązanie, które pozwoli na to, by roczny czas rozliczenia CIT-u trwał nie 59 godzin, jak jest teraz, tylko 5" - powiedział Sarnowski w Sejmie.
Przypomniał, że według szacunków z rozwiązania ma skorzystać 200 tys. firm, ponad 90% aktywnie działających w Polsce CIT-owców.
Jak wynika z projektu z estońskiego CIT będą mogli skorzystać przedsiębiorcy, których roczny limit przychodów będzie wynosił 100 mln zł i którzy będą go przeznaczali na reinwestycje. Estoński CIT to w przyszłym roku koszt dla budżetu w wysokości 5,6 mld zł.