Spółka Sfinks jest jednym z większych właścicieli sieci restauracji w Polsce. Mowa m.in. o lokalach pod szyldem Sphinx (100 restauracji) i Chłopskie Jadło (12). Okazuje się, że mimo umożliwienia otwarcia lokali miesiąc temu, nie wszystkie przyjmują klientów.
"Po okresie lock down około 20 proc. lokali działających pod marką Sphinx oraz Chłopskie Jadło z przyczyn organizacyjnych i biznesowych nie wznowiło sprzedaży. Liczba ta może ulec zmianie" - czytamy w oficjalnym komunikacie.
Spółka wskazuje, że w obu sieciach od połowy marca do połowy maja sprzedaż była niższa o ponad 90 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2019 roku. A od połowy maja do teraz jest ciągle około 40 proc. niższa.
"W związku z istotnym ograniczeniem poziomu sprzedaży w okresie lock down i związanym z tym brakiem wpływów odpowiednich środków finansowych, spółka nie mogła regulować istotnej części zobowiązań handlowych" - przyznaje zarząd.
Czytaj więcej: Najbogatsi biznesmeni branży medycznej. Potrafili przekuć koronawirusa w pokaźne zyski
Wskazuje, że trwają negocjacje z kontrahentami, w tym głównie podmiotami wynajmującymi lokale w zakresie spłaty zobowiązań oraz zmiany warunków łączących je umów celem ich dostosowania do aktualnych realiów prowadzenia działalności.
Celem ograniczenia negatywnego wpływu epidemii koronowirusa na działalność spółki, Sfinks podjął szereg działań, w tym m.in.: dogadał się z bankiem w sprawie przesunięcia terminów spłaty trzech rat, których terminy przypadały na okres zamrożenia gospodarki. Pozyskał też pieniądze z Polskiego Funduszu Rozwoju (subwencja finansowa dla MŚP) oraz dofinansowanie do wynagrodzeń pracowników z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (łącznie około 4 mln zł).
Czytaj więcej: Polacy kochają gotówkę, a jak inwestują, to bezpiecznie. Na Zachodzie jest zupełnie inaczej
Spółka wylicza, że musiała zacisnąć pasa i czasowo obniżyła wymiar czasu pracy pracowników oraz zmniejszyła wysokość wynagrodzeń członków zarządu. Analizuje też różne rozwiązania dostępne w ramach tarczy antykryzysowej.
Wychodząc na przeciw klientom Sfinks poszerzył ofertę dostaw jedzenia do klientów, jeśli nie chcą przyjść do lokalu. A w restauracjach wzmocnił środki ostrożności począwszy od etapu przyjęcia dostawy produktów po obsługę klientów.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie