O wartym 100 milionów złotych budżecie inwestycyjnym, przejęciach, które nie zwiększają zadłużenia spółki, sensie sprzedaży produktów za granicą, czy przejmowaniu kontroli nad spółką przez członków zarządu i rady nadzorczej rozmawiamy z Thomasem Lehmannem, prezesem Libetu, jednego z największych producentów kostki brukowej w Polsce.
Paweł Zawadzki, Money.pl: Pod koniec marca informował Pan, że głównym priorytetem Libetu jest redukcja długoterminowego zadłużenia do poziomu poniżej 70 milionów złotych. Z tego też powodu nie chcieliście wypłacać dywidendy.
*Thomas Lehmann, prezes Libet S.A.: *Dokładnie.
Kilka miesięcy później zapowiedział Pan, że Libet planuje potężne zakupy. W grę mają wchodzić fabryki kostki brukowej, a nawet kopalnie. Inwestorzy mogą być nieco zdezorientowani.
Dlaczego? Mówimy tutaj o dwóch różnych rzeczach. Jest plan zmniejszenia długoterminowego zadłużenia i zamierzamy go realizować. Warto wspomnieć, że w przypadku aktualnie spłacanego przez Libet kredytu mamy gwarancje aż do 2018 roku.
Z kolei to, co mówiliśmy o inwestycjach, to są osobne projekty. Jesteśmy w trakcie rozmów. Projekty te będą finansowane osobno, za pomocą długoterminowego leasingu. Dzięki temu nie będziemy zwiększać zadłużenia spółki.
Zysk Libetu w ujęciu jednostkowym w 2013 roku to lekko ponad 12 milionów złotych. Zejście zadłużenia poniżej 70 milionów w 2014 roku to kwota minimum 11 milionów złotych. Z kolei deklarowany przez Libet budżet inwestycyjny ma sięgnąć 100 milionów złotych.
Te 100 milionów złotych to jest bardzo długoterminowa perspektywa.
Ale pierwsze akwizycje zapowiadacie już w tym roku. Pieniądze mogą być więc potrzebne.
Załóżmy, że jedna linia produkcyjna to koszt pomiędzy 13 a 25 milionów złotych. Finansując zakup nie chcemy jednak brać nowego kredytu i zwiększać zadłużenia. Chcemy rozwiązać to za pomocą leasingu długoterminowego. Plan jest taki, żeby ten nowy zakład sam się spłacał.
Więc faktycznie to na przykład bank, a nie sam Libet, kupuje zakład produkcyjny? On wykłada przecież gotówkę.
Tak. Bank lub inna firma leasingowa do momentu, w którym spłacimy wszystkie raty leasingu.
Nie są to jednak samochody, czy nawet pojedyncze maszyny. Są chętni na taki układ?
Są. My nie opracowujemy projektu, a później szukamy leasingu. My już go mamy. Nie wiemy tylko, jakie konkretne kwoty będą wchodzić w grę, ale ramowe ustalenia już istnieją.
Z punktu widzenia leasingodawcy to spore ryzyko, gdyby na przykład Libet przestał spłacać raty. Znacznie lepiej zostać z samochodem niż fabryką.
Tak, to prawda jeśli mówimy o jednym samochodzie. Jeśli mówimy o całej flocie, to sytuacja wygląda inaczej.
Są to jednak dobra dość łatwo zbywalne.
Jeśli nasz projekt jest dobry, to firma leasingowa go wycenia, a następnie przystępujemy do jego realizacji.
W czerwcowym raporcie analityków DM BDM pojawiła się informacja, że gdyby doszło do akwizycji, finansowane byłyby one długiem.
My zawsze mówiliśmy o leasingu i tego rozwiązania będziemy się trzymać.
Zobacz, jak od początku tego roku radzą sobie akcje Libetu src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1388563200&de=1406302200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=LBT&colors%5B0%5D=%231f5bac&st=1&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej
W przypadku rynku tradycyjnej kostki brukowej nie spodziewacie się cudów. Zakładacie wzrost na poziomie od trzech do pięciu procent. Zamierzacie natomiast umocnić się w segmencie premium , czyli mówiąc krótko - wyższa jakość, wyższa marża. Rozumiem, że chcecie część rynku podebrać konkurencji?
Częściowo tak. W grę wchodzą także inne elementy. Rynek premium rośnie szybciej niż rynek tradycyjnej kostki brukowej.
O jakich wartościach możemy mówić?
Wcześniej zakładaliśmy, że w tym roku rynek zwykłej kostki wzrośnie o 3 procent, a kostki premium o 7 procent. Teraz wygląda to trochę inaczej. Ten rok wygląda bardzo dobrze dzięki pogodzie. Patrząc na dane, które dostaliśmy od branży cementowej, może być to odpowiednio 6 i nawet 10 procent.
Rynek ma więc spory potencjał do wzrostu. Z drugiej strony jego część chcecie też pozyskać kosztem konkurencji?
Dokładnie, ale nie tylko. Do tej pory skupialiśmy się na nawierzchniach. Teraz coraz częściej budujemy również mury, czy ogrodzenia. Nie tylko walczymy z konkurencją, ale również stawiamy na nowe rynki. Budujemy nowe źródła popytu.
Mówiąc wprost - szukacie nowych nisz, które moglibyście wypełnić?
Zdecydowanie tak. Wdrażamy nowe kategorie produktów, których dotąd nie mieliśmy w ofercie. Obecnie jesteśmy w stanie budować na przykład balkony, tarasy, czy nawet galerie handlowe. Dzięki temu tworzymy na rynku popyt i otwieramy nowe kanały dystrybucji.
ZOBACZ, co na forum internauci piszą o spółce Libet i o pozostałych spółkach z GPW
Rozumiem, że spodziewacie się ożywienia w branży budowlanej i na rynku nieruchomości?
Tak. To jest dla nas bardzo ważny kanał. Aktywnie współpracujemy z deweloperami.
Niedawno zapowiadaliście, że czynnikiem stymulującym sprzedaż Libetu w najbliższych miesiącach mają być wybory samorządowe. Jak miałoby to pomóc?
W roku wyborczym nie buduje się zazwyczaj kanalizacji, a raczej chodniki, czy place.
Z drugiej strony nie jest już trochę za późno, żeby samorządowcy mogli pokazać, że jednak za swojej kadencji coś robili? Zostało kilka miesięcy.
Projekty tego typu były planowane w ubiegłym roku, ale trzeba pamiętać, że my zawsze jesteśmy na końcu procesu.
A fundusze unijne? W latach 2014-2020 do Polski będą płynęły olbrzymie pieniądze. Libet również zamierza coś ugrać tu dla siebie?
Jeśli mówimy o autostradach, to dla nas jest to stosunkowo nieduży biznes. Segment związany z infrastrukturą stanowi około 20 procent naszego obrotu. Na przykład, na jeden kilometr autostrady przypada kostka o wartości 150 tysięcy złotych.
Ale fundusze unijne nakręcają też koniunkturę w segmencie prywatnym.
Na nas działa to jednak z opóźnieniem. Dla przykładu, w 2012 roku skończyliśmy autostradę A2. Tak, jak wspomniałem, na kilometr autostrady przypada kostka o wartości 150 tysięcy złotych. Teraz z kolei zaczyna się przy niej budować parkingi, czy Miejsca Obsługi Podróżnych. Mamy więc biznes na autostradach, które zostały ukończone około dwa lata temu.
Sprzedajecie swoje produkty również w Czechach i na Słowacji. Celem jest 15-18 milionów złotych rocznej sprzedaży z eksportu do 2018 roku. To niewiele uwzględniając fakt, że skonsolidowane przychody ze sprzedaży Libetu w 2013 roku sięgnęły 220 milionów złotych.
To jest kwestia odległości. Kiedy osiągniemy ten poziom sprzedaży, być może zastanowimy się nad jakąś zagraniczną akwizycją.
Czy w ogóle biznes eksportowy w tej branży może być opłacalny? Przecież koszty transportu na pewno mocno biją w marże.
Tak, ale my w tych krajach bierzemy pod uwagę jedynie najbardziej prestiżowe oferty. Niedawno wygraliśmy w Bratysławie bardzo ważny projekt deweloperski, w związku z czym dostarczymy osiem tysięcy metrów kwadratowych kostki premium. To są produkty z największą marżą. Klienci sami często zgłaszają się do nas, że podoba im się nasza oferta.
Są więc szanse na wysokie marże, ale niekoniecznie na wykorzystanie efektu skali?
Więcej niż 10 procent obrotu w skali firmy nie będzie, ale marżowo taka sprzedaż może być bardzo atrakcyjna. W grę wchodzą jednak tylko produkty premium. Sprzedaż zwykłej kostki za granicą nie jest opłacalna.
Libet jest aktualnie w trakcie porządkowania akcjonariatu. Docelowo - po wykupie menedżerskim - członkowie zarządu i rady nadzorczej mają kontrolować 30 procent udziałów w spółce. Fundusz Innova wychodzi z akcjonariatu?
Będą mieli jeszcze 8 procent, ale zgodnie z ich strategią prędzej czy później sprzedadzą te akcje. To jest fundusz Private Equity, oni wychodzą z tego biznesu i zaczynają realizować kolejny projekt. Akcji na pewno nie będą sprzedawać za wszelką cenę, a poczekają na dobrą okazję.
Po wykupie menedżerskim zarząd - w tym również Pan - będziecie kontrolować Libet. Z takim optymizmem patrzycie w przyszłość, czy pod ścianą postawił Was dotychczasowy właściciel?
Jesteśmy optymistami. Wzrost rynku to jest tylko jeden element. Mamy plan, widzimy, że Libet ma potencjał i w przyszłości jeszcze możemy coś generować.
Czyli ten wykup nie wynika z układu między akcjonariuszami?
To była oczywiście zaplanowana operacja.
Taka możliwość była zapisana już w prospekcie emisyjnym spółki z 2011 roku.
My patrzymy na spółkę długoterminowo. Nie chcemy sprzedać akcji i realizować zysków. Wierzę w naszą strategię i widzę, że wciąż jest dużo rzeczy do zrobienia. Takiej firmy jak Libet nie buduje się od podstaw jeszcze raz.
Sytuacja się jednak zmieni. Do tej pory zarządzaliście po prostu spółką. Od teraz będziecie zarządzać własną spółką. Konsekwencje negatywnych decyzji mogą być znacznie dotkliwsze.
Mamy jednak plan i chcemy go realizować. Nawet jeśli za 2-3 lata koniunktura nieco osłabnie, to powinniśmy już odczuwać pozytywne efekty obecnych decyzji dotyczących rozwoju spółki.
Struktura akcjonariatu Libetu jest dość skomplikowana. Większościowym akcjonariuszem jest obecnie IAB Financing Sarl z siedzibą w Luksemburgu. Ten podmiot jest pośrednio kontrolowany przez spółkę prawa angielskiego Innova/4 L.P prowadzącą działalność pod adresem na Kajmanach. Po wykupie menedżerskim będziecie kontrolować Libet poprzez spółkę Glaspin, zarejestrowaną na Cyprze.
To już historyczne decyzje.
A kwestia Cypru? Chodzi o optymalizację podatkową?
Trudno mi oceniać. Ta decyzja została podjęta zanim objąłem stanowisko prezesa.
W prospekcie emisyjnym Libetu z 2011 roku pojawił się zapis o możliwości wycofania akcji spółki z obrotu na rynku regulowanym . Rozważacie taką opcję?
Zdecydowanie nie. Nie wykluczamy natomiast, że dokupimy akcje tak, żeby nasz udział w Libecie sięgnął 33 procent. Powyżej tego poziomu musielibyśmy już ogłosić wezwanie.
Czytaj więcej w Money.pl