Jeszcze w czwartek OncoArendi wyceniane było przez warszawską giełdę na około 250 mln zł. Sporo. Kontrakt, który właśnie podpisują, może jego wycenę znacząco podnieść. Teoretycznie umowa z Galapagos NV opiewać może nawet na 320 mln euro, czyli około 1 mld 443 mln zł. Na początek polska spółka ma dostać 25 mln euro, czyli ok. 113 mln zł.
"Zgodnie z ww. formułą 'bio-dollar value' maksymalna możliwa do uzyskania przez Emitenta wartość wszystkich niezdyskontowanych płatności możliwych do uzyskania po osiągnięciu kamieni milowych, w związku z rozwojem, rejestracją i sprzedażą leku zawierającego Cząsteczkę OATD-01, wynosi 320 mln EUR [tj. ok. 1.443 mln PLN - red.]. Kwota ta uwzględnia wspomnianą wcześniej płatność wstępną, jednak nie uwzględnia tantiem z ewentualnej przyszłej sprzedaży" - głosi komunikat giełdowy spółki.
- Jesteśmy megadumni z tego kontraktu. Na polskim rynku biotechnologicznym nie było nigdy takiej umowy. A czy w historii Polski? Możliwe, że nigdy nasz kraj nie sprzedał tak drogo swojej technologii, ale pewności tu nie mamy. Znamy tylko rynek biotechnologiczny - mówi w rozmowie z money.pl Sławomir Broniarek, członek zarządu OncoArendi.
Co jest tyle warte? Technologia inhibitorów chitynaz. To cząsteczki, które mają pomóc w walce z włóknieniem płuc czy astmą. Galapagos NV kupuje całą technologię tego leku i zdobywa licencję na jego globalną sprzedaż.
"Zgodnie z postanowieniami Umowy, Spółka przyznała Galapagos wyłączne prawo do dalszych badań, rozwoju, wytwarzania oraz sprzedaży leku zawierającego Cząsteczkę OATD-01, a także innych podwójnych inhibitorów chitynaz rozwijanych przez Spółkę" - podano w komunikacie.
Drugi z członków zarządu Rafał Kamiński tłumaczy nam, jak udało się uzyskać tak gigantyczną kwotę.
- To nasz kandydat kliniczny. Zakończyliśmy już badania. Teraz czas na pacjentów. Udało nam się opracować cząsteczki, które blokują rozwój włóknienia płuc. Dziś ta choroba potrafi zabić chorego w kilka lat. Dzięki naszej technologii jesteśmy w stanie znacząco spowolnić jej przebieg, a może nawet całkowicie wstrzymać jej rozwój - wyjaśnia Kamiński.
Nazwa cząsteczki, która pomoże w leczeniu to OATD-01. Blokuje ona "ekspresję białek chitynazowych". Jak obrazowo tłumaczą to członkowie zarządu OncoArendi - tak jak wirus COVID-19 jest groźny, bo namnaża się w organizmie, tak właśnie namnażając się w płucach białka chitynazowe powodują ich włóknienie i powolną śmierć. Cząsteczka polskiej spółki powstrzymuje ten proces.
Czytaj: Polska gospodarka nie jest najbardziej odporna na kryzys. Druga fala COVID-19 wyhamuje odbicie
Oznacza to, że lek może pomóc chorym na koronawirusa. Ten bowiem powoduje u części pacjentów właśnie włóknienie płuc.
Kim jest kupujący? To wywodząca się z Belgii największa spółka biotechnologiczna w Europie. Istnieje od ponad 20 lat.
- Rozmawialiśmy z wieloma firmami. Prawie podpisaliśmy umowę z innym gigantem, ale Galapagos to nie tylko sprzedaż, ale i współpraca naukowa. Pozwoli to nam rosnąć i rozwijać się w długim terminie - tłumaczy Marcin Szumowski, prezes OncoArendi.
Pieniądze spółka chce przeznaczyć na dalszy rozwój. W planach są badania nie tylko nad mikrocząsteczkami.
- Nasza umowa może zmienić polski rynek badań i rozwoju. Liczymy na efekt synergii. Z jednej strony będzie łatwiej pozyskać pieniądze od inwestorów, bo ci mniej będą się bać, widząc, jaki może być zysk z wykładania pieniędzy na innowacje. Z drugiej sądzimy, że zachęci to też polskich naukowców do współpracy z biznesem. Inwestorom łatwiej będzie wyłożyć pieniądze, ale i samych naukowców może to zmobilizować do wytężonej pracy i współpracy z biznesem - mówi money.pl wiceprezes Rafał Kamiński.
Czym zajmuje się OncoArendi? Jej zadaniem jest poszukiwanie i sprzedaż innowacyjnych leków. To jedna z nielicznych tego typu spółek w kraju, bo większość naszych firm farmaceutycznych produkuje jedynie leki, do których wygasły już licencje. OncoArendi pozyskuje z rynku kapitał i przeznacza go na badania i rozwój nad nowymi terapiami głównie w zakresie chorób nowotworowych.
Dotąd o spółce Marcina Szumowskiego głośno było głównie z racji jego brata, czyli ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Część opozycji zarzucała byłemu ministrowi zdrowia, że jego brat Marcin i kierowana przez niego firma OncoArendi dostawali dotacje od Narodowego Centrum Badań i Rozwoju dzięki politycznym koneksjom rodzinnym.
- Za poprzedniego rządu [Marcin Szumowski - red.] dostawał znacznie więcej i był nawet bardziej skuteczny. Nigdy w sferze publicznej nie podejmowałem żadnych kroków na rzecz firmy mojego brata i powszechnie o tym mówiłem - wyjaśniał w rozmowie z money.pl Łukasz Szumowski.
Spółka technologiczna rzeczywiście w sumie pozyskała ok. 175 mln zł. Gros tej kwoty przypada na lata 2014-2017. W latach 2018-2020 spółka pozyskała 45 mln zł dotacji. NCBiR to rządowa agencja dedykowana do przyznawania grantów na ważne badania. Dotąd podlegała pod Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Niewątpliwie mamy olbrzymią satysfakcję, z tego co udało się nam osiągnąć. Radość jest ogromna, że możemy stworzyć taki produkt. O przeszłości zapominamy. Teraz liczy się tylko przyszłość - mówi money.pl Marcin Szumowski.
Sam Marcin Szumowski posiada w spółce nieco ponad 9 proc. udziałów wycenianych dotąd na ok. 22 mln zł. Przez fundusz inwestycyjny Ipopema 112 Fizan największy pakiet akcji posiada obecnie Michał Sołowow. Najbogatszy Polak zainwestował w OncoArendi 12 mln zł w 2015 roku. Do czwartku jego pakiet akcji wyceniany był na 75 mln zł.
Założycielami spółki są polscy naukowcy - Adam Gołębiowski oraz Stanisław Pikul. Wykształcili się w Polsce w Instytucie Chemii Organicznej PAN, aby swoją karierę kontynuować w Stanach Zjednoczonych. Po kilku latach wrócili do kraju i razem z Jakubem Gołąbem z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego założyli OncoArendi. Jako menadżera pilnującego rozwoju spółki oraz zapewniającego finansowanie badań zatrudnili właśnie Marcina Szumowskiego.