Wiadomość o awarii instalacji naftowych BP na Alasce podciągnęła cenę ropy do góry. Za baryłkę Brent w Londynie w kontraktach wrześniowych płacono dziś rano grubo powyżej 77 USD. Znów jesteśmy blisko przekroczenia ceny 78 USD i dotychczasowych rekordów.
Tydzień temu właśnie w poniedziałek na rynek dotarła informacja o awarii rurociągu „Przyjaźń”, transportującego ropę z Rosji do Europy, co dało sygnał do rozpoczęcia marszu ceny ropy w górę i zyskania przez nią prawie trzech dolarów w ciągu tygodnia. Dziś również mamy wiadomości o pękniętej rurze. Tym razem w należącym do BP rurociągu na Alasce, na polu Prudhoe Bay, jednym z większych w USA i w ogóle na świecie. Straty sięgać mają 400 tys. baryłek ropy dziennie, co przy założeniu dziennej światowej produkcji na poziomie około 85 milionów jest już liczbą zauważalną. Handlujący paliwami są szczególnie wyczuleni w ostatnich miesiącach na wszelkie informacje o możliwych zakłóceniach w wydobyciu i dostarczaniu ropy na rynek, więc od razu ceny ruszyły do góry. W poniedziałek na londyńskiej giełdzie paliwowej otwarcie baryłki ropy Brent w kontraktach terminowych wynosiło 76,15 USD, czyli o 2 centy mniej niż zamknięcie w piątek, szybko jednak surowiec skoczył powyżej 77 USD, dochodząc nawet do poziomu 77,83 USD. W
połowie lipca cena przekroczyła 78 USD, teraz powtórzenie tych osiągnięć staje się prawdopodobne. Jeśli ten poziom zostanie trwale przebity, można będzie uznać to za sygnał do wzrostów. Na razie jednak bariera ta pozostaje nieprzekroczona. Jeśli nie padnie, to cena może powrócić w okolice 75-76 USD za baryłkę.
Na polskim rynku hurtowym w ostatnich dniach potaniały benzyny, do góry poszły natomiast ceny olejów napędowych. Na stacjach paliw podrożały jednak paliwa wszystkich typów, nawet autogaz, który jednak ciągle i tak jest o ponad połowę tańszy od etyliny. Czas chyba będzie w którymś z kolejnych komentarzy znów przyjrzeć się bliżej sytuacji na rynku LPG.