Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Kwiecień
Przemysław Kwiecień
|

Litr benzyny po 8,5 złotego?

0
Podziel się:

Goldman Sachs wskazuje na przedział cenowy 150-200 dol. za baryłkę w perspektywie do 24 miesięcy, jako prawdopodobny. Gdyby okazało się to prawdą, przy niezmienionym kursie naszej waluty, za litr benzyny płacilibyśmy 8,5 złotego.

Litr benzyny po 8,5 złotego?
(PAP/EPA)

Analitycy Goldman Sachs wskazują na przedział cenowy 150-200 USD za baryłkę w perspektywie 6 do 24 miesięcy, jako prawdopodobny. Gdyby okazało się to prawdą, przy niezmienionym kursie naszej waluty, za litr benzyny płacilibyśmy 8,5 złotego.

W maju ropa naftowa jest tematem numer jeden nie tylko dla inwestorów na co dzień zajmujących pozycje na rynkach surowcowych. Cena baryłki gatunku Brent wzrosła od pierwszomajowego popołudnia o ponad 15% i trzeba za nią płacić ponad 125 dolarów, podczas gdy w styczniu zeszłego roku kosztowała niewiele powyżej 50 dolarów.

Powody długoterminowego wzrostu cen są dość oczywiste: rosnący popyt ze strony krajów rozwijających się i ograniczone globalne moce produkcyjne oraz osłabiająca się amerykańska waluta powodująca, iż ropa staje się relatywnie tańsza dla posiadaczy euro, franka czy jena.

Mimo to, zwyżka w ostatnich dniach jest o tyle zaskakująca, że nie towarzyszy jej zauważalna deprecjacja dolara, a analiza techniczna już od kilku dni wskazuje na zasadność ruchu korekcyjnego.

Co więcej, ostatni raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej wskazuje, iż produkcja na przełomie roku zaczęła ponownie wzrastać i w marcu nawet nieznacznie przewyższała popyt. Oficjalne wytłumaczenie to zamieszki w Nigerii, która odpowiada za nieco ponad 2% globalnej produkcji, ale wydaje się, że temat ma nieco głębsze dno.

Sygnał do ostatniej fali hossy dał Goldman Sachs, którego analitycy wskazują na przedział cenowy 150-200 USD za baryłkę w perspektywie 6 do 24 miesięcy, jako prawdopodobny.

Zasadniczym uzasadnieniem takiej prognozy jest fakt, iż popyt na ropę nie maleje pomimo bardzo dużego wzrostu cen. Co więcej, będzie coraz trudniej o dalszy wzrost produkcji poza krajami zrzeszonymi w ramach OPEC, a właśnie głównie tym sposobem zaspokajany był popyt ze strony krajów rozwijających się.

Kraje byłego Związku Radzieckiego zwiększyły wydobycie w czasie ostatniej dekady niemal dwukrotnie, jednak ostatnio z Rosji pojawiły się sygnały, iż dalszy wzrost produkcji może być niemożliwy. Jednocześnie zaskakującym, choć czasem pomijanym faktem, jest bardzo duży wzrost zużycia ropy w krajach, które są jej dużymi eksporterami.

Podczas gdy na przestrzeni ostatnich czterech lat zużycie w Ameryce Płn. i Europie Zachodniej nieznacznie spadło, w krajach Bliskiego Wschodu zwiększyło się o ponad 20%, zaś w Ameryce Łacińskiej o ponad 10%, co w ujęciu wartościowym odpowiada wzrostowi zużycia w Chinach i Indiach.

Jednocześnie, kraje OPEC mają bardzo niewielkie wolne moce produkcyjne i może się okazać, że ich wykorzystanie zaledwie pokryje spadek produkcji z Nigerii, jeśli napięcia miałyby trwać tam dłużej.

Wszystkie te czynniki prowadzą wzrostu cen i zachęcają graczy krótkoterminowych do wejście na rynek, potęgując dynamikę zwyżki. Taka sytuacja wcześniej w tym roku wystąpiła na rynkach ziaren takich jak pszenica, soja czy ryż, gdzie niezależnie od długoterminowego trendu wzrostowego dochodziło do krótkoterminowych baniek spekulacyjnych kończących się tym, że odbiorcy na rynku rzeczywistym po prostu przestawali odbierać towar, gdyż stał się nich zbyt drogi.

Jeśli jednak sytuacja na rynku ropy jest inna, amerykańska gospodarka może mieć poważne problemy. Dochody do dyspozycji tamtejszych gospodarstw domowych ucierpią właśnie wtedy, kiedy potrzebny jest jej wzrost popytu (co Fed i rząd próbują osiągnąć poprzez luzowanie polityki gospodarczej).

Tak duże zwyżki ropy nie pozostaną bez wpływu na ceny również w Polsce, gdzie dotychczas wzrost cen ropy w dużym stopniu równoważony był umacniającym się złotym. Od początku maja jednak złoty umocnił się względem dolara jedynie o ułamek procenta.

Dla przykładu, gdyby sprawdziła się czarna prognoza wspomnianego banku inwestycyjnego to przy niezmienionym kursie złotego oznaczałoby to łączny wzrost ceny paliwa o 85%. Pełne przełożenie takie zmiany na ceny na stacjach paliw oznaczałoby wzrost ceny litra benzyny do 8,50 złotego oraz wzrost inflacji przynajmniej do poziomu 8% rocznie.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)