Spadki cen ropy naftowej i gazu powodują, że branża łupkowa w USA zbliża się do granicy upadłości. Długi w niegdyś kwitnącej branży przyrastają w błyskawicznym tempie i mogą być groźne dla systemu bankowego. Czy równie groźne jak rynek nieruchomości przed kryzysem 2008 r.?
Polityka niskich stóp procentowych i dodruku pieniądza, którą banki centralne leczyły gospodarkę po kryzysie finansowym, ma swoją niebezpieczną dla systemu finansowego stronę. Zwiększona ilość taniego pieniądza na rynku nieuchronnie przepływa bowiem w kierunku przedsięwzięć niosących ze sobą ryzyko niewypłacalności. Takie obawy pojawiają się wobec branży łupkowej, której rozwój podtrzymywał w ostatnich latach wzrost gospodarczy i wzrost zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych.
Przypomnijmy: od 2008 r. przybyło w USA 1,65 miliona miejsc pracy, z czego aż 1,44 miliona na terenie Teksasu i Dakoty Północnej, czyli tam, gdzie największy boom przeżyła branża wydobycia ropy i gazu z łupków. Na terenie tych stanów wydobywa się już połowę ropy w USA, gdy jeszcze sześć lat temu udział był 27-proc.
Tymczasem kilkuletni sukces i dynamiczny rozwój technologii wydobycia w branży łupkowej może się zakończyć finansową klapą i serią bankructw. Powodem jest spadek światowych cen paliw. W wyniku spowolnienia wzrostu w Chinach, polityki utrzymywania podaży przez kraje OPEC, ale także powrotu na rynek paliwa z Iranu, kursy ropy zarówno amerykańskiej WTI, jak i europejskiej Brent spadły poniżej 38 dolarów za baryłkę (24 centy za litr).
Ceny ropy Brent i WTI (dolary za baryłkę) src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1388617200&de=1451516400&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=oil.z&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=oilc&colors%5B1%5D=%23e823ef&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Koszt wydobycia. Łupki za drogie
Najniższe koszty wydobycia ropy - według raportu firmy konsultingowej Rystad Energy - ma Kuwejt. To 8,5 dol. za baryłkę, z czego 4,8 dol. to faktyczne koszty wydobycia, a 3,7 dol. to koszty kapitałowe. W Arabii Saudyjskiej (największy światowy eksporter ropy), Iraku, Iranie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich łączny koszt wydobycia waha się w granicach 10-13 dol., a bez kosztów finansowania to zaledwie 5-6 dol.
W tej sytuacji uśredniony koszt wydobycia ropy amerykańskiej na poziomie 36 dol. to już granice opłacalności. Kwota ta obejmuje zarówno tradycyjne formy wydobycia, jak i pozyskanie surowca z łupków. Tyle że to drugie kosztuje jednak dużo więcej.
Z czego wynika większy koszt wydobycia z łupków? Poza wierceniem w głąb, podobnie jak w tradycyjnych źródłach, złoża łupkowe wymagają, by maszyny skręciły jeszcze o 90 stopni i wierciły potem w poziomie. To wymaga czasu i - co za tym idzie - wyższych wydatków na siłę roboczą oraz na zużywające się częściej wiertła. Przy wydobyciu zużywa się też więcej wody i energii elektrycznej.
Badania Bloomberga z września 2015 r. pokazały, że większość spółek łupkowych nie jest w stanie utrzymać się "na powierzchni" przy cenie 50 dol. za baryłkę. Tylko w Chinach chwalą się kosztem wydobycia z łupków na poziomie 25 dolarów, choć te dane poddawane są w wątpliwość.
Łupkowe zombie
Rozwój sektora łupkowego wiązał się z dynamicznym przyrostem długu. Od 2011 r. zadłużenie netto firm (zadłużenie łączne minus wartość środków pieniężnych i inwestycji krótkoterminowych) wzrosło z poziomu 100 mld do 250 mld dol. Mówimy tu o firmach wydobywających ropę naftową w USA. Do tego dochodzi jeszcze - szacunkowo - 1 bilion dolarów pożyczek dla tych, którzy zainwestowali w przemysł łupkowy.
Tylko w 2015 r. - przez spadające ceny ropy - łupkowe bankructwa wymusiły na bankach odpisanie w straty 70 mld dol. dol. Dla porównania: przez poprzednie 10 lat było to łącznie 94 mld dol. Dodatkowo zadłużenie firm łupkowych rośnie, a przychody spadają. W 2015 r. kwota długu netto przekroczyła nawet wartość generowanych przez branżę przychodów. Na samą obsługę zadłużenia idzie ponad 80 proc. przychodów łupkowych firm. A koszt ten rośnie, bo amerykański Fed zaczął w grudniu ub. r. podnosić stopy procentowe z zerowych poziomów.
Źródło: inflation.com
Gorszą ocenę szans na wypłacalność widać po oprocentowaniu obligacji korporacyjnych, szczególnie tych, których wiarygodność oceniono na poziomie śmieciowym. Obligacje emitowane przez spółki z sektora energii (głównie łupkowe) mają w nich coraz większy udział - jeszcze w 2009 r. stanowiły 9 proc. rynku obligacji śmieciowych. Dziś to już 18 proc.
Co więcej, oprocentowanie tych najbardziej ryzykownych papierów dłużnych powróciło teraz do rekordowych poziomów od czasu kryzysu finansowego - osiągając przed świętami poziom powyżej 18 proc., choć jeszcze w połowie 2014 r. byli chętni na kupno obligacji z oprocentowaniem zaledwie 8-procentowym.
Zauważalne jest zjawisko „łupkowych zombie”, czyli spółek, które tak są przytłoczone spłatą zobowiązań, że nie dają rady zastępować wysychających źródeł ropy nowymi odwiertami, a jednocześnie nowy kapitał jest coraz trudniejszy do pozyskania i coraz droższy, więc... firmy stopniowo obumierają. Liczba odwiertów w USA spadła w ciągu roku z 1500 do 538.
Kryzys z 2008 r. raz jeszcze?
Sektor tonie, a po nim mogą zostać niespłacone gigantyczne długi. Czy po raz kolejny zapłaci społeczeństwo? Podobieństwo sytuacji branży łupkowej do kryzysu, jaki sektor nieruchomości wywołał w branży bankowej, zauważają kolejni eksperci (jak choćby Independenttrader)
.
- Sytuacja ta przypomina mi bowiem przekręt z morgage backed securities (kredyty zabezpieczone na hipotece), od których zaczął się kryzys w 2008 roku. W tamtym czasie banki ochoczo udzielały kredytów na zakup domów po bardzo zawyżonej cenie. Kredyty były przyznawane osobom bez dochodów czy wkładu własnego. Łatwe do przewidzenia było to, że większość tego typu kredytów nie będzie nigdy spłacona. Podobnie wygląda sytuacja z długiem sektora energetycznego - czytamy w serwisie.
Dla porównania przypomnijmy, jakie kwoty wywołały kryzys sektora finansowego - w sierpniu 2008 r. banki na całym świecie musiały spisać na straty 501 mld dol. w papierach wartościowych związanych z tzw. kredytami subprime, a do listopada 2008 r. kwota ta urosła do 750 mld dolarów, co wypompowało większość kapitału z globalnego systemu finansowego.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy oszacował, że pomiędzy styczniem 2007 r. a wrześniem 2009 r. duże banki z USA i Europy straciły ponad 1 bilion dolarów na toksycznych papierach wartościowych i złych kredytach. Straty urosły do jeszcze większych kwot, co wywołało interwencje banków centralnych na niespotykaną w historii skalę.
Kolejne akcje dodruku bilionów dolarów, euro i jenów, przeznaczanych na skup z rynku papierów dłużnych, nazwane "luzowaniem ilościowym" uspokoiły sytuację w bankach, ale spowodowały wzrost globalnej podaży pieniądza do 82 bilionów dol. z 40 bilionów jeszcze dziesięć lat temu.
Szansa na ratunek jest jeszcze we wzroście efektywności. Produkcja ropy z łupków zmniejszyła się tylko niewiele od rekordowego kwietnia 2015 r., kiedy wydobyto tą technologią w USA 9,6 mln baryłek, a liczba platform spadła przecież w ciągu roku o 2/3. Jednostkowe koszty wydobycia baryłki więc idą w dół i część przedsiębiorstw na pewno powalczy o utrzymanie na rynku. Pod warunkiem że niskie ceny ropy nie utrzymają się długo. A tu prognozy nie są dla branży łupkowej łaskawe.
A jak sytuacja z łupkami wygląda w Polsce? O tym na następnej stronie
Rząd wydał 76 koncesji na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce. Z czego 15 kupiło państwowe PGNiG, 9 również państwowe PKN Orlen, a 9 koncesji przejął też Petrolinvest. Polskie zasoby gazu szacowane były na 1 bln dolarów (według cen z 2011 roku). Cena pojedynczej koncesji poszukiwawczej wynosiła 300-400 tys. zł, państwo miało zarabiać na zyskach z wydobycia. Niedługo po sprzedaniu koncesji firmy sprzedawały je po nawet 1,5 mln euro za koncesję.
Obecnie liczba koncesji PGNiG spadła już do czterech, Orlenu do siedmiu, a Petrolinvest zrezygnował z wszystkich.
Według stanu na koniec listopada 2015 r. ogólna liczba koncesji poszukiwawczych gazu łupkowego wynosi już tylko 32. Swoich polskich koncesji pozbyły się spółki należące do takich potentatów, jak: ENI, ExxonMobil czy Total.
Od wydania koncesji zrobiono 71 odwiertów rozpoznawczych, z czego 18 PGNiG, a 11 Orlen. Tylko na 29 zrobiono szczelinowanie hydrauliczne. Koszt odwiertu poszukiwawczego szacowany był w 2013 roku przez Dom Maklerski mBanku na 20 mln zł, czyli można założyć, że dotychczas wydano na nie w Polsce minimum 1,42 mld zł, z czego około 0,4 mld zł PGNiG i 0,2 mld zł Orlen.
O tym, jak wysoko spółki wyceniały wcześniej wartość koncesji, świadczy fakt, że tylko na projekt - Lublin Shale - PKN Orlen dokonał w drugim kwartale 2015 r. odpisu aktualizującego na kwotę 421 mln zł, wpisując tę kwotę w straty. Odpisy na utratę wartości aktywów wydobywczych regularnie robi również PGNiG, nie podając jednak, które z tych kwot dotyczą koncesji łupkowych.