Średnioroczna cena baryłki ropy Brent zbliży się do 100 USD w 2017 roku, bo dopiero wtedy popyt zacznie rosnąć szybciej od podaży - oceniają analitycy banku Raiffeisen. Według nich w 2015 r. popyt na ropę z krajów OPEC będzie niższy, a produkcja w USA wyższa.
W swojej prognozie Raiffeisen zwraca uwagę, że na przestrzeni ostatnich lat notowania ropy dość dynamicznie reagowały wzrostami na doniesienia z Bliskiego Wschodu o możliwych przestojach w produkcji lub utrudnieniach w transporcie.
_ Ostatnie miesiące jednak wyraźnie pokazują, iż uczestnicy rynku nauczyli się żyć z utrzymującym się czynnikiem ryzyka i nie reagują już tak impulsywnie na tego typu doniesienia _ - napisali analitycy.
Nie spodziewają się, by notowania ropy Brent powróciły trwale powyżej bariery 80 USD za baryłkę wcześniej niż w drugiej połowie 2015 r. Wskazują też, że w przyszłym roku należy oczekiwać niższego niż w 2014 r. popytu na ropę pochodzącą z kartelu OPEC. Światowy popyt na ropę powinien wzrosnąć rok do roku o 1,0 proc., ale podaż ropy spoza OPEC wzrośnie jeszcze silniej - o 2,3 proc. rdr.
_ Biorąc pod uwagę, że OPEC nie ograniczył do czerwca wydobycia, a w drugim kwartale popyt na ropę, z przyczyn sezonowych jest niższy, należy oczekiwać nadpodaży surowca w pierwszym półroczu 2015 r. _ - konkludują analitycy Raiffeisena.
Według nich, popyt na ropę z krajów OPEC powinien osiągnąć swoje minimum w 2016 r. i następnie rozpocząć w 2017 r. trend wzrostowy. Ponieważ rynki zaczynają dyskontować takie zjawiska odpowiednio wcześniej, spodziewają się w 2016 r. powrotu ceny ropy Brent ponad poziom 90 USD za baryłkę i średniorocznej ceny 98 USD w roku kolejnym.
Jako jeden z najważniejszych czynników ostatnich spadków cen ropy wskazuje się silny wzrost jej produkcji w USA, przy czym ponad połowa tej produkcji pochodzi z łupków. Raiffeisen przewiduje, że produkcja w USA wzrośnie o kolejny milion baryłek dziennie, przez co kraj ten może stać się największym producentem ropy na świecie wyprzedzając dotychczasowych liderów - Rosję oraz Arabię Saudyjską. Jednak amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (EIA) ocenia, że w drugiej połowie 2015 r. szybkość wzrostu wydobycia dość wyraźnie zacznie spadać.
W ostatnim czasie wielokrotnie wskazywano, że Saudyjczycy chcą walczyć o rynek dla swojej ropy obniżając ceny, aby wygrać konkurencję z amerykańską ropą z łupków, której wydobycie jest droższe. W związku z tym powraca pytanie o granicę opłacalności wydobycia tej ropy.
Według EIA, poziom 60 USD za baryłkę jest w pobliżu, albo nawet poniżej kosztów wydobycia, ale z najdroższych pól USA.
Cytowany w analizie Raiffeisena jeden z liderów szczelinowych odwiertów w USA - Continental Resource - twierdzi, iż jest w stanie wytrzymać spadki cen do poziomu 50 USD. Z kolei Occidental Petroleum uważa, że poziomy poniżej 70 USD za baryłkę są szkodliwe dla amerykańskiego sektora łupkowego.
Według analityków banku tak duży rozrzut wynika z różnic kosztów transportu ropy w Stanach Zjednoczonych, stosunkowo niskich dla rejonu Eagle Ford w Teksasie, skąd ropa płynie rurociągiem, a stosunkowo wysokich w regionie Bakken w Północnej Dakocie, skąd trzeba ją wozić koleją.
Jednak EIA wskazuje, że właśnie w Północnej Dakocie obserwuje się jedną z największych aktywności przy wydobyciu. Jednak Agencja oczekuje, że z powodu cen wiele firm przekieruje inwestycje np. z poszukiwań nowych złóż na wydobycie z pewnych i sprawdzonych pól.
Mimo wszystko prognozowane ceny pozostają na tyle wysokie, by utrzymać rentowność wydobycia w Bakken, Eagle Ford, Niobrara czy basenie permskim, które odpowiadają za większość amerykańskiego wzrostu wydobycia - ocenia EIA.
Również według Raiffeisena, ceny poniżej 70 USD za baryłkę wyhamują najbardziej dynamiczne inwestycje, jednak analitycy banki szacują operacyjne koszty wydobycia z łupków w USA na 10-20 USD za baryłkę, co oznacza, że eksploatacja tych zasobów nie będzie ograniczana.