Wtorkowa sesja na Wall Street przyniosła spadki głównych indeksów. Inwestorzy skupili swoją uwagę przede wszystkim na notowaniach ropy naftowej, które poszły ostro w dół.
Indeks Dow Jones Industrial spadł na zamknięciu o 0,29 proc. do 21.467,14 pkt. S&P 500 zniżkował o 0,67 proc. do 2.437,03 pkt. Nasdaq Comp. stracił 0,82 proc. do 6.188,03 pkt.
Najwięcej stracił sektor paliwowy w ślad za mocnymi spadkami cen ropy naftowej. Akcje Chesapeake i Haliburton taniały o około 3 proc., Conoco Philips i Chevron traciły około 2 proc.
Zniżkował kurs Forda. Spółka zrezygnowała z planów budowy fabryki samochodów osobowych w Meksyku - w zamian produkcja ma ruszyć w Chinach. Dzięki temu Ford zaoszczędzi 1 bln dolarów.
- Istnieje ryzyko, że ceny ropy spadną poniżej 40 dolarów za baryłkę - ocenił Paul Ciana, analityk techniczny Bank of America Merill Lynch.
Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na lipiec na giełdzie paliw NYMEX w Nowym Jorku jest wyceniana nieco poniżej 43 dolarów. Brent w dostawach na sierpień na giełdzie paliw ICE Futures Europe w Londynie również traciła kilka procent.
Ceny kształtuje strona podażowa - inwestorzy obawiają się wzrostu ilości surowca na rynku, czego nie może zrównoważyć ograniczenie poziomu wydobycia w ramach OPEC oraz przez pozostałe państwa, będące stroną umowy obowiązującej do końca pierwszego kwartału 2018 r.
Libia, której wraz z Nigerią nie obejmuje porozumienie o niższych kwotach produkcji ropy, wydobywa na powierzchnię niemal 900 tys. baryłek dziennie, najwięcej od 4 lat. Do końca lipca kraj zamierza zwiększyć produkcję do 1 mln b/d.
Najwyższe w tym roku są zapasy ropy trzymane na morzu - informuje Kepler SAS. Ilość ropy w tankowcach wzrosła w czerwcu do 111,9 mln baryłek.
W środę z USA napłyną tygodniowe dane o zapasach surowca. Ankietowani przez Bloomberga analitycy spodziewają się spadku stanów magazynowych o 1,2 mln baryłek. Wcześniej swoje wyliczenia poda branżowy instytut API.
Na rynku walutowym amerykańska waluta ciągle znajduje się pod wpływem poniedziałkowych, jastrzębich wypowiedzi Williama Dudleya, wiceprezesa amerykańskiej Rezerwy Federalnej.
Dudley ocenił, że inflacja w USA wzrośnie w okolice 2-proc. celu inflacyjnego, wraz z poprawą sytuacji na rynku pracy. Dodał, że przerwa w cyklu podwyżek stóp procentowych mogłaby doprowadzić do wzrostu inflacji i zaszkodzić gospodarce.
Swoje obawy względem sytuacji inflacyjnej w USA wyraził w poniedziałek w nocy Charles Evans, prezes Fed z Chicago. Jego zdaniem, opublikowane w ubiegłym tygodniu dane CPI (inflacja bazowa spadła w maju do najniższego poziomu do maja 2015 r.) "nie wróżą dobrze" odczytowi deflatora PCE za maj (PCE to preferowana przez Fed miara inflacji). Dodał, że Fed mógłby wstrzymać się do grudnia z kolejną podwyżką stóp procentowych.
Evans uważa, że redukcja sumy bilansowej Fed potrwa ponad 3 lata, cały proces może rozpocząć się "całkiem szybko".
Aż czterech podwyżek stóp procentowych w USA (o jedną więcej niż wskazuje na to mediana projekcji Fed) spodziewają się analitycy PIMCO. Opinię taką wyraził we wtorek w Londynie Andrew Balls, główny zarządzający FI funduszu.
Fed prognozuje, że ceny mierzone wg PCE w 2017 r. wzrosną o 1,6 proc., a w ujęciu bazowym o 1,7 proc.